Gdyby chcieć zdiagnozować Polskę taką, jak w serii „Susza” widzi ją Tomasz Sekielski, to byłby to kraj duszny – nie tyle z powodu niemiłosiernego upału, ile przede wszystkim z powodu zatęchłej atmosfery, w jakiej pławią się elity. Te polityczne, zatopione w niekończących się aferach i knowaniach, oraz te biznesowe, pozbawione jakichkolwiek oporów w dążeniu do celu.
Jest w powieści scena genialna, dosłowna w swym naturalizmie, a przecież symboliczna. Nie mogę opowiedzieć o niej zbyt szczegółowo, by nie odebrać czytelnikowi przyjemności z lektury, powiem tylko, że to scena, która wiele ma wspólnego ze słowem „smak”, które znajdziemy w tytule. Będziemy bowiem świadkami wyjątkowej uczty, w której nie istnieją granice tego, co może pojawić się na stole. Wokół śmierdzi hedonizmem w najgorszej postaci, ale przede wszystkim cuchnie atmosferą wszechwładzy, klubem dla elity elit, dla wtajemniczonych w najważniejsze sekrety i biznesy świata. Możemy uznać, że Tomasz Sekielski w jej opisie przesadził, że być może wyszedł poza ramy tego, co prawdopodobne, a jednak podskórnie czujemy, że taki świat może istnieć. To ten świat, w którym między jedną niespodziewaną przekąską a drugą, każdy z uczestników myśli o tym, jak przeżuć i połknąć lub wypluć swoich wrogów, albo jak zdobyć dla siebie większą porcję kosztem innych. Ta scena doskonale opisuje więc świat cyklu „Susza” – z jego rozpasaniem, brakiem jakichkolwiek oporów w dążeniu do władzy, z nieliczeniem się z nikim i z niczym, z brakiem jakichkolwiek zasad etycznych.
„Susza” to political fiction. Pierwszy tom planowanej trylogii zaczął się od krwawego zamachu terrorystycznego, w którym zginęło niemal 170 osób. Potem autor wiódł dwie przeplatające się opowieści: współczesną osnutą wokół śledztwa prowadzonego przez prokurator Agnieszkę Ossowską i retrospekcyjną, cofającą nas o kilka miesięcy przed dzień zamachu, gdzie Ossowska również prowadzi – z pozoru inne, oderwane od sprawy zamachu – śledztwo w sprawie śmierci miejscowego proboszcza. To tu, w retrospekcyjnym wątku, rozgrywa się tak naprawdę właściwa walka, pełna korupcji, przemocy, brudnych pieniędzy i skrzętnie ukrywanych tajemnic z odległej przeszłości, której finałem jest krwawa masakra.
Drugi tom cyklu rozpoczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym kończy pierwszy. I kontynuuje zarówno wątek współczesny jak i retrospekcyjny. Co prawda z pierwszego tomu wiemy już, kto zginął w zamachu, do którego doszło w pobliżu kancelarii premiera (choć dopuszczam do siebie myśl, że wcale nie wiemy, więc niecierpliwie czekam na tom trzeci), ale wciąż nie oznacza to, że poznaliśmy rozwiązanie wszystkich zagadek, które doprowadziły do tragedii. Wręcz przeciwnie – szybko rozumiemy, że nie wiemy jeszcze zbyt wiele, że jeśli zerknęliśmy dotychczas za kulisy wydarzeń, to dane nam było zobaczyć tylko niewielki wycinek prawdy.
Demony nad Sekwaną | Sabri Louatah, Dzikusy. Upiór nawiedził Europę
„Smak suszy” kojarzy się z zastrzykiem nowej – nomen omen – krwi, jaki autor aplikuje swojej historii. Ten tom jest bowiem zbudowany na zaskoczeniach, na odwróceniu znanych sytuacji. I tak na współczesnej politycznej scenie dochodzi do niespodziewanych roszad, w których pierwsze skrzypce grać zaczyna – wcześniej mocno oklapły – prezydent, któremu „świeżej krwi” dostarcza współpraca z nowym, rzutkim spin doctorem. W wątku toczącym się kilka miesięcy wcześniej świeża krew występuje już bez cudzysłowia, bo wszak badania genetyczne, komórki macierzyste, a także poderżnięte gardła młodych kobiet są tu na porządku dziennym. Krok po kroku odsłaniane są kolejne karty w grze prowadzonej przez demoniczną Karolinę van der Oord, właścicielkę kliniki oferującej bogaczom „wieczną” młodość, a także jej pomocników parających się handlem żywym towarem. Prokurator Ossowska, choć wyniszczona przez nałogi, także działa nieustępliwie, by dojść w swoim w śledztwie do zaskakujących wniosków, co – podobnie zresztą jak kilka miesięcy później, w śledztwie dotyczący zamachu – sprawi, że kobieta otrze się o realne niebezpieczeństwo.
Sekielski opanował do perfekcji budowanie intrygi, ale jego „Susza” jest czyś więcej, niż sprawnie napisanym thrillerem. To swoista diagnoza współczesnych „elit”. Bo choć poruszamy się po fikcyjnym świecie, to jest on zadziwiająco podobny do naszego. Nie dziwi więc korupcja na styku władzy i biznesu czy przymykanie oka na łamanie prawa. W ogóle nie dziwi zatem coś tak trywialnego jak zakładanie podsłuchów przeciwnikom politycznym czy tajne rozmowy w „zakrystii” – specjalnej sali dla politycznych VIP-ów w restauracji „Sowa & Przyjaciele”.
Świat „Smaku suszy” nie tyle zaskakuje, co przede wszystkim przeraża – bezwzględnością i cynizmem, traktowaniem ludzi albo jak kolejnego szczebla na drodze do większej władzy, albo jako towaru, służącego do zaspokajania wyuzdanych potrzeb i zachcianek. Towaru, który po zużyciu nadaje się już tylko do wyrzucenia. Tak jest w scenie, gdy jeden z bohaterów dla zwykłego kaprysu morduje młodą Ukrainkę, albo w tej gdy bez oporu zastawia pułapkę i poświęca dotychczasowych politycznych sojuszników (fakt, że też nie do końca lojalnych).
Tom drugi kończy się świetnym cliffhangerem, który – w oczekiwaniu na część trzecią – skłania czytelnika do snucia spiskowych teorii (też mam co najmniej jedną) i zastanawiania się, co ostatecznie okaże się prawdą. Pewne jest tylko to, że jeśli do tej pory byliśmy tak naiwni, by ufać którejkolwiek z postaci, to od teraz możemy śmiało nie ufać żadnej.
Tomasz Sekielski, Susza II. Smak suszy
Od Deski Do Deski 2017