Julia Łapińska daje nam w „Dzikich psach” studium ludzkiego wyrachowania, podsycania nienawiści, żerowania na krzywdzie innych i nieliczenia się z ludzkim życiem w imię partykularnych interesów i doraźnych celów, także politycznych ― pisze Przemysław Poznański.

Powieść jest kontynuacją „Czerwonego jeziora”, głośnej, debiutanckiej, powieści Julii Łapińskiej – opowieści, rozgrywającej się w Bornem Sulinowie, dawnym garnizonie radzieckiej armii, a dziś zagubionym w lasach miasteczku, starającym się żyć przyszłością, choć niewątpliwie odczuwającym wciąż ciężar trudnej przeszłości. Fabuła tamtej książki, prowadzona w dwóch planach czasowych, bezpośrednio czerpała z mrocznych kart powojennej historii. Tutaj autorka idzie innym tropem, nie tracąc jednak nic z wyraźnie obecnej też poprzednio wrażliwości na ważne społeczne tematy. Tam interesowała ją w dużej mierze krzywda kobiet, tu pochyla się nad złem zakrojonym na szerszą skalę: programową wręcz nienawiścią wobec inności. Głównie rasowej, choć nie tylko, bo na celowniku tych, którzy są tu nosicielami owego zła, znajdzie się każdy, kto nie zamierza podzielać ich poglądów, lub ten, kto może stanąć na ich drodze do osiągnięcia celu.
Gdy cel uświęca środki
Siłą obu książek jest jednak nie tylko opis tego zła, pokazanego tu wprost, ale i chęć przeanalizowania motywacji dopuszczających się go ludzi, a najbardziej może nawet potrzeba opisania społecznych mechanizmów, które na takie zło pozwalają. Mechanizmów wynikających tyleż z sieci lokalnych powiązań, mentalności samonapędzających się w nienawiści zamkniętych grup czy koterii, co z politycznego przyzwolenia, płynącego często z samej góry, z partyjnych gabinetów.
Autorkę „Dzikich psów” interesuje więc zarówno nienawiść programowa, jak i korespondująca z nią niejako – na pewno w wymiarze przyczynowym – podatność jednostki na egoistyczne przedkładanie własnego interesu, własnych korzyści nad dobro, a nawet życie innych. W obu przypadkach cel uświęca środki, argument korzyści zwycięża nad argumentami moralnymi.
Zamknięta przestrzeń
Aby nam ten problem zobrazować możliwie najlepiej, Julia Łapińska wykorzystuje, ale i twórczo przetwarza, tak lubiany choćby przez Agathę Christie motyw „zamkniętego pokoju”, czy raczej zamkniętej przestrzeni, a więc fabularne rozwiązanie pozwalające skupić buzujące w bohaterach emocje w jednym miejscu, poddając je niejako presji otoczenia i wyciskając z nich tym samym esencję kierujących nimi motywacji.
A jeśli wspominam o twórczym przetwarzaniu tego motywu, to dlatego, że Łapińska niekoniecznie ściśle trzyma się miejsca, czyli okolic Bornego Sulinowa, ale tak operuje fabułą, by móc doprowadzić do konfrontacji swoich bohaterów niezależnie od ich bieżącej lokalizacji. Spora część powieści bowiem rozegra się tym razem także przed Pałacem Kultury i Nauki, gdzieś między znanym pubem Kulturalna, w którym obnażone zostanie pewne kłamstwo, a znajdującym się we foyer Teatru Studio Barem Studio, gdzie dojdzie do ważnej rozmowy. Znajdziemy się też w pewnej kamienicy na Grochowie, scenerii naprawdę dramatycznych zdarzeń.
Przeczytaj fragment powieści:
Osoby dramatu
Właściwa fabuła rozpoczyna się jednak pewnej sylwestrowej nocy, w leśnej willi nad jeziorem, w której mieszka znany z „Czerwonego jeziora” Kuba Krall – zmagający się z depresją, uzależnieniem od alkoholu i syndromem stresu pourazowego były fotograf wojenny. Udręczony Krall, szukając pomocy w poradzeniu sobie z przeżytymi traumami, stał się swego czasu pacjentem psychiatry Agaty Lorenc, która – tak się składa – akurat pracuje dorywczo z uchodźcami w położonym opodal Bornego Sulinowa ośrodku dla cudzoziemców i również zjawi się na imprezie, zaproszona przez Mirę, znaną reportażystkę, kręcącą w tym właśnie ośrodku film o młodocianym uchodźcy z Iraku, Mansurze Palmanim. W gronie tych kilku osób witających z Krallem Nowy Rok znajdzie się też Franek Cichocki, Snajper, żołnierz poznany przez Kralla w Afganistanie, ale i zmagająca się akurat z własnymi problemami podkomisarz Inga Rojczyk, rzutka policjantka, którą również znamy z poprzedniej powieści.
Polowanie na czarownice
Tak zbudowana przez autorkę scena i obsada dramatu, wymagać będzie tylko jednego: zbrodni, która sprawi, że na wierzch wyjdą wszelkie wzajemne urazy, nieporozumienia, fobie, wreszcie nienawiść, często skrywana pod maską uprzejmości czy obojętności. I co oczywista, na zbrodnię nie trzeba długo czekać – wśród kanonady fajerwerków, witających nowy, 2015 rok, słychać w pewnej chwili wystrzał z broni palnej. Śmierć, którą zwiastuje, szybko obudzi nie tylko osobiste demony sylwestrowych gości, z których wielu stanie się w jednej chwili podejrzanymi, ale i znacznie większe demony – demony podniecanych przez niektóre siły fobii antyuchodźczych.
Tak się bowiem składa, że kilka dni przed sylwestrem, z domu w Silnowie, znika Bilal, syn miejscowego stomatologa Hasana Ahmadiego, a z ośrodka dla uchodźców w leżącym niedaleko Bornego Sulinowa, znika Mansur. Wystarczy iskra, plotka, przypadkowe zestawienie faktów, by rozpoczęło się polowanie na czarownice, a wraz z nim zaczął się wypełniać misternie skrojony plan zebrania politycznego kapitału, opartego na podsycaniu i skalowaniu nienawiści wobec konkretnych grup społecznych. Plan oparty tyleż na nastrojach niektórych grup społecznych, co na sile sojuszu ludzi, posługujących się skrajnie ksenofobiczną czy wręcz rasistowską retoryką, szykujących się zresztą właśnie do objęcia władzy w skali całego kraju.
Nadeszli padlinożercy
To szerokie spojrzenie na temat instrumentalnego wykorzystywania ludzi, ich obaw i uprzedzeń, w imię doraźnych celów, sprowadza też autorka do skali mikro – niejako szukając tam źródeł nienawiści jako takiej, ale i przykładów na to, że nikogo nie zna się tak naprawdę do końca i że „oni”, a więc ci, których pełne nienawiści poglądy są dla nas tak bardzo nie do przyjęcia, mogą być całkiem blisko, obok, wśród nas. I tak konflikty między uczestnikami zdarzeń obnażą karierowiczostwo, żerowanie na ludzkiej krzywdzie, za nic mające interes czy nawet życie innych ludzi, a także cynizm i pogardę dla praw czy uczuć kogoś drugiego. Julia Łapińska pokazuje nam zatem na przykładzie konkretnych jednostek, a zarazem na przykładzie całych grup, przyczyny procesu psucia się tak niby oczywistego systemu wartości, zapowiadającego być może jego zupełny upadek.
Czytelna staje się tym samym zawarta w tytule metafora, czy może jedna z metafor. Dzikie psy, przemierzające lasy wokół Bornego Sulinowa, są tu bowiem figurą tyleż realistyczną, co symboliczną. Autorka zda się nam bowiem mówić: oto nadciągnęła wataha padlinożerców, śmieciożerców. Wataha tych, którzy nie liczą się z nikim i z niczym, byle dopiąć swego, byle – metaforycznie – napełnić własny brzuch.
Tę recenzję możesz także obejrzeć:
Julia Łapińska, Dzikie psy
Wydawnictwo Agora, Warszawa, 22 marca 2023
ISBN: 9788326841361
In „Dzikie psy” (Wild Dogs), Julia Lapińska gives us a study of human calculating, fuelling hatred, preying on the harm of others and disregarding human life in the name of particular interests and immediate goals, including political ones, Przemyslaw Poznanski writes.