felieton

29 lutego | Felieton Dawida Kornagi

Były już setki tekstów o tym, jak to jest, kiedy wypada 29 lutego. Są tacy w naszej kulturowo-geograficznej bańce, to nie żart, co autentycznie mają depresję, że urodzili się właśnie wtedy. Pytają niczym w jakimś standup’owym tekście: mamy obchodzić urodziny co cztery lata? O dniu, który zdarza się raz na cztery lata pisze w lutowym felietonie Dawid Kornaga.

Dawid Kornaga, fot. Rafał Meszka

Jasne, że nie. Ale… To wszystko jest bardziej skomplikowane. Słowa oraz cyfry potrafią zaklinać rzeczywistość niczym paragrafy kodeksu cywilno-prawnego. Jak feralne imię czy nazwisko. Trudno wtedy udawać, że cię to nie dotyczy, skoro tym bardziej cię dotyczy.

Jak wiadomo, „winę” ponosi rok przestępny, który ma 366 dni zamiast 365, jak tak zwany zwykły rok. Dodatkowy dzień, czyli właśnie ów słynny 29 jest adoptowany do lutego, aby dopasować rok kalendarzowy do roku astronomicznego. Dlaczego tak się dzieje, proszę sobie wyszukać w necie lub zapytać AI. Ma to ogólnie jakieś uzasadnienie w „wyrównywaniu” godzin, co wytłumaczą nam astronomowie, a my raczej bez szemrania się z nimi zgodzimy. W przeciwieństwie do ustaleń podkomisji smoleńskiej z nieświętej pamięci Macierewiczem i jego wysoko płatną na koszt państwa watahą „profesjonalistów”.

Skazani na Shawshank

Nie mam z natury smykałki do matematyki. Rachowania i wyrachowania. Kasę potrafię liczyć, lecz to kres moich możliwości. Wszelkie zestawienia potencjalnych zysków z lokat to dla mnie jakiś tarot razy dziesięć. Natomiast 29 lutego jest jak najbardziej realny. Dopóki ludzkość będzie istniała, to on sobie od czasu do czasu wskoczy w kalendarz. My dawno się rozpadniemy na cząstki elementarne, zaś 29 lutego jak nigdy nic będzie sobie nadal istniał, pokazując kolejnym generacjom, że tak właśnie musi być i tyle.

Świadomy nieuchronności ustaleń naukowych, wiem, że interesują mnie w przekorny sposób ci skazani na Shawshank, ci, którym coś wypada lub wypadło właśnie 29 lutego. Mieli pecha się wtedy urodzić albo umrzeć, ciekawe, czy ktoś ośmieli się wziąć 29 lutego ślub? Pewnie tacy się znajdą, śmiałków nigdy nie brakuje, jak planktonu dla wielorybów; robią to niby dla przekory, a potem oszczędzają na rocznicy, bo wychodzi im co cztery lata…

Zapowiedziana zbrodnia

Można sobie heheszkować z powyższych sytuacji i scenek obyczajowych, jednak kwestia roku przestępnego oraz o dzień wydłużonego lutego to ciekawa platforma dla różnych działań. Szczególnie eventowo-kulturowych.

Wyobrażam sobie kryminał pod oczywistym, bo jakże by inaczej tytułem „29 lutego” (a może taki już jest, nie chce mi się googlować), kiedy to co cztery lata podmiejskie miasteczka atakuje seryjny morderca. Jego antagoniści z komendy w Milanówku, po kolejnej wyjątkowo krwawej zbrodni, mają potem niezły fajrant, wiedząc, że psychopata zaatakuje ponownie wiadomo niestety kiedy. Mogą więc wręcz leniwie prowadzić sobie śledztwo. W końcu udaje się im ustalić, gdzie tym razem chory typ spróbuje dokonać kolejnej jatki. Wszystkie siły przygotowane, by go schwytać przed wyrządzeniem zła. I teraz drama: nagle ów oprawca robi wyjątek i wprowadza bez krzty litości w życie swój plan anihilacji kolejnej podmiejskiej rodzinki, lecz tym razem 28 lutego…

Jak widać, 29 to nie zawsze 29.

Przeczytaj także:

An einem Sonntag im August

Można, szyjąc dalej tę narrację, odciążyć Państwową Komisję Wyborczą i zmienić system wyborczy: żeby wybory do Sejmu i Senatu organizować konstytucyjnie tylko 29 lutego.

Lecimy dalej. Szukasz oryginalnej nazwy dla swojej klubokawiarni? Proszę bardzo, kto z potencjalnych bywalców czy turystów nie zechce się tu zaczekować i w ogóle zjawiać się regularnie w miejscu, które nazywa się tak obłędnie, bo 29 lutego. Google Maps pokocha tę lokalizację zaraz po jej rejestracji w systemie geolokalizacyjnym.

To przy okazji przypomina mi równie unikalną nazwę berlińskiej knajpy, położonej przy Kastanienallee 103. An einem Sonntag im August, czyli Pewnej sierpniowej niedzieli albo w mniej poetyckim tłumaczeniu: W niedzielę w sierpniu. Koncept samej nazwy pochodzi od tytułu włoskiego filmu z 1950 roku w reżyserii Luciano Emmer. Tak czy owak An einem Sonntag im August tak mnie ujęło, że odegrało ważną fabularnie rolę w mojej powieści Berlinawa.

Coś, co zapamiętasz

Jeśli czujemy nieposkromioną chęć wyróżnienia się, pokazania się światu lub tylko sobie (choć lepiej światu), warto właśnie 29 lutego zrobić coś wyjątkowego. Nie chodzi mi bynajmniej o jakąś krzywdzącą kogoś aktywację. Bardziej o to, co postaramy się realizować dokładnie co cztery lata i tylko tego dnia. Pomaluję sąsiadowi rdzewiejący mocno płot na własny koszt? Proszę bardzo. Jestem wierzący, lecz wreszcie tego dnia wyznam spowiednikowi ostatecznie wszystkie moje grzeszki? Nie ma sprawy, niech ma fun. Przeczytam w jeden dzień niezwykle obszerną książkę, zacznę o godzinie 00:01, będę czytać do oporu, nie jedząc, a jedynie pijąc, by wyrobić się brawurowo do końca doby! Właśnie ten deseń czynności.

29 lutego. Tylko dzisiaj. Ogarnij się więc, jak to mówią, i zrób coś, co zapamiętasz do następnego 29 lutego.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading