recenzja

Z Bogiem na ostro | Shalom Auslander, Żal po napletku

Shalom Auslander w swej pełnej cierpkiego humoru autobiograficznej prozie wykrzykuje pozbawiony wszelkich hamulców żal wobec Boga, stający się w gruncie rzeczy wyznaniem wiary, choć i sprzeciwem wobec absurdów, jakimi karmi wiernych religia. O „Żalu po napletku” pisze Przemysław Poznański.

Tyrada Auslandera, jego protest przeciw ortodoksyjnemu wychowaniu, jakiemu poddany w dzieciństwie został w żydowskiej rodzinie mieszkającej w miasteczku Monsey w stanie Nowy Jork, to opowieść utrzymana w poetyce stand-upu, skrząca się od chwytliwych bon motów, podszytych humorem cytatów, których ze względu na ich dosadność może nie chcielibyśmy wyszywać na makatkach, ale z radością zacytujemy podczas imprezy. To przekraczający niejednokrotnie granice między sacrum a profanum monolog, który jednak w istocie okazuje się być z gruntu bogobojnym krzykiem o litość.

Nie krzykiem pełnym pokory, nie błaganiem, które – co jak wie Auslander, choćby na przykładzie biblijnej opowieści o Hiobie – nie przynosi najczęściej efektów, ale pełnym złości, upstrzonym inwektywami wołaniem o opamiętanie, zawarte chyba najmocniej w krótkim „Jeb się”, napisanym na karteczce wciśniętej przez narratora w szczelinę Ściany Płaczu. Nie z chęci obrażenia Boga, ale z absolutnej bezsilności wobec figury mściwego Stwórcy majaczącej jako groźba wisząca nad jego rodziną – nad żoną i mającym się narodzić synem.

„Bóg pana karze?”

W „Kompleksie Portnoya” Philipa Rotha, do którego lubi się czasem porównywać „Żal po napletku”, podszyte żalem ostrze satyry skierowane było głównie przeciw surowym moralnym zasadom matki bohatera, a żydowskość miała znaczenie jako istotny punkt odniesienia dla jej poczucia tożsamości, wpajanego na siłę synowi. U Auslandera – który do dzieła Rotha wyraźnie zresztą nawiązuje dając nam choćby scenę masturbacji bohatera, podszytą poczuciem winy, bo przecież to „mniej więcej dziewięć Holokaustów na jedno walenie konia” – źródłem krytyki jest religijna indoktrynacja, bezrefleksyjnie, niewolniczo wręcz odrzucająca wszystko, co mogłoby obrazić Boga. I choć Auslander – jak Portnoy – także pójdzie do psychiatry, to rozmowa skupi się nie na nim samym, lecz na Bogu: „- Czyli uważa pan, że Bóg pana karze? – spytał doktor Hirsch. / Byłem zszokowany jego naiwnością. / – Nie uważam. Wiem.”

Bohater, dorastający w domu, w którym w szabat dziecko nie może bawić się plasteliną, bo mógłby się na niej odbić druk z gazety, a to byłoby surowo zakazane „drukowanie”, zaś zabawa klockami mogłaby obrazić Stwórcę, który zabronił w święto „budowania”, nosi wszak w sobie od zawsze przekonanie o mściwości Boga, graniczącej z małostkowością i złośliwością. „Weź Mu nie ułatwiaj” – całkiem serio narrator upomni więc ciężarną żonę, gdy ta odkręci pod prysznicem zbyt gorącą wodę:.

„Jak Cię dorwę…”

Narratorem/bohaterem/autorem kieruje strach. Nie daje mu jednak wyrazu – jak choć Tewje Mleczarz z powieści Szołema Alejchema – poprzez podszyty ironią, ale jednocześnie pełen uniżoności dialog z Bogiem, lecz poprzez „ucieczkę do przodu”: akty buntu, słowny atak, posuwanie się do wszystkiego tego, co nie tylko może, ale wręcz musi obrazić adresata, a tym samym sprawi być może, że ten zaniecha zemsty, rozumiejąc, że i tak nie zasłuży już na (wyraźnie go rozśmieszający) większy gniew.

O ile więc Alejchemowski Tewje Zalman spyta Boga z lekkim wyrzutem, ale i uniżonością, dlaczego niektórzy mają wszystko, a inni „nie mają nic w dwójnasób”, Auslander pójdzie znacznie dalej. Gdy przemocowy ojciec, za drobne przewinienie, zamknie go wraz z bratem na całą noc w nieogrzewanym składziku, Shalom spyta swojego imiennika (Szalom to też jedno z siedemdziesięciu dwóch imion Boga): „No i jak, zadowolony? (….) Dasz mi wreszcie spokój, chuju pierdolony?”. Innym razem, gdy okaże się, że badania wskażą na problemy z ciążą, doda: „Jak Cię dorwę, to zajebię”.

Przeczytaj także:

„Wierzę naprawdę, boleśnie, straceńczo”

Sprzeciw bohatera przybiera tu najróżniejsze formy i ewoluuje, za każdym razem obnażając zresztą absurd łamanych przez bohatera praw. Jeszcze jako dziecko rozmyślnie zje hot-doga z kabanosem, a gdy dowie się, że nadzienie gum do żucia zrobione jest z wieprzowej żelatyny, ukradnie ich sześciopak z supermarketu, wysysając tylko płynne wnętrze, resztę wyrzucając, wreszcie pewnego dnia nie założy cicit, zrobi cztery kroki bez jarmułki na głowie, weźmie modlitewnik do toalety (zbezczeszczenie) i „dotknie się”. Wszystko w nadziei, że… uśmierci w ten sposób ojca, bo przecież „Mędrcy mówią, że Tora mówi, że wszystkie grzechy syna przed trzynastym rokiem życia przechodzą na jego ojca”.

Zarówno „grzechy” dziecka, jak i wyzwanie rzucane Bogu przez trzydziestokilkulatka – choć formalnie różne  – jednoznacznie dowodzą wiary. Auslander – ukształtowany przez ortodoksyjną rodzinę  i szkołę – wcale nie wyzwala się z poczucia sprawczości Boga, nie może tu więc być nawet mowy o podważaniu jego istnienia. Buduje to wyraźny kontrast między nim a jego żoną, Orli, wyraźnie wolną od kompleksów Shaloma. Wyrwanie się spod wpływów rodziny, odcięcie – jak uzna – od korzeni (co zresztą skojarzy mu się z odcięciem napletka), będzie więc tylko połowiczne, może nawet pozorne. Sam to zresztą przyzna: „wierzę naprawdę, boleśnie, straceńczo, rozpaczliwie, mocno i nieuleczalnie”.

Metafizyczny kompleks sztokholmski

Shalom do końca pozostanie więc synem swojej matki i ojca, a jeszcze bardziej synem swojego narodu, spadkobiercą ciosów zadawanych przez Boga jego przodkom. Stwórcę, który „gdy miał gorszy dzień, nienawidził nas tak bardzo, że zaczynał nas zabijać, a gdy miał dzień lepszy, tylko się przyglądał, jak ktoś inny nas zabija, i właśnie te lepsze dni nazywaliśmy „świętami”. Doprowadzi to narratora wręcz do konkluzji, że oto on i jego naród cierpią może na „metafizyczną postać kompleksu sztokholmskiego”: „Jakiś tam Pan z góry trzyma nas w niewoli już od tysiącleci, a my Go chwalimy, bronimy Jego godności, usprawiedliwiamy Go przed światem i czasem dlań zabijamy jak naziemna banda niebiańskiego guru (…)”.

To wprowadza do powieści Auslandera oczywisty element fatalizmu – on wie, że Bóg patrzy na niego i tylko szuka okazji, by mu dokuczyć. Próba przechytrzenia go poprzez modlitwę o coś, czego się nie pragnie, by w całej swojej złośliwości dał to, czego się pragnie, na pewno skończy się przejrzeniem przez Boga zamiarów Shaloma. Tak jak plan nieobrzezania syna na pewno skończy się narodzinami bliźniaków zrośniętymi napletkami. Narrator/bohater/autor tej autobiograficznej prozy próbuje zatem krzykiem i przekleństwami zagłuszyć swoje przekonanie o nieszczęściu, które i tak musi nadejść.

Troska o swoją część narodu

„Żal po napletku” – choć sprawdziłby się jako komediowy sceniczny monodram – jest opowieścią znacznie głębszą, wyrastającą poza pozornie obrazoburczą zgrywę. To paniczny wręcz krzyk strachu, wynikający z miłości do najbliższych i obawy o ich los. „Bardzo martwiłem się o tę część narodu, [żydowskiego – red.] którą miałem w domu i do której należałem” – powie nam narrator, odwołując się do trapiących go w dzieciństwie lęków. Ta troska w rzeczywistości jednak nie przeminie – w sporze z Bogiem, pełnym odniesień do Tory i prób egzegezy opisanych w niej zdarzeń, chodzi przecież tylko i wyłącznie o zapewnienie najbliższym przychylności Stwórcy. 

I stąd może owo zawieszenie narratora między dwoma światami. Stąd stawiane przez niego oskarżenie absurdów religijnego wychowania, opartego na nieracjonalnych podstawach, idzie w parze z uświadomieniem sobie niemożności wyrwania się do końca spod wpływów tego wychowania, pokonania owego „sztokholmskiego kompleksu” – nie tyle nawet właściwego narodowi, ile jednostce. Taki bohater nie zaprzeczy więc istnieniu Boga, bo takiego nieistniejącego Boga nie można by o nic prosić, choćby zwracając się do niego per „chuju”.

Shalom Auslander, Żal po napletku (Foreskin’s Lament. A Memoir)
Przełożył Maciej Stroiński
Wydawnictwo Filtry, Warszawa, 13 września 2023
ISBN: 978839611325

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading