recenzja

W swoim świecie | Katarzyna Kubicka, Ballada o Sylwii

Katarzyna Kubicka zbudowała w „Balladzie o Sylwii” postać, która żyje w swoim własnym świecie, zbudowanym z wyobrażeń, interpretacji rzeczywistości, zawiści, pragnień – świecie o tyle chaotycznym, że przeplatającym to co realne z tym, co zostało z rzeczywistości wzięte, ale przefiltrowane przez umysł bohaterki i tym, co zrodziło się w tym umyśle od początku do końca.

W świecie umysłu Sylwii słowa, przedmioty, osoby przeplatają się ze sobą, powracając jak refren, rymując się ze sobą, wchodząc w interakcje, może przede wszystkim słowne. Bo język jest w tej opowieści jednym z najważniejszych budulców przestrzeni i fabuły – tyle tylko zobaczymy, ile zechce nam powiedzieć bohaterka, tylko tak to zobaczymy, jak widzi to ona i jak zechce, lub zdoła nam przekazać. I niech nie myli nas sposób prowadzenia narracji, bo użycie trzeciej osoby to tylko wybieg, sztuczka, a może nawet pułapka, którą zastawia na nas sama Sylwia. Nic nie jest tu obiektywne, wszystko podlega subiektywnemu osądowi, schowanemu sprytnie za rodzajem monologu, prowadzanego w trzeciej osobie, czasem w drugiej, gdy odnosi się wrażenie, że narrator zwraca się do bohaterki, choć przecież robi to ona sama.

Ma to oczywiście bardzo konkretne konsekwencje, w tym takie, że nie wiemy do końca, kim jest Sylwia i jakim zasobem intelektualnym dysponuje. Jeśli prześledzić jej słownictwo, czy raczej prowadzoną grę słów, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z umysłem nie w pełni sprawnym, lub wciąż jeszcze niewykształconym, chłonącym język otoczenia, ale nie zawsze rozumiejącym jego znaczenie, a przy tym dotkniętym pewnego rodzaju natręctwem, sprowadzającym się do powtarzania konkretnych zbitek jak „ale-ale” czy „pur pura”, co zresztą nadaje owej „balladzie” melodię, ale utrudnia też odnalezienie prawdy o bohaterce. Tak naprawdę nie dowiemy się więc jak w istocie wygląda Sylwia, kim jest, co potrafi. Nie wiemy też jak w rzeczywistości odbierają ją inni. Dokuczają jej czy tylko ona tak to postrzega? Są złośliwi wobec niej czy raczej to ona, niepozbawiona agresji i pokładów złośliwości, odbija od ich słów własne emocje?

Katarzyna Kubicka zbudowała w „Balladzie o Sylwii” postać, która żyje w swoim własnym świecie, zbudowanym z wyobrażeń, interpretacji rzeczywistości, zawiści, pragnień – świecie o tyle chaotycznym, że przeplatającym to co realne z tym, co zostało z rzeczywistości wzięte, ale przefiltrowane przez umysł bohaterki i tym, co zrodziło się w tym umyśle od początku do końca. To opis umysłu niezwykłego, chłonnego, ale funkcjonującego w innych rejestrach, niż nasze, przeciętne, umysły. Nic dziwnego, że Sylwia nie potrafi przystosować się do otaczającego ją świata. Nie umie wejść w interakcje spełniające społeczne normy. Namawiana przez matkę idzie choćby do pracy w sklepie obuwniczym, ale ta próba przystosowania się do schematu kończy się koszmarem, chaosem, katastrofą.

Powieść Katarzyny Kubickiej to zatem studium postaci doszczętnie skupionej na swoim, chwilami dość uproszczonym, postrzeganiu rzeczywistości. Filtrującej zewnętrzne bodźce. Dopuszczającej do siebie tylko niektóre elementu przekazu, a i te wykrzywiając według własnych umysłowych predyspozycji. Nie czyta się zatem tej książki łatwo, skupienie na każdym słowie, a wręcz znaku interpunkcyjnym, jest niezbędne, by spróbować przeniknąć woale, jakie oddzielają Sylwię od nas. Nie sposób nie docenić przy tym kunsztu autorki, która nawet na moment nie odpuszcza, nawet jednym zdaniem nie wycofuje się z tej formy opowieści, jaką narzuca nam od początku – to powieść skonstruowana i napisana perfekcyjnie, w której zapominamy, że czytamy fikcję, zdaje się nam raczej, że to zapis prawdziwego monologu osoby intelektualnie innej od nas, fascynującej, ale i chwilami przerażającej.   

Katarzyna Kubicka, Ballada o Sylwii

Świat Książki 2019 

%d bloggers like this: