recenzja

Diagnoza | Helga Flatland, Ostatni raz

Słowo „diagnoza” staje się w powieści „Ostatni raz” Helgi Flatland kluczem. To bowiem próba rozpoznania rodzinnych zależności, zaszłości, pretensji, które długo chowane wybuchają nagle, gdy faktem staje się inna diagnoza: choroby nowotworowej – pisze Przemysław Poznański.

Flatland dotyka tego unikalnego momentu w funkcjonowaniu rodzinnego mikroświata, który raz na zawsze go odmieni. Musi być – i jest – to moment znaczący, wywołujący szok, bo inaczej mógłby przecież przejść niezauważony w opowieści o ludziach, których zdążyło już wszak dotknąć całe spektrum zdarzeń trudnych, traumatycznych, bolesnych. Czy może być jednak coś ważniejszego niż niespodziewana informacja o potencjalnie śmiertelnej chorobie, o raku, który zaatakował ciało Anny, sześćdziesięciosiedmioletniej nauczycielki, żony Gustava, matki Sigrid i Magnusa, babci Mii i Vijlara? O – potencjalnie – nieodwoływalnej stracie?

Ta wiadomość staje się bodźcem do zmian, jakie będą musiały zajść w całej rodzinie, przede wszystkim jednak okażą się katalizatorem emocji, które często nie były dotąd wyartykułowane, a czasem nawet były nieuświadomione. Emocji tym silniejszych, im bardziej skomplikowane były dotychczasowe rodzinne losy. Co prawda można zaryzykować twierdzenie, że Flatland bierze na warsztat rodzinę dość przeciętną, bo przecież w każdej zdarzają się rozstania, choroby, nieporozumienia, a przecież pod pisarką lupą autorki szybko okazuje się, że każda z takich rodzin jest przecież na swój sposób wyjątkowa, bo funkcjonuje we własnym ekosystemie wartości, doświadczeń, żalów. Wszak już Lew Tołstoj pisał, że „każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”.

Stan wrzenia

Anna mieszka na wsi, jej sparaliżowany i prawdopodobnie nieświadomy rzeczywistości mąż przebywa w specjalistycznym ośrodku. Jej córka, Sigrid – z zawodu lekarka – wraz z partnerem wychowuje w Oslo ich wspólnego syna oraz dziewiętnastoletnią córkę Mię, którą ma ze związku z Jensem. Ojciec jej córki porzucił je wiele lat temu, a teraz usilnie próbuje odbudowywać relacje, co staje się jednym z wielu źródeł konfliktu. Mia nie ma z matką dobrych relacji, woli przebywać z babcią, co zresztą staje się w pewnym sensie odzwierciedleniem toksycznych relacji matka-córka, jakie miały (i po części wciąż mają) Anna i Sigrid.

Przeczytaj także:

Już nawet ten pobieżny opis wzajemnych relacji pokazuje stan wrzenia, w jakim funkcjonuje rodzina z „Ostatniego razu”. Poczucie straty, niespełnienia, niedocenienia, rozczarowania sączy się w żyłach organizmu jakim jest rodzina, zatruwając go od środka. I tak rak okazuje się w powieści Flatland tyleż chorobą ciała, ile chorobą duszy, umysłu, chorobą emocji.

Poczucie straty

„Nie miałam kurtki przeciwdeszczowej, powiedziała cztery lata temu, byłam przemoczona w każdy deszczowy dzień, przez całą podstawówkę (…) – wspomina słowa Sigrid. – Nie było to rzecz jasna zgodne z prawdą, pamiętam liczne deszczowe poranki, gdy marudziłam jej, by wzięła kurtkę” – opowie nam Anna. Ale córce przypomni, że przecież musiała zajmować się mężem, że przecież także poświęciła wiele: „to nie ty cierpiałaś w tym wszystkim najbardziej” – stwierdzi kategorycznie. Przerzucanie się winą, cierpieniem, niezrozumieniem, obwinianie (choćby Jensa, że przez kilkanaście lat nie zajmował się córką, a teraz próbuje ją „ukraść”), jest dla relacji rodzinnych chlebem powszednim. 

Podobnie jak poczucie straty. Dla Sigrid stratą jest brak idealnego dzieciństwa, o co obwinia matkę i zniszczenie przez Jensa ich miłości. Anna przez lata miała poczucie straty związane z chorobą Gustava, która przekreśliła ich wspólne plany. Teraz, gdy dopada ją choroba, strata staje się tym bardziej dojmująca: „Brakuje mi władzy, którą miałam jako osoba zdrowa, nie sposób jej teraz odzyskać, nawet gdy czuję się trochę lepiej, w oczach Sigrid, Magnusa i wszystkich innych jestem chora, a w związku z tym im podległa, aż do chwili gdy ogłoszony zostanie fakt mojego wyzdrowienia – albo mojej śmierci”.

Szukanie zrozumienia

Jest w powieści kilka scen „filmowych”, symbolicznych, poruszających. Pokazanych wprost, jak choćby otwierająca książkę scena zabijania kur jako wstęp do oczyszczenia przemijającego życia z wszelkich zaszłości, lub bardziej złożonych, gdy słyszymy nieme wołanie o pomoc czy wyrażoną też wprost prośbę: „Pomóż mi umrzeć”. Co ciekawe jednak, powieść norweskiej autorki nie zaoferuje nam wyraźnego katharsis czy spektakularnych rozwiązań. Świat rodziny Anny nie zawali się pod ciężarem diagnozy, nawet jeśli w sposób oczywisty zaważy ona na życiu samej bohaterki i jej bliskich.

Przeczytaj także:

Co nie znaczy, że diagnoza będzie dla funkcjonowania rodziny obojętna. Wprost przeciwnie. Przeplatająca się narracja matki i córki odsłoni bowiem z czasem coś znacznie bardziej wartościowego od zbyt łatwych, być może, rozwiązań oferujących bolesne zderzenie postaw. Odsłoni racje, stojące po obu stronach, punkty widzenia, nie tyle nawet sobie zaprzeczające, ile szukające sposobu na bycia zrozumianym przez drugą stronę. Odsłoni też powolną drogę do takiego zrozumienia.

„Ostatni raz” to zatem proza sięgająca głęboko do psychologii bohaterów, jeśli oferująca oczyszczenie, to poprzez empatię, próbę spojrzenia na drugiego człowieka przez pryzmat wszystkich jego doświadczeń i chęć zrozumienia go, także – a może przede wszystkim –  mimo wzajemnych żalów i pretensji.     

Helga Flatland, Ostatni raz (Et liv forbi)
Przełożyła Karolina Drozdowska
Wydawnictwo Poznańskie, 27 lipca 2022
ISBN: 9788367324434

The word „diagnosis” becomes the key in Helga Flatland’s „Et liv forbi” (The Last Time). This is because it is an attempt to recognize family dependencies, backlogs, claims that, if kept for a long time, suddenly explode when another diagnosis becomes a fact: cancer – writes Przemysław Poznański.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading