recenzja

Wyprawy Wery | Zyta Rudzka, Ten się śmieje, kto ma zęby

Narratorka powieści Zyty Rudzkiej zaprasza nas na wyprawę – w poszukiwaniu butów do trumny i w poszukiwaniu własnej przeszłości. Co jednak najważniejsze, kieruje do nas owo zaproszenie niepowtarzalnym językiem skrzącym się od oryginalnych aforyzmów, porównań i życiowych mądrości. O „Ten się śmieje, kto ma zęby” pisze Przemysław Poznański.

„Trudno o dobre buty dla nieboszczyka” – brzmi pierwsze zdanie tej powieści, definiując od razu wszystko to, co tu ważne i oryginalne. Ten początek wrzuca nas bowiem w clou problemu z jakim zmagać się będzie bohaterka, Wera, była fryzjerka męska. Problemu nieuchronnego przemijania, z którego skutkami przyjdzie się jej zmierzyć; przemijania ludzi, emocji, przedmiotów. Może to być przemijanie nieodwracalne, sprowadzające się do faktu śmierci męża, ale i przemijanie, które pozornie wydaje się czasowe, odwracalne, podatne na próby nadania mu przeciwnego wektora. Śmierci nie da się cofnąć, ale może się ona stać bodźcem do próby odnalezienia śladów dawnych znajomości, dawnych miłości, dawnej świetności i godności. Całego tego czasu sprzed „ciemnych lat”. Można też zadać sobie trud rozniecenia przeszłych emocji. A przynajmniej łudzić się, że to możliwe.

Pytanie tylko po co? Wera z odpowiedzią nie ma żadnego problemu – kieruje nią jeśli nie miłość do zmarłego męża (w każdym razie nie nazwie tak tego wprost), to przynajmniej poczucie lojalności i szacunek, sprowadzający się do chęci zapewnienia zmarłemu pochówku, jaki jemu samemu by się spodobał. Pochówku w odpowiedniej trumnie, a przede wszystkim w odpowiednim stroju. Jak to jednak zrobić, skoro od lat żyli w biedzie i wszystko, co mieli cenniejszego, zdołali już spieniężyć? Jak to zrobić, skoro minęło zbyt wiele lat od czasu, gdy spodnie czy kurtka zawodowego dżokeja, pasowały na męża jak ulał? Dotyczy to zresztą głównie butów. „Umieranie poszło mu w nogi. Rozeszły się po bokach. Wybrzuszyły” – wytłumaczy nam Wera.

Wyprawiłam się

I tak zaczyna się jej wyprawa. A raczej cały „żałobny kondukt” ciągnących się jedna za drugą wypraw, wyznaczających kolejne etapy tak formalnego radzenia sobie z faktem śmierci jak i emocjonalnego żegnania męża, godzenia się przez Werę z jego odejściem. „Wyprawiłam się do okna za doktorem patrzeć” – przeczytamy więc w jednym z pierwszych rozdziałów. Ta otwierająca fraza, rozpoczynająca się od owego „wyprawiłam się”, będzie się tu odtąd powtarzała regularnie. „Wyprawiłam się ugadać trumnę”, „Wyprawiłam się po kwit na pochowanie”, „Wyprawiłam się do Dawida”, „Wyprawiłam się noc rozchodzić”. Te wyprawy zawsze będą mieć konkretny cel, czasem sprowadzający się do kwestii praktycznych – załatwienia konkretnej sprawy, czasem mniej wymierny. Czasem kończyć się będą powodzeniem, częściej porażką.

Przeczytaj także:

Bo „wyprawy” Wery najczęściej stają się wyprawami do przeszłości. Przeszłości wypełnionej w głównej mierze mężczyznami i kobietami, z którymi łączyły ją intymne i emocjonalne relacje. „Chodzę po starych miłościach” – powie. Są to zatem wyprawy po dawno zwietrzałych śladach, które miałyby mimo wszystko pozwolić na odnalezienie drogi do wygasłych emocji. Byłoby to prawdopodobnie żałosne, godne z naszej strony jedynie politowania, gdyby nie fakt, że w żadnym momencie działanie Wery nie jest podszyte naiwnością. Kobieta wierzy w możliwość odwrócenia tego, co odeszło, ale przecież nie po to, by samej odnaleźć w sobie wspomnienie dawnych uczuć, lecz z powodów czysto „biznesowych”. Jeśli Wera w coś wierzy, to w to, że sentyment, który być może żywi wciąż do niej ten, do kogo się udaje, pozwoli jej korzystnie sprzedać stary zegarek, zdobyć za darmo ubranie dla męża, spieniężyć jego stare puchary.

„Umarł mi chłop, to pociąga wydatki”

To nie czyni z bohaterki osoby zimnej i wyrachowanej. Zyta Rudzka tworzy postać znacznie bardziej złożoną, bo przecież obnażającą w całym swoim zachowaniu (często mimowolnie) spore pokłady wrażliwości, empatii, bezinteresowności, ale też nieprzepracowanych traum i nowego strachu – przed zmianą stanu cywilnego (nie chce, by nazywać ją wdową). Skryte są one jednak pod równie prawdziwymi pokładami desperacji i wynikającego z niej życiowego pragmatyzmu. Wera nie tylko więc nie chce być jedną z tych kobiet, które po stracie męża „oblewają się wdowieństwem jak wrzątkiem”, ale nie ma też zwyczajnie czasu na rozpamiętywanie straty, skoro – jak mówi – „umarł mi chłop, to pociąga wydatki”.

Być może najlepiej tę dwoistość motywacji widać w zakładzie pogrzebowym. To zresztą scena przejmująca w dwójnasób. Oto bohaterka próbuje wybrać trumnę. Musi być biała (mąż lubił biały kolor), nie musi być duża (dżokej, jak to dżokej, był niewysoki), musi być za to tania. Negocjacje z właścicielem firmy pogrzebowej są trudne, Wera raz po raz zżyma się na pytania, odrzuca propozycje, inne z ciężkim sercem przyjmuje. Z pozoru twarda, wyliczona, w istocie przyznaje nam się w tajemnicy: „Podsunęli kwity. Łeb ciężko zwiesiłam nad długopisem. Scherlałam w szyi. Przez ostatnie tygodnie dałam sobie wyrwać parę lat”. A potem wyjmuje nożyczki, z którymi nigdy się nie rozstaje i proponuje pracownikom zakładu darmowe strzyżenie. „Z tymi kudłami, panowie, to wstyd iść do klienta” – tłumaczy.

„Ciężko się idzie”

Te nożyczki są zresztą – obok butów, czy zegarka – jednym z powracających tu artefaktów, które mają w sposób nieomal magiczny łączyć teraźniejszość bohaterki z jej przeszłością. Są symbolami, które, jak rozrzucone na drodze okruszki, mają jej pomóc w odnalezieniu śladów chwalebnej przeszłości. „Dobre nożyczki muszą swoje ważyć” – usłyszymy w pewnym momencie. Ale w istocie odnosi się do każdego z aspektów minionego życia, który był dla kobiety coś wart. To, co warto wspominać, miało swoją wagę. Znaczenie słowa „ciężki” ewoluuje jednak wraz z mijającymi latami. Określenie prestiżu zmienia się wszak w określenie opisujące trud życia. „Wyprawiłam się po swoich śladach, ciężko się idzie” – przyzna więc w pewnym momencie narratorka.

Przeczytaj także:

To pokazuje przy okazji, że nie da się powieści Rudzkiej rozpatrywać tylko na poziomie fabuły i konstrukcji postaci, bez patrzenia na nią przez pryzmat narracji. Co więcej, choć trudno uznać opowieść za pretekstową, to przecież siła tej książki tkwi w dużej mierze właśnie w języku, który wynosi fabułę na wyższy poziom. To bowiem język stworzony dla tej powieści, niemający precedensu, bo będący językiem tylko i wyłącznie narratorki, jej wynalazkiem, jej sposobem komunikacji. Jeśli zatem mówiłem o złożoności postaci stworzonej przez autorkę, to także z powodu owego językowego tworzywa, z jakiego tka ona wielowymiarowy i wielokontekstowy portret Wery.

Życie, które minęło

Ten język pokazuje bowiem postać tyleż buńczuczną, szafującą opartymi na życiowej mądrościami, nieznoszącymi sprzeciwu stwierdzeniami, ile co osobę skłonną do zadumy, chwilami tracącą grunt pod nogami, szukającą prawdy o sobie i o życiu w oryginalnych, autorskich aforyzmach i porównaniach. „Trzeba być w butach na własnym pogrzebie” – powie twardo. A gdzie indziej: „Zęby w nożyczkach urodę włosom odbierają”. A potem nagle obnaży swoją wrażliwość, nawet jeśli ton wypowiedzi pozostanie podobnie nacechowany: „Miłość to czysta kwasota, nie rozcieńczysz”. I jeszcze: „Serce nie dowód osobisty, nie będę okazywać”. A w końcu dopuści do siebie wątpliwości, czy kompleksy: „To był ładny chłopak, a trumnę wybrałam jak dla brzydkiego” – przyzna zrezygnowana.

Takim językiem spisana fabuła powieści „Ten się śmieje, kto ma zęby” sprowadza się do opowieści o życiu, które minęło. Radykalnie, zamknięte w taniej trumnie i symbolicznie, zagubione w nieprzywoływalnych emocjach. W każdym przypadku bezpowrotnie.

Zyta Rudzka, Ten się śmieje, kto ma zęby
Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 9 listopada 2022
ISBN: 9788383181981

______________________

The narrator of Zyta Rudzka’s novel invites us on a journey – in search of coffin shoes and in search of her own past. Most importantly, however, she addresses us with a unique language sparkling with original aphorisms, comparisons and life wisdom. Przemysław Poznański writes about „Ten się śmieje, kto ma zęby” (He who has teeth laughs).

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: