recenzja

Uzdrowisko pod melancholią | Barbara Kilicka, Zdrój

W „Zdroju” Barbara Klicka odmalowuje słowem kruchość człowieka w obliczu systemu jaki tworzą lekarze, personel i stali bywalcy uzdrowiska. Obdarza przy tym swoją bohaterkę taką introwertyczną melancholią, która bywa urocza, ale też nie daje wytchnienia.

W tej zaprawionej liryczną nutą niemal poetyckiej opowieści prozą obserwujemy życie sanatoryjne, z jego licznymi rytuałami i strukturą, tą oficjalną i nieoficjalną. A w końcu i to życie po zabiegach, kuracjach, masażach leczniczych i kąpielach borowinowych. Ale to tylko jeden plan. Bo bohaterka Klickiej – Kama – przyjedzie tu na rehabilitację po operacji, ale będzie wspominała też swoje wcześniejsze turnusy w sanatorium dziecięcym.

I tak w drugim planie cofamy się z bohaterką o trzydzieści lat, by znaleźć się w innym sanatorium, tym razem w placówce uzdrowiskowej dla dzieci. One, podobnie jak starsi bywalcy, również budują własną hierarchię, strukturę i powiązania pomiędzy światem wewnętrznym, w pokoju i światem zewnętrznym, tyle że w tym przypadku świat zaczyna się za drzwiami sanatoryjnej sali, z pielęgniarkami, salowymi, woźnym, a kończy na parkanie okalającym sanatorium.

Świat uzdrowiska dziecięcego odmalowany został przez autorkę inną kreską i w bardziej stonowanych, sepiowych barwach, choć do czasu: w scenie wyprawy poza płot ośrodka obraz nabiera bardziej intensywnych barw, bardziej może nawet, niż świat opisany w warstwie opowiadającej o „dorosłym” uzdrowisku. Świat sanatorium dla dorosłych mimo że zdaje się być naszkicowany grubszym ołówkiem, a można też powiedzieć, że mocniej odbitą czcionką, zdaje się być bowiem bardziej barwny, choć jednocześnie oniryczny, rozmazany, pastelowy. Koresponduje to z opisem bohaterki, którą Klicka obdarza introwertyczną melancholią, na swój sposób uroczą, ale jednocześnie niedającą Kamie odpocznienia.

Podczas czytania rozdziałów o sanatorium, do którego jej dojrzała bohaterka przywiozła w za ciężkiej walizce kalosze, płaszczyk, piętnaście par skarpet, kostium, czepek i wszystko inne, co jej zdaniem mogło się przydać podczas trzydziestu dni turnusu, można odnieść wrażenie, że autorka opisuje rzeczywistość w swego rodzaju rozmyciu, zatarciu konturów i zaniku kontrastów. Można pokusić się tu o porównanie tych przedstawień z inną dziedziną sztuki – malarstwem i tak jak na obrazach, szkicach i pejzażach J. M. W. Turnera widzimy rozmyty kontrast miedzy nieokiełznanym żywiołem uosabiającym z jednej strony siły przyrody z drugiej zaś nieczułą i niezdolną do interakcji z człowiekiem siłę natury. Najlepiej oddaje to miejsce i czas obraz tego malarza zatytułowany „Wodospad Reichenbach: tęcza”. Susie Hodge w „Krótkiej historia sztuki. Kieszonkowym przewodniku po kierunkach, dziełach, tematach i technikach” tak napisała o tym dziele: „uchwycony na nim został efekt mokrej mgiełki rozbijającej się o skały. Małe postacie ludzkie pokazują skalę zjawiska i ich kruchość w obliczu sił przyrody”. I właśnie tę kruchość człowieka w obliczu czegoś większego oddaje też „Zdrój”. W tym przypadku krucha jednostka zderza się jednak z systemem jaki tworzą lekarze, personel i stali bywalcy uzdrowiska.

Klicka odrębność obu opisanych światów zaznacza w jeszcze inny sposób. Oto w „dziecięcym” sanatorium nad młodymi rekonwalescentkami pieczę trzyma siostra Dorotka, ale dziewczynki to obdarzone dorosłymi wersjami imion Marzeny czy Marty. W drugim sanatorium odwrotnie: nad pensjonariuszkami i pensjonariuszami czuwa doktor Krystyna Dziarska, ale pokoje zaludniają Zosie, Bogusie, Beatki i Dorotki. Scala te dwa pozornie odległe światy Kama, Kamila, Kamilka, która prowadzi nas po wyłożonych dywanami podłogach uzdrowiskowych korytarzy od wanien z borowiną do wanien z kąpielami perełkowymi, od masażysty pana Mariusza, czy raczej Mariuszka, do zakamarków, w których bohaterka spotka innego pensjonariusza. I tylko jak w porządnym filmie z poprzedniej epoki, gdy dojdzie do małego tête-à-tête, autorka przebiegu samego spotkania nie opowie wprost, lecz będzie kazała nam domyślić się go ze wspomnień odblasków kryształków z żyrandola rodziców, odbijających się na karku i „porannych, promiennych plam” na parapecie.

Barbara Klicka opisuje świat sanatoriów z wielką wnikliwością i znajomością realiów, ukazując panujące tam relacje pomiędzy pacjentami a tymi, którzy mają władzę wydać przepustkę, zlecić dietę, zalecić terapię. Ale pokazuje jak funkcjonują zamknięte społeczności, co z kolei przywodzi na myśl słynny eksperyment więzienny przeprowadzony przez Philipa Zimbardo na Uniwersytecie Stanforda. I chociaż tu każdy dorosły może swobodnie przerwać pobyt, to nawet wówczas, gdy mógłby dzięki temu odetchnąć od „najgorszego łóżka pod samym telewizorem” czy najgorszego miejsca przy stole, nikt się na to nie decyduje. „Zdrój” staje się zatem uniwersalną opowieścią o zagubieniu jednostki i jej poddaniu się w obliczu opresyjnego systemu.

Barbara Kilicka, Zdrój

Grupa Wydawnicza Foksal (W.A.B.), Warszawa, 2019

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading