W Czarnej nie ma białych charakterów. Nawet dzieci bywają okrutne. A cóż dopiero mówić o dorosłych. W Czarnej nie ma uczuć czystych, są tylko koślawe hybrydy, dla niepoznaki nazywane miłością. Nad Czarną unosi się cień wszechobecnej nienawiści, która musi doprowadzić do zbrodni.
„Seria Na F/Aktach” wydawnictwa Od Deski Do Deski to cykl powieści dokumentalnych, opartych na prawdziwych wydarzeniach. Ale to od autora zależy, jak z owymi wydarzeniami postąpi. Wojciech Kuczok postąpił jak na pisarza przystało: napisał powieść uniwersalną, dla której nie ma znaczenia to, że została zainspirowana autentyczną zbrodnią, spisaną gdzieś suchym językiem sądowych akt. Może nawet świadomość, że w tle tej historii leży prawda, chwilami przeszkadza w lekturze. Czy dialogi są fragmentami przesłuchań? Czy opisy są oparte na wizji lokalnej? Czy sama zbrodnia odbyła się dokładnie tak jak czytamy?
Te pytania – choć muszą się u czytelnika pojawić – ostatecznie nie mają przecież żadnego znaczenia, dlatego zachęcam do czytania „Czarnej” nie jako reportażu (bo nim nie jest), ale raczej jako psychologicznego kryminału, napisanego niepowtarzalnym językiem, pełnym fraz z pogranicza baśni i poezji, nieoczywistych neologizmów jak owe „kaczkobiady” stanowiące kwintesencję małomiasteczkowości Czarnej, miasteczka tak dusznego, że w jego granicach „nie ma odległości, do których pokonania potrzebny byłby samochód”. Język odgrywa w „Czarnej” rolę kluczową. Specyficzna fraza Kuczoka przynosi ze sobą niepowtarzalne gry homofonicznością i homonimicznością słów, które łącząc się ze sobą brzmieniem, zaciskają się jak sieć, zagęszczając atmosferę opowieści. Podkreślają homogeniczność małych społeczności, którym obce jest zrozumienie dla każdego, kto wyłamuje się z norm.
Taki język nie tylko buduje nastrój. Skutecznie ratuje też opowieść, każąc przeczytać ją do końca. Rzecz jest przecież banalna – nie w samej zbrodni, lecz w tym, co do niej doprowadza. Ileż to razy słyszeliśmy o romansie żonatego i dzieciatego mężczyzny i o kochance, której uczucia wyrastają ponad składane z obu stron deklaracje? Odejdzie od niej dla mnie? Kiedy to zrobi? Dlaczego tego nie robi? Gdyby pozwolić tej historii toczyć się w rytm tradycyjnej narracji, zapewne mało kto dotrwałby do zaskakującego finału i nawet obietnica odpowiedzi na pytanie: kto, kogo i za co zabił, mogłaby się nie okazać wystarczająca. Szkoda by było, bo Kuczok wziął na warsztat historię opierającą się na wielkiej namiętności, rozumianej a to jako wybujały erotyzm, a to społeczny ostracyzm, szczucie I rodzinna nienawiść, a to w końcu jako pełna pasji zbrodnia. „Czarna” jest więc – wbrew tytułowi i okładce – zdecydowanie bardziej czerwona: jak ogień uczuć i jak krew.
Jeśli jest „czarna”, to w diagnozie nas samych: częściej naiwnych, wiarołomnych, zawistnych, mściwych i słabych, niż wielkodusznych, uczciwych i wybaczających. Kuczok portretuje przecież nie tylko miasteczko z sądowych akt, ale też każde inne miasteczko, wieś, dzielnicę, pokazując uniwersalne mechanizmy i uniwersalne uczucia. Tak, wychodzi od banału, od powtarzalnych zachowań i emocji, by tym lepiej podkreślić zwykłość i powszechność zła, które w sobie nosimy i którym „obdarzamy” innych. Można by się nawet zastanawiać czy przez to nie usprawiedliwia, a przynajmniej nie tłumaczy zbrodni, czy nie mówi nam: w otaczających was czerni coś takiego zwyczajnie musiało się wydarzyć. Czy gdybyście byli na miejscu moich bohaterów, coś powstrzymałoby was przez podobnymi czynami? Przecież macie w duszach ten sam mrok.
„Czarna” nie zostawia nadziei, raczej refleksję nad złem, które jest i zawsze będzie nieodzowną częścią „człowieczeństwa”.
Wojciech Kuczok, Czarna
Od Deski Do Deski 2017