„Operacja Piorun” to jedna z dwóch powieści Iana Fleminga, sfilmowana więcej niż raz. Ale jedyna, w której ekranizacjach główną rolę zagrał dwukrotnie ten sam aktor. Jak po 55 i 27 latach bronią się obie te opowieści o nuklearnym szantażu, przed skutkami którego szczęśliwie uchronił świat agent 007?

Drugi z filmów to oczywiście „Casino Royale”, który ma nawet trzy wersje. W przypadku „Operacji Piorun” tak naprawdę ekranizacje też mogły być trzy – początkowo bowiem, zanim jeszcze powstała powieść, fabuła „Thunderball” istniała jako scenariusz filmu telewizyjnego. I to wcale nie autorstwa Iana Fleminga, tylko Kevina McCory’ego i Jacka Whittinghama. Wywołało to zresztą sporo zamieszania i sprawa wylądowała w sądzie, gdzie w toku postepowania polubownego napisana przez Fleminga w 1961 roku powieść, choć korzystała z wątków scenariusza, podpisywana jest do dziś tylko nazwiskiem twórcy postaci agenta 007.
Nazwiska scenarzystów znajdziemy za to w filmie. Filmie, którego premiery sam Fleming nie dożył, zmarł bowiem jeszcze przed wejściem do kin poprzedniej odsłony przygód Bonda, czyli „Goldfingera”.
O czym jest „Operacja Piorun”? To opowieść o nuklearnego szantażu, jakiego chce dokonać WIDMO po kierunkiem demonicznego Blofelda. Numer 2 organizacji, Emilio Largo (Adolfo Celi) za pomocą sobowtóra NATO-wskiego pilota, majora Dervala, kradnie dwie bomby atomowe, po to, by grożąc atakiem na Wielką Brytanię i USA wymusić okup w wysokości 100 milionów funtów szterlingów. Pechowo dla WIDMA intrygę z podmiana pilotów odkrywa agent 007, przebywający w resortowym ośrodku rehabilitacji. Nie udaje mu się zapobiec wykradzeniu bomb, ale odkrywa, gdzie mogą być przechowywane. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że ważnym tropem okazuje się zdjęcie pięknej Domino (Claudine Auger), siostry prawdziwego pilota NATO, a jednocześnie kochanki Largo.
Sobowtór kontra przeszczep rogówki

Tyle fabuła „Operacji Piorun” Terence’a Younga, który wrócił do reżyserii bondowskiej serii po tym, jak realizacje „Goldfingera” powierzono Guyowi Hamiltonowi. A jak ma się do tego remake w reżyserii Irvina Kershnera, prawdziwego weterana kina, autora takich klasyków jak „Powrót człowieka zwanego koniem”, „Oczy Laury Mars”, „RoboCop 2” czy „Imperium kontratakuje”? W zasadzie nie ma wielu istotnych zmian – zamiast podmiany pilotów mamy przeszczep rogówki u skorumpowanego pilota, tu o nazwisku Petachi, dzięki czemu udaje się uzbroić dwie skradzione potem pociski rakietowe. Tu też Bond (Sean Connery wciąż w formie, choć od ostatniego oficjalnego Bonda z jego udziałem minęło 12 lat) przypadkowo przebywa w sanatorium, w którym rehabilitację przechodzi Petachi.
Różnice między filmami to tak naprawdę smaczki, którymi można się do dziś delektować. Przede wszystkim obsada – w pierwotnej wersji nie stawiano na gwiazdy, oczywiście poza odtwórcami stałych bohaterów serii, jak M, Q czy Moneypenny, w wersji Irvinga gwiazd nie brakuje. Jako Domino wystąpiła Kim Basinger (niestety wciąż jej postać to bezwolna blondynka), jako M – Edward Fox, w rolę Blofelda wcielił się sam Max von Sydow, a Largo (tu o imieniu Maximilian) zagrał Klaus Maria Brandauer. I jeszcze jeden smaczek – w filmie pojawia się nowa postać. To Nigel Small-Fawcett w brawurowej kreacji… Rowana Atkinsona. Do tego oczywiście dochodzi rozmach – zamiast podwodnej ciemnej kryjówki, gdzie bomby przechowywano w „Operacji Piorun”, tu mamy antyczną jaskinię, ozdobiona perskimi płaskorzeźbami. Zamiast zwykłej gry w kartu dostajemy imponująca do dziś grę komputerową, w której stawka są poszczególne państwa, a nawet cały świat, przy czym uczestnicy za zły ruch karani są impulsem elektrycznym. I tylko żal polskiego akcentu – w pierwszej wersji pomocnikiem Largo był niejaki Władysław Kutze, naukowiec z Warszawy (George Pravda), w nowej wersji wygryzł go – najprawdopodobniej Węgier – Kovasc (Milow Kirek).
Jest za coś, co łączy filmy – to jetpacki – w „Operacji Piorun” Bonda lata dzięki plecakowi z silnikiem odrzutowym ucieka po wykonaniu zadania w scenie przed czołówką, w „Nigdy nie mów nigdy” na jetpackach lecą pod koniec Bond i Felix Leiter – w zasadzie jednak odległość, którą pokonują, wcale nie uzasadnia ich użycia i trudni traktować tę scenę inaczej jak pewnego rodzaju hołd twórców remake’u dla autorów oryginału.
Testament Blofelda, czyli jak film ma się do książki
Choć powieść czerpała ze scenariusza, nie oznacza to, że scenariusz jest wierny powieści. Oto niektóre różnice między ekranizacją a książką:
- Bond nie jedzie na początku powieści do sanatorium, lecz otrzymuje tajne zadanie pary podejrzanych osób niemieckiego pochodzenia. Jedną z tych osób zamyka w saunie – ta scena jest w filmie, ale dotyczy innego bohatera.
- Emil Largo jest w powieści Numerem 1 w WIDMIE, a Blofeld Numerem 2, choć to tylko zmyłka, rządzi tak naprawdę Blofeld.
- Blofeld pokazuje swym pracownikom swój testament, w którym na wypadek śmierci czyni spadkobierca Larga.
- Podczas podwodnego pościgu Bonda za Largiem pojawia się… ośmiornica. Domino (która w książce ma znacznie więcej ikry) zabija Larga i ratuje Bonda przed ośmiornicą.
Wszyscy 00 razem czyli ciekawostki o „Operacji Piorun”
- W podwodnych scenach, w których Bond spotyka rekiny, Sean Connery miał być chroniony przed rekinami przez przezroczyste plastikowe panele. Jednak panele rozciągały się tylko na około trzy stopy wysokości i rekiny mogły nad nimi pływać. W rezultacie w niektórych scenach (zwłaszcza podczas walki w basenie w rezydencji Largo) Connery zbliżył się znacznie do prawdziwych rekinów, niż chciał.
- To jedyny film o Bondzie, w którym w jednym ujęciu dostrzegamy wszystkich agentów 00. Zostają wezwani na odprawę M, ale niestety nie poznajemy ich twarzy, bo siedzą do widza tyłem.
Co na planie robił Steven Seagal, czyli ciekawostki o „Nigdy nie mów nigdy”
- Instruktorem sztuk walki był w filmie… młody Steven Seagal, który zresztą podczas treningu złamał nadgarstek Seana Connery’ego.
- To pierwszy film Rowana Atkinsona, który później parodiował Jamesa Bonda w serii filmów o Johnnym Englishu.
- Do roli Bonda rozważany był George Lazenby, czyli jednorazowy Bond z „W tajnej służbie jej królewskiej mości”, jednak został pominięty, gdy Sean Connery potwierdził, że chce tej roli.
- Tytuł filmu został (rzekomo) zrodził się podczas rozmowy między Connerym a jego żoną. Po filmie „Diamenty są wieczne” (1971), miał on powiedzieć jej, nigdy więcej nie zagra Jamesa Bonda. Jej odpowiedź brzmiała: „nigdy więcej nie mów nigdy”
James Bond powróci na zupelnieinnaopowiesc.com w filmie „Żyje się tylko dwa razy”.
Operacja Piorun (Thunderball)
reż. Terence Young
USA, Wielka Brytania 1965
Nigdy nie mów nigdy (Never Say Never Again)
reż. Irvin Kershner
Wielka Brytania, USA, RFN 1983
