fragment książki

Julia Łapińska „Dzikie psy” – przeczytaj fragment | Premiera już 22 marca

Już 22 marca ukaże się powieść Julii Łapińskiej „Dzikie psy”. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora publikujemy fragment książki.

To miało być sentymentalne spotkanie po latach i wymarzony sylwestrowy wieczór na koniec trudnego roku. Za oknem mróz i śnieg, a w urokliwie położonym domu nad jeziorem kilkoro przyjaciół, których łączy zagadkowa historia. Błogi nastrój burzą cztery wystrzały i szybko okazuje się, że nie były to fajerwerki.

Fotoreporter wojenny Kuba Krall i podkomisarz Inga Rojczyk ruszają wydeptanym w śniegu krwawym tropem. Wikłają się w intrygę, która prowadzi od zaginionego chłopca z imigranckiej rodziny do prywatnych tajemnic, o jakich każdy wolałby zapomnieć.

Zamarznięte, przykryte grubą warstwą śniegu jezioro znowu staje się świadkiem niepokojących wydarzeń.

Rok po świetnie przyjętym „Czerwonym Jeziorze” nagrodzonym podczas Festiwalu Kryminalna Warszawa Julia Łapińska powraca z nową powieścią w okolice Bornego Sulinowa. Sugestywnie oddana atmosfera skutego lodem krajobrazu i precyzyjnie nakreślone psychologiczne portrety bohaterów to punkt wyjścia dla historii, która pochłania bez reszty jak ciemna, mroźna noc.

***

Inga Rojczyk niechętnie zapala światło. Dobrze wie, co zobaczy, kiedy lampa oświetli mrok połączonego z kuchnią przedpokoju. Jasna i pachnąca dotąd czystością przestrzeń domu przy Miłej zamieniła się w pobojowisko jednorazowych plastikowych opakowań po daniach na wynos. Szybko poszło. Edmund wyprowadził się zaledwie przed dwoma tygodniami. Zawsze była bałaganiarą, ale bez niego zupełnie przestała się pilnować. Podkomisarz Rojczyk wzdycha ciężko i zdejmuje oblepione śniegiem buty. Warto jednak uniknąć mokrych plam na sosnowych deskach parkietu. Zmierzając w stronę lodówki, Inga podnosi bez przekonania pudełko po pizzy i wyrzuca do kosza pod zlewem. Dziś w końcu posprząta ten syf. Ale najpierw piwo. Należy jej się po ciężkim dniu pracy. Przecież od rana marzyła, żeby zwalić się na kanapę ze schłodzonym budweiserem w dłoni. Proste przyjemności są najlepsze. Zalicza do nich także dzisiejszy trening kick-boxingu. Wygląda na to, że znów będzie ćwiczyć sztuki walki, bo z kręgosłupem lepiej. Jak powiedział fizjoterapeuta, do którego Inga regularnie chodzi, w jej wieku, kilka lat po trzydziestce, organizm potrafi zregenerować się bez inwazyjnych zabiegów. Przynajmniej jedna pozytywna informacja w parszywym grudniu, który przeczołgał ją tak, że wolałaby zapomnieć. Kiedy Inga sięga po piwo, jej wzrok natrafia na kartkę wiszącą na lodówce: „Wpadłem po resztę rzeczy. Próbowałem się dodzwonić, ale nie odbierałaś”. Podpisano M. Drobne, pedantyczne literki, jakby kreślone ręką mistrza kaligrafii. Świetnie! A więc Mundi zobaczył armagedon plastikowych opakowań. Musi odczuwać satysfakcję. Wystarczyła krótka wyprowadzka męża, aby przetestować, jak bardzo Inga sobie bez niego nie radzi. A już na pewno nie radzi sobie z utrzymaniem porządku. Podkomisarz Rojczyk zgniata kartkę. Otwiera zimne piwo i upija łyk. I jeszcze jeden. Pije szybko, łapczywie z butelki.

Zaginął jego syn, Bilal. Nie ma go już drugą dobę. Zajmuję się tym od wczoraj, ale będę potrzebował wsparcia. Chłopak ma tylko siedemnaście lat. Pojechał rano na zakupy do sklepu sportowego w Szczecinku i przepadł. Telefon komórkowy zostawił w domu. Z Silnowa wyruszył, podobno autobusem. Mieszka tam z rodzicami, bo niedawno wybudowali dom nad jeziorem. To blisko ciebie. Sprawdziłem monitoring w tym sportowym markecie w Szczecinku. Nie dojechał. Kamień w wodę.

Podrywa się, słysząc komórkę dzwoniącą w kurtce, wiszącej na korytarzu. Po tym, co stało się latem, melodia z Ojca chrzestnego źle jej się kojarzy. Zmieni ją w końcu. Rok 2015 zacznie z nowym dzwonkiem w telefonie. I to w zasadzie jej jedyne noworoczne postanowienie. Zmienić ustawienia dzwonka. Zacznijmy od czegoś niewymagającego. Poza tym nie wierzy w magię przełomowych dat. Wyciąga komórkę z kurtki. Uśmiecha się głupio do dużego lustra i odgarnia rudy kosmyk z czoła. Włosy są przetłuszczone. Trudno. Umyje jutro, na sylwestrową imprezę u Kralla. O ile zdecyduje się przyjąć zaproszenie. Przygląda się krytycznie swojej sylwetce w odbiciu. Cóż, ostatnio cały czas zamawia pizzę na wynos, ma za swoje. Choć jest szczupła, musi się zacząć pilnować.

Ojciec chrzestny nie odpuszcza. Ktoś bardzo chce pogadać. Dźwięk urywa się, kiedy Inga w końcu wyciąga komórkę z przepastnej kieszeni kurtki. Aspirant Julek Krasiński podjął trzy próby połączenia. Nie będzie oddzwaniać. Ustaliła sama ze sobą, że zaczyna konsekwentnie dbać o higienę psychiczną po pracy. Inaczej ta robota ją wypali. Wraca z telefonem na kanapę. Wytrzymuje trzy minuty. „Co tam, Julek?”.

– Przepraszam, że cię ścigam. Jest alert.

Podkomisarz Rojczyk mocniej przyciska słuchawkę do ucha.

– O co chodzi?

– Kojarzysz gabinety dentystyczne Hasana Ahmadiego? Ma dwa. Jeden w Szczecinku, a drugi w Bornem.

– Do rzeczy, Juleczku.

– Zaginął jego syn, Bilal. Nie ma go już drugą dobę. Zajmuję się tym od wczoraj, ale będę potrzebował wsparcia. Chłopak ma tylko siedemnaście lat. Pojechał rano na zakupy do sklepu sportowego w Szczecinku i przepadł. Telefon komórkowy zostawił w domu. Z Silnowa wyruszył, podobno autobusem. Mieszka tam z rodzicami, bo niedawno wybudowali dom nad jeziorem. To blisko ciebie. Sprawdziłem monitoring w tym sportowym markecie w Szczecinku. Nie dojechał. Kamień w wodę. Wcześniej, jak twierdzą rodzice, nie doszło do żadnej kłótni. Grzeczny, idealny, podobno bezkonfliktowy kujon. Trudno znaleźć jakikolwiek typowy dla jego wieku powód zaginięcia.

– Przyczyna zawsze jest, Juleczku. Po prostu jej nie znamy.

Po drugiej stronie słuchawki słychać chrząkniecie.

– Pomyślałem, że wpadłabyś dziś do Hasana Ahmadiego i jego żony. Złożyli zawiadomienie u mnie w komisariacie, ale ktoś jeszcze powinien z nimi pogadać. Zobaczyć pokój nastolatka. Wiesz, o co chodzi. – Julek wzdycha. – To co? Kobiety potrafią złapać lepszy kontakt. Na przykład moja Mariolka…

– Nie podpuszczaj mnie – przerywa mu Inga.

Z całą sympatią do Marioli, nie ma ochoty słuchać kolejnej historii o życiowej partnerce Krasińskiego.

– Jest jeszcze jedna sprawa. – Aspirant ścisza głos. – Hasan to mój dobry kumpel z koła wędkarskiego. Tydzień temu łowiliśmy szczupaki spod lodu, a tu takie nieszczęście z jego synem. Zawsze tak chwalił Bilala, taki z niego był dumny. Czuję, że jest coś, o czym on nie chce mówić. W każdym razie ze mną. Pomożesz?

– Prosisz o przysługę, a jesteś niższy stopniem. – Podkomisarz Rojczyk lubi się drażnić z Krasińskim, właśnie dlatego, że czują do siebie zawodową sympatię. – Wiesz, że jestem po pracy.

Niemal widzi, jak Julek przestępuje nerwowo z nogi na nogę po drugiej stronie słuchawki.

– Czyli pojedziesz? – naciska Krasiński. – Pogadaj z nimi, proszę. Z Bornego to kwadrans. Inga, masz tak blisko…
– Dobra. Prześlij mi adres do rodziców zaginionego chłopaka i telefony. Pa!

Wybierze się tam. A jeśli później okaże się, że to coś więcej niż bunt nastolatka? Nie wygrzebie się z poczucia winy. Młody mógł się zadekować u jakiegoś znajomego, ale zaginięcia, szczególnie w tym wieku, nie zawsze mają szczęśliwy finał. Jak dwa lata temu, kiedy trzy nastolatki skatowały rówieśniczkę, a potem zostawiły ją w lesie. Gdyby szybciej przyciśnięto wtedy te dziewczyny, ofiara pobicia żyłaby do dziś. Inga spogląda na zegarek. Wypiła pół butelki piwa, będzie musiała odczekać, jeśli ma wsiąść do samochodu. Odkłada telefon, bezwiednie przesuwa obrączkę na serdecznym palcu. Zdejmuje ją nie bez trudu. Nie będzie tego nosić! Rzuca na blat stolika. Obrączka toczy się szybko. Wygląda na to, że spadnie, ale zatrzymuje się na krawędzi. Inga znów sięga po komórkę. Szuka numeru zapisanego jako „Fotograf”. Kiedy w sierpniu poznali się z Kubą Krallem przy sprawie zabójstwa Antona, tak oznaczyła jego telefon. Początek znajomości nie wskazywał, że się zaprzyjaźnią.

– Cześć, Kuba, możesz rozmawiać?

– Jasne. Jestem w galerii. Pokazuję właśnie kumplowi efekty remontu. A za chwilę wracamy do Dąbrowicy z winami z Biedronki. Dziś przyjeżdża większość sylwestrowych gości, zaczynamy imprezę wcześniej.

– Tylko nie wypijcie wszystkiego. Cieszę się, że przebudowa galerii już na finiszu.

– Tak, to się ciągnęło w nieskończoność, ale miałem dobrą ekipę i wernisaż w nowym roku będzie terminowo!

Inga uśmiecha się, słysząc wyszukane słowo „wernisaż”. Daniel Łuszkinow udostępnił Kubie część poniemieckiego budynku, który kupił w latach dziewięćdziesiątych za grosze, i namówił fotografa, żeby przerobić go na galerię. Przejeżdżała tam wczoraj i specjalnie zatrzymała samochód. Zajrzała przez szybę. Ładnie to wygląda, zupełnie jak jakaś galeria na Kreuzbergu w Berlinie, a nie w pogarnizonowym miasteczku pośród lasów.

Młody mógł się zadekować u jakiegoś znajomego, ale zaginięcia, szczególnie w tym wieku, nie zawsze mają szczęśliwy finał. Jak dwa lata temu, kiedy trzy nastolatki skatowały rówieśniczkę, a potem zostawiły ją w lesie. Gdyby szybciej przyciśnięto wtedy te dziewczyny, ofiara pobicia żyłaby do dziś.

– Mam nadzieję, że wpadniecie jutro z Edmundem?

– Aha – rzuca lakonicznie Rojczyk. Jeśli skorzysta z zaproszenia, będzie musiała się przyznać, że Mundi się wyprowadził. A nie ma ochoty z nikim o tym rozmawiać. Nawet z Kubą. – Dobra, do rzeczy. Dzwonię, bo kilka dni temu wspomniałeś o chłopaku, który cię poprosił, żebyś podarował mu wojenne zdjęcie na licytację.

– Chodzi o Bilala?

– Tak, to ten chłopak. Znasz go jakoś lepiej?

– Słabo. Jest wolontariuszem w schronisku dla zwierząt w Szczecinku. Organizował charytatywną akcję na rzecz
psów, chętnie mu pomogłem. Wpadł odebrać zdjęcie trzy dni temu do Bornego, umówiliśmy się w galerii. Miły, inteligentny nastolatek. Nieco nerwowy może… Dowiedział się o mnie, bo Łuszkinow koleguje się z jego rodzicami.

– Łuszkinow zna wszystkich – mówi Inga z przekąsem. – Czyli to znaczy, że Bilal był u ciebie dzień przed zaginięciem.

– Zaginięciem? – Krall nie jest pewien, czy dobrze usłyszał.

– Niestety tak. Chłopak wyszedł z domu i nie wrócił. Nie ma z nim kontaktu od dwóch dni.

– Słabo. Szczególnie w taki siarczysty mróz

(fragment rozdziału drugiego)

Julia Łapińska, Dzikie Psy
Wydawnictwo Agora, Warszawa, 22 marca 2023
ISBN: 978-83-268-4136-1

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d