Niezwykły wehikuł, sprytni harcerze, ukryte skarby i siła dedukcji – „Wyspa Złoczyńców” jako, tak naprawdę, pierwsza książka z serii o Panu Samochodziku oferuje wszystko to, czego oczekujemy od młodzieżowej prozy Zbigniewa Nienackiego. Nawet jeśli zamiast Pana Samochodzik mamy tu… Tomasza Włóczęgę – pisze Przemysław Poznański.

Gdy w 1964 roku książka ta ukazała się na rynku (nakładem Naszej Księgarni), nikt jeszcze nie mógł przypuszczać, że tak właśnie narodziła się jedna z najbardziej bestsellerowych polskich serii powieściowych wszech czasów. Nienacki wydał wcześniej świetne „Uroczysko”, słaby „Skarb Atanaryka” (z którym wiąże „Wyspę Złoczyńców” postać Pawła – brata głównego bohatera) i parareportażowe „Pozwolenie na przywóz lwa” (wszystkie w latach 90. włączone do cyklu, częściowo pod zmienionymi tytułami) – książki z tym samym bohaterem, Tomaszem. Ale dopiero przy tej powieści dla wszystkich stało się jasne, że oto dostajemy do ręki nową jakość. Dlaczego? Powód był w zasadzie jeden: niezwykły wehikuł, odziedziczony przez Tomasza po domorosłym wynalazcy wuju Gromille. To pojazd mechaniczny, ale w pewnym sensie uosabiający archetyp bestii o pięknym wnętrzu – samochód ma bowiem karoserię klepaną młotkiem, za to pod maską skrywa dwunastocylindrowy silnik ferrari.
Na tej grze pozorów buduje Nienacki suspens całej serii – pojazd, który tu opisany jest niezwykle dokładnie, z detalami nieobecnymi już w następnych tomach (choćby mrugająca światełkami figurka diabełka nad szykościomierzami), nie tylko jeździ szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał, ale do tego pływa. W walce z przestępcami (tu mamy zarówno złodziei dzieł sztuki jak i kłusowników) to atuty, które często decydują o wygranej dobra nad złem.
Oczywiście nie można zapominać też o detektywistycznych talentach Tomasza, choć akurat w „Wyspie Złoczyńców” na wiele tropów trafia on przypadkiem – a to chroniąc się w szopie przed deszczem niespodziewanie podsłucha czyjąś rozmowę, a to pomagający mu harcerze znajdą szkielet, który doprowadzi go do niespodziewanych wniosków, a to jeden z rzezimieszków nie wyrzuci na czas obciążających go dowodów. Nie zmienia to faktu, że to Tomasz Włóczęga zepnie ostatecznie ze sobą wszystkie porozrzucane wątki intrygi i doprowadzi sprawę do szczęśliwego zakończenia.
A stawka jest tu niebagatelna: oto bowiem, niedaleko Ciechocinka, gdzieś w okolicach miejscowości Antoninów nad Wisłą, uciekający przez Sowietami miejscowy dziedzic Dunin ukrył swoje zbiory historycznych precjozów, m.in. zabytkową broń oraz cenne obrazy. O ile te ostatnie udało się szybko odnaleźć, o tyle lwia część „skarbu” wciąż schowana jest w nieznanym miejscu. I tu do akcji wkracza bohater – jest czerwiec 1961 roku, gdy w charakterze wysłannika Centralnego Zarządu Muzeów (w pierwszych wydaniach jako dziennikarz) próbuje on zlokalizować miejsce ukrycia zbiorów, by mogły trafić do muzeum.
Przeczytaj także:
Szybko okazuje się, że historia skarbu i tajemnica miejsca jego ukrycia splata się pośrednio z dramatycznymi wydarzeniami związanymi z historią bandy niejakiego Barabasza, kilkanaście lat wcześniej zdradzonej przez jednego z członków, a potem brutalnie rozbitej przez Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (organizację powołaną miedzy innymi do walki z podziemiem niepodległościowym). To jedna z najbardziej ponurych opowieści w całej „samochodzikowej” serii – niemal wszyscy członkowie bandy zginęli bowiem zaledwie kilkanaście lat przed właściwym czasem fabuły w potyczce z władzą ludową, a los nielicznych, którzy ocaleli, też nie był godny pozazdroszczenia. Dość powiedzieć, że śmierć nie daje im o sobie zapomnieć.

Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn-Białystok, 1980
Próbujący zmierzyć się z ta zagadką główny bohater jest tu raczej typem samotnika – choć rozbija namiot obok miejsca, w którym chwilę później zamieszkają antropologowie rozkopujący pobliskie cmentarzysko. Inaczej niż w „Uroczysku” czy „Skarbie Atanaryka” bohater nie jest aktywnym uczestnikiem prac wykopaliskowych, nie przygląda się im nawet, a jedynie od czasu do czasu słucha wykładów magister Zaliczki (jednej z trzech głównych postaci kobiecych w książce) o pochodzeniu człowieka, ludzkich rasach i złu rasizmu czy ksenofobii.
Kreacja bohatera jako działającego samodzielnie i na zlecenie, nie oznacza, że odmawia on pomocy osób postronnych. Wprost przeciwnie – po raz pierwszy pojawią się tu wszak harcerze z zastępu Łuczników: Wilhelm Tell, Borówka, Sokole Oko, Wiewiórka i Sroka, których wplącze Tomasz Włóczęga w czasem dość niebezpieczne wydarzenia. Jest wspomniana mgr Zaliczka, jest nastoletnia autostopowiczka Teresa (postać dość niejednoznaczna), jest i Marta – studentka medycyny, która na wakacje wraca do domu, by szybko okazać się jedną z najważniejszych postaci, nosicielką wielkiej rodzinnej tajemnicy.
„Wyspa Złoczyńców” ma w sobie elementy książek wcześniejszych (motyw wyspy ze „Skarbu Atanaryka”, czy obóz naukowy), ale w istotny sposób zmienia rozkład akcentów: bohater staje się detektywem, nawet jeśli amatorem. To już nie dziennikarskie śledztwo, nie pasja odkrycia tajemnicy i nie rozkopywanie kurhanów. To prawdziwe, mające konkretny cel, a przy tym dość mozolne (czas akcji to niemal miesiąc) dochodzenie do prawdy, poprzedzone szczegółową analizą faktów i niepozbawione niebezpiecznych momentów. To zatem prawdziwa przygoda, która jednak być może w ogóle nie przebiłaby się do szerokiej świadomości czytelników (podzielając los „Skarbu Atanaryka”), gdyby nie zmechanizowany spadek po wuju Gromille.
Przeczytaj także:
Ballada Osieckiej i Jan Machulski
„Wyspa Złoczyńców” to też pierwsza powieść Zbigniewa Nienackiego, która została sfilmowana. Ta ekranizacja (1965) w reżyserii Stanisława Jędryki i według scenariusza samego autora, pozostaje do dziś jedną z najlepszych filmowych adaptacji książek pisarza. Co istotne, film – rozpoczęty liryczną balladą do słów Agnieszki Osieckiej i muzyki Wojciecha Kilara – pozostaje w najważniejszych wątkach wierny powieści. Tu także bohater (Jan Machulski) – zresztą po raz pierwszy nazwany właśnie w tym filmie Panem Samochodzikiem – jedzie do małej miejscowości Józefów („granej” przez Kazimierz Dolny), by szukać zbiorów dziedzica. Jest Zaliczka grana przez Joannę Jędrykę (przy czym trzy kobiece postaci obecne na kartach ksiązki zredukowane zostały właśnie do tej jednej), jest modelujący twarze na podstawie czaszek prof. Opałko (Jan Koecher), jest pan Karol (Ryszard Pietruski) i są harcerze (Maciej Błażejowski, Ryszard Gębicki i Grzegorz Lipson).
Nie ma co prawda istotnej postaci rybaka Skałbany, ale jest bardzo do niego podobny charakterologicznie przewodnik wycieczek Kolasa (Zygmunt Zintel). Brakuje za to wątku bandy i wątku kłusowników, mroczna historia z przeszłości tu odzywa się tylko poprzez odkrycie ludzkiego szkieletu, a dość zasadnicza dla narracji powieści postać milicjanta tu zyskuje rys humorystyczny, dzięki wspaniałej kreacji Aleksandra Fogla. Jest i zakończenie, które sugeruje filmowy ciąg dalszy. Ten nastąpił jednak dopiero wraz serialem „Samochodzik i templariusze” z 1971 roku.
Pan Samochodzik powróci w powieści „Pan Samochodzik i templariusze”.
Zbigniew Nienacki, Wyspa Złoczyńców
I wydanie: Nasza Księgarnia, Warszawa 1964

Korzystałem z wydań:
Zbigniew Nienacki, Wyspa Złoczyńców
Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn-Białystok, 1980
Zbigniew Nienacki, Wyspa Złoczyńców
Krajowa Agencja Wydawnicza, Łódź, 1983
Zbigniew Nienacki, Wyspa Złoczyńców
Wydawnictwo Pojezierze, Olsztyn 1988
Zbigniew Nienacki, Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców
Warmia, Olsztyn 1993
oraz książki Piotra Łopuszańskiego „Pan Samochodzik i jego autor”, Nowy Świat, Warszawa 2009
__________________
An unusual vehicle, clever scouts, hidden treasures and the power of deduction – „Wyyspa Złoczyńców” (The Island of the Villains) as, in fact, the first book in the series about Mr. Samochodzik, offers everything that we expect from Zbigniew Nienacki’s youth prose. Even if, instead of Mr. Samochodzik, we have here… Tomasz Włóczęga, Thomas the Drifter – writes Przemysław Poznański.