Jest osobą znaną z ekranu telewizora, wielokrotnie nagradzanym dziennikarzem, zdobywcą Grand Press, a od kilku lat także autorem poczytnych thrillerów, a jednak w kameralnej knajpce na obrzeżach warszawskiego Mokotowa nikt nie zwraca na nas uwagi. Możemy więc swobodnie porozmawiać o tym, co w jego najnowszy cyklu – „Susza” – najważniejsze: o niezdrowych powiązaniach między wielką polityką, biznesem i światem przestępczym.
– Nie piszę powieści z kluczem. Gdybym chciał komuś dołożyć, ujawnić coś, to napisałbym literaturę faktu. Oplatam fabuły wydarzeniami prawdziwymi lub nie do końca zmyślonymi, ale wiem, że czytelnik biorąc moją książkę do ręki, będzie rozumiał, że to jest fikcja, że to jest thriller polityczny, zahaczający o kryminał, że to tylko efekt mojej wyobraźni – zastrzega Tomasz Sekielski*. I zapowiada napisanie kolejnej, bardzo mrocznej, powieści oraz reportażu, „o którym będzie głośno”.

Przemysław Poznański: Czym jest „Susza” – diagnozą chorych układów na styku polityki i biznesu i świata przestępczego czy może tylko – albo aż – prognozą, ostrzeżeniem?
Tomasz Sekielski: Po części jest i jednym, i drugim. Od lat w świecie polityki i biznesu nie jest dobrze. Wystarczy spojrzeć choćby na działania komisji weryfikacyjnej. Można ją różnie oceniać, ale niewątpliwie odsłania układy wokół reprywatyzacji, często wręcz mafijne. Podobnych historii, także w innych miastach, gdzie polityka styka się z biznesem i z przestępczością zorganizowaną, można znaleźć więcej. Widzi się to też w opowieściach świadka koronnego „Masy”, nawet jeśli są czasem podkoloryzowane. Jako dziennikarz, sprawozdawca parlamentarny, relacjonowałem aferę Rywina, byłem przy komisji badającej tzw. aferę Orlenu, wyciągałem sam wiele newsów i pokazywałem gigantyczne nieprawidłowości. Wszyscy wiemy, że to bagno funkcjonuje, ale omijamy je szerokim łukiem uznając, że taka jest rzeczywistość. Nie tylko u nas – nie jesteśmy jedynym krajem na świecie, w którym wielki biznes chce wywierać wpływ na politykę. Parę lat temu okazało, że istniały tajne konta kanclerza Niemiec Helmuta Kohla i jego partii, na których zbierano łapówki od różnych firm. Wydawałoby się, że w przypadku takiego kraju jak Niemcy nic takiego nie powinno się było zdarzyć. Była też we Francji gdy okazało się, że syn prezydenta Mitteranda był zamieszany w handel bronią. Pieniądz i władza lubią siebie i się przyciągają. A ponieważ nie wszystko można zrobić legalnie, pojawiają się działania przestępcze. To jest faktem i nie jest wielkim odkryciem z mojej strony.
I nie przejaskrawiasz?
– Pewnym przejaskrawieniem, a jednocześnie ostrzeżeniem, o które pytałeś, jest sytuacja, gdy polityk z „Suszy”, w tym przypadku minister sprawiedliwości, ma absolutną pełnię władzy, kontroluje prokuraturę, a jednocześnie ma kontakty biznesowe z osobą, która, umówmy się, niewiele ma wspólnego z działaniami etycznymi i daleko przekracza granice prawa. Ten człowiek, ze względu na władzę, którą posiada i która daje mu poczucie politycznej nieśmiertelności, w pewnym momencie w ogóle zapomina o tym, że powinien stać na straży prawa. Wydaje mu się, że to on jest prawem. Jeśli on coś robi, to tak można. Wskazuje, kto jest zły, jednocześnie nie stosując się do zasad, które powinny obowiązywać każdego obywatela w kraju. To jest moja przestroga: oddawanie pełni władzy politykom i służbom specjalnym nie może się dobrze zakończyć, ponieważ ludzie są tylko ludźmi. Każdy człowiek ma swoje słabości. To jest niebezpieczne, jak niebezpieczne jest pozostawienie służb poza kontrolą. Nie jestem pierwszym pisarzem, który to porusza. Od dawna trwa dyskusja o swobodach obywatelskich i o tym, gdzie państwo przejmuje krok po kroku władzę nad obywatelem. Obywatel bowiem często godzi się raz na odebranie części swobód w imię innych wartości, potem robi to drugi raz, aż w pewnym momencie orientuje się, że już nie ma żadnego pola manewru, że oddał zbyt wiele. Widać to w „Folwarku zwierzęcym” George’a Orwella, gdzie zwierzęta wybijają się na niepodległość, ale nagle zaczynają rządzić świnie i te świnie krok po kroku przejmują władzę, niepostrzeżenie zmieniając prawa. I nagle okazuje się, że wszystkie zwierzęta są równe, ale świnie są równiejsze. Żyjemy w czasach, w których trzeba bez przerwy przypominać, że swobody obywatelskie to coś delikatnego, niezwykle wrażliwego na działania polityków. Musimy o tym pamiętać i nie pozwalać, by krok po kroku politycy przejmowali nad nami władzę. Oni są ludźmi wynajętymi do tego, aby w naszym imieniu zarządzać państwem, strukturą administracyjną, a nie nami. Mają wprowadzać prawa, które mają nam służyć, ale nie są naszymi władcami.
Jaki świat, tacy bohaterowie. Nie ma u ciebie w zasadzie postaci jednoznacznie pozytywnych, nawet prokurator Agnieszka Ossowska, choć chce dobrze, ma swoje liczne słabości.
– Nigdy nie było u mnie dobrych bohaterów w stylu hollywoodzkim, którzy przyjadą na białym koniu i naprawią świat, a przy tym nawet nie przeklną. Bo takich ludzi nie ma. Pokazuję świat takim, jaki jest. W tej grze, jak mi się wydaje, gdzie się ściera władza, biznes i działalność przestępcza, nawet ci bohaterowie pozytywni to ludzie z pewną skazą. Pracuję właśnie nad serialem dokumentalnym, który ma roboczy tytuł „Kryminalne Trójmiasto”, gdzie narratorem będzie policjant o pseudonimie „Majami”, człowiek, który przez lata infiltrował środowisko przestępczości trójmiejskiej, był agentem pod przykryciem, czyli współdziałał z mafiosami. Ale sam przyznaje, że nie jest postacią do końca czystą. Miał swoje wpadki, miał moment, gdy zszedł na złą drogę. Ale gdy ocenia się go całościowo, to zrobił więcej dobrego niż złego. Myślę, że tacy są dzisiejsi bohaterowie i musimy za każdym razem zważyć ich czyny. Prokurator Ossowska ma swoje problemy z alkoholem i z życiem, ale jak się spojrzy na jej pracę, to okazuje się jedną z tych uczciwych, nawet jeśli zawala pewne rzeczy przez to, że jest na kacu. Dzisiejsi bohaterowie mają skazy, ale dzięki temu są bardziej krwiści, bardziej prawdziwi.

Prawda w powieści może objawiać się na wielu poziomach. Prawdziwe może być tło, ale prawdziwe mogą być też główne wątki fabularne. Opierasz fabułę na faktach?
– Nie piszę powieści z kluczem. Gdybym chciał komuś dołożyć, ujawnić coś, to napisałbym literaturę faktu. Piszę literaturę sensacyjną, bo jest to dla mnie odskocznia od mojej codziennej pracy. Oczywiście opisywane miejsca są takie jak w rzeczywistości, realia prawne, w jakich poruszają się bohaterowie, również. Samochód danej marki działa i wygląda tak jak naprawdę. Ale to nie jest reportaż. To jest zabawa. Dlatego główne fabuły są u mnie fikcyjne. Oplatam je tylko wydarzeniami prawdziwymi lub nie do końca zmyślonymi. Fakty wzbogacają fikcję, dają też czytelnikowi dodatkową zabawę, choćby wtedy, gdy dla żartu wkładam do książek prawdziwe przemówienia polityków. Są czytelnicy na tyle czujni, że są w stanie to wychwycić. Taka jest konwencja gatunku. Cały czas myślę o tym, żeby wziąć znane wydarzenie, nawet katastrofę w Smoleńsku, i wokół tego zbudować fikcyjną historię. Myślę, że minęło już tyle czasu od tamtych tragicznych wydarzeń, że nikt mi nie zarzuci szargania pamięcią ludzi. Ale jeśli to zrobię, to wiem, że czytelnik biorąc tę książkę do ręki, będzie rozumiał, że to jest fikcja, że to jest thriller polityczny, zahaczający o kryminał i nie należy go brać jeden do jeden, że to tylko efekt mojej wyobraźni. Chcę pisać książki, które sprawiają ludziom frajdę, dają trochę do myślenia, ale przede wszystkim są dobrą rozrywką. Jak dowiaduję się, że ktoś zawalił cały dzień i noc, żeby przeczytać moją książkę, to bardzo mnie to cieszy. Właśnie po to piszę te książki.
Przede wszystkim jesteś dziennikarzem. Pomaga ci to w pisaniu powieści sensacyjnych czy przeszkadza?
– Moje doświadczenie reporterskie pomaga mi w konstruowaniu fabuły, pomaga mi w pisaniu. Przejawia się to choćby tym, że opisuję tylko te miejsca, w których byłem. Jeśli więc umieszczam akcję podczas wojny na wschodzie Ukrainy, to dlatego że wiem jak to wyglądało, bo tam byłem. I po stronie ukraińskiej i po stronie separatystów. Czasem słyszę rodzaj wyrzutu: ty dziennikarz, autor filmów dokumentalnych, piszesz literaturę sensacyjną. A przecież nie ma w tym nic złego. Może za literaturę sensacyjną nie zdobywa się Nobla, ale nie mam takich aspiracji.
Nagrody zdobyłeś jako dziennikarz. I to te najważniejsze, z Grand Press włącznie.
– I dlatego jeśli chodzi o nagrody, to trochę jestem już zaspokojony (śmiech).
A skąd w ogóle pomysł, żeby pisać powieści? Katarzyna Bonda w rozmowie ze mną przyznała, że zaczęła pisać prozę nieco z nudów, czekając w redakcji na sprawdzenie oddanego tekstu.
– To było moje marzenie, a staram się w życiu realizować marzenia. Kiedyś byłem we wsi Koterka, gdzie znajduje się przepiękna drewniana cerkiew, a obok niej staw. Nie było tam nikogo oprócz mnie. Siadłem sobie na ławeczce i nagle wyobraziłem sobie pierwszą scenę filmu z trupem, który pływa w tym stawie i z tą piękną panoramą na cerkiew. Zacząłem wymyślać, co się mogło wydarzyć i nagle zdałem sobie sprawę, że mam ułożoną w głowie całą historię. Już wiem dlaczego trup się tam znalazł, wiem kto zabił. A to się zeszło z moim odejściem z TVN.

Miałeś kilka miesięcy wolnego – odszedłeś w kwietniu 2012 roku, a pracę w TVP zacząłeś w styczniu 2013 roku.
– Dlatego powiedziałem sobie: albo teraz albo nigdy. Mam tyle czasu, że jeśli nie napiszę tej książki w tej chwili, to już nigdy nie się na to nie zdobędę. No i napisałem „Sejf” dla wydawnictwa Rebis. Jestem wdzięczny Grażynie i Tomaszowi Szponderom [właścicielom Rebisu – red.], że zaryzykowali i wydali powieść debiutanta w dziedzinie beletrystyki. Książka została dobrze przyjęta, bardzo dobrze się sprzedała, no i uznaliśmy, że powinna być kontynuacja. Na szczęście już kończąc „Sejf” wiedziałem jak można by go kontynuować. I dobrze się stało, bo pisanie wciąga, kreacja równoległego świata to coś niesamowitego. I mimo pewnego zmęczenia fizycznego i psychicznego, które przychodzi, gdy się już kończy pisanie książki, to wystarczy kilka dni i człowiek chętnie siadłby i pisał dalej.
Ale w przypadku drugiego tomu „Sejfu” nie miałeś już tyle czasu. Jak sobie poradziłeś?
– Musiałem się trochę spinać, ale drugą część napisałem w wakacje, trzecią zresztą też. Teraz jest trochę inaczej – nie robią już na bieżąco programów cyklicznych, więc pewnie w tym roku ukażą się aż dwie moje książki – kolejny tom „Suszy”…
Pod tytułem?
– „Kolor suszy”. Premierę planujemy na październik, choć może uda się wcześniej. Na pewno będzie w niej kolor i będzie ta tytułowa susza, która do tej pory albo pachniała, albo smakowała. W trzeciej części stanie się do końca jasne, dlaczego to właśnie susza. Jasne, fabuła rozgrywa się w trakcie upałów, ale żeby zaraz susza? Trzeci tom da na to odpowiedź.
A druga z zapowiadanych na ten rok książek?
– Druga książka to reportaż, książka z gatunku literatury faktu. Mam w głowie ileś historii, których nigdy nie pokazałem widzom, bo na przykład temat był zbyt ciężki jak na telewizję. A jeśli nie, to możliwe, że napiszę kolejną powieść, którą mam w głowie. Tam dopiero będzie mroczna historia!
Przyznałeś, że gdy zaczynałeś pisać „Sejf”, nie miałeś jeszcze planu kontynuacji. Ale z „Suszą”, jak się zdaje, było zupełnie inaczej. Druga część ściśle zazębia się z wątkami pierwszej – i to we wszystkich warstwach czasowych. Wydaje się niemożliwe wymyślenie tego dopiero po zakończeniu pisania części pierwszej.
– Rzeczywiście. „Susza” od początku była zaplanowana jako trylogia. Musiałem więc sobie ułożyć w głowie skąd i dokąd ta historia zmierza. Stworzyłem postaci (zawsze dopieszczam nazwiska, czasem potrafię parę stracić na to parę dni) oraz kalendarium. Kiedyś robiłem to na kartce, teraz wykorzystuję program do diagramów. Jak rozrysuję sobie diagram, to wiem, czego nie wiem. Wiem, czego muszę się podowiadywać, żeby historia była jak najbardziej wiarygodna.
Przed napisaniem pierwszej książki przeczytałem „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” Stephena Kinga i wbiłem sobie do głowy, żeby pozwolić powieści żyć swoim życiem i pozwolić bohaterom podążać drogą, którą oni chcą podążać. Kiedy czytałem o tym, to nie do końca wiedziałem, o co chodzi Kingowi, ale gdy sam zacząłem pisać, zrozumiałem – rzeczywiście powołuje się do życia postaci, które w pewnym momencie przejmują kontrolę nad opowiadaną historią. I tak przy „Zapachu suszy” okazało się – przez to, na co pozwoliłem bohaterom – że punkt B, do którego zmierzam, będzie w innym miejscu, niż planowałem. Gdy siadłem do „Smaku suszy”, to też rozrysowałem dokładny szkic powieści, a jednak zgodnie z planem szło mi tylko do połowy. Potem nagle nadszedł zakręt i okazało się, że punkt B wróci być może tam, gdzie miał być kiedyś, albo może przesunie się w jeszcze inne miejsce. Wiem jak ma się potoczyć cześć trzecia, ale nie ma pewności, że zakończy się tak, jak to sobie założyłem przed rozpoczęciem „Zapachu suszy”.

Zdradzisz, o czym miałaby być twoja kolejna powieść? Ta „mroczna”.
– Mieszkam na Podlasiu ładnych kilka lat, naczytałem się o strzygach i innych stworach zamieszkujących lasy, więc nic dziwnego, że pomyślałem o stworzeniu powieści łączącej kryminał z rzeczywistością magiczną. Chcę spróbować thrillera ocierającego się o horror, który jednocześnie ożywi podlaskie legendy, sprawi, że nabiorą realnego kształtu. To będzie powieść trochę w klimacie Stephena Kinga. Ale mam też pomysł na inną powieść, o której jednak nie chcę na razie mówić.
A reportaż?
– O tym powiem, jak już się uda. Bo wtedy będzie o tej książce głośno.
Pierwsze książki wydałeś w Rebisie, „Susza” ukazała się w wydawnictwie Od Deski Do Deski, które prowadzisz z żoną. Jak się pisze dla swojego wydawnictwa?
– Kiedy piszę książkę, traktuję moje wydawnictwo jako zleceniodawcę, a Anię, moją żonę, jako wydawcę, który stoi z tym batem deadline’u nade mną. Myślę, że dla wydawnictwa, którym kieruje żona, pisze się chyba trudniej, bo wyobraź sobie sytuację, że ona zaplanuje np. kampanię reklamową, a ja miałbym nie wywiązać się ze zobowiązań. Naraziłbym się nie tylko szefowej wydawnictwa, ale i mojej żonie.
Rozmawiał Przemysław Poznański
Zdjęcia Rafał Meszka
Tomasza Sekielskiego można oglądać na jego kanale na YouTube
*Tomasz Sekielski – dziennikarz śledczy, reporter, korespondent, pisarz i reżyser, pomysłodawca i założyciel wydawnictwa „Od deski do deski”. Jest twórcą wielu programów telewizyjnych (m.in. Prześwietlenie, Teraz My!, Czarno na białym, Po prostu), a także filmów dokumentalnych (m.in. Władcy marionetek). Jest autorem bestsellerowej trylogii „Sejf” oraz cyklu „Susza”. Wyróżniony prestiżowymi nagrodami: m.in. Dziennikarz Roku, Grand Press, Wiktory, Telekamery, Niptel. Przez dwa lata, w programie „Po prostu” na antenie TVP1 ukazywał się jego 45-minutowy reportaż nt. najważniejszych lub najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń na świecie np. nt. morderstwa Litwinienki, kartele narkotykowe w Meksyku, problemy żołnierzy walczących na froncie na Ukrainie, obozy dla uchodźców (Calle) i terroryzm.