artykuł

Marysia, Maria, ikona | 180 lat temu urodziła się Maria Konopnicka

Spod jej pióra wyszła patriotyczna „Rota”, dzieci uwielbiają ją za „Historyję o Krasnoludkach i o sierotce Marysi”, jej zaangażowanie społeczne widać choćby w „Naszej szkapie”. Jednocześnie była na bakier z Kościołem, a jej związek z Marią Dulębianką dla wielu i dziś jest nie po myśli. 180 lat temu na świat przyszła Maria Konopnicka – dla jednych ikona prawicy, dla innych ikona osób LGBT+. Pisze Jakub Hinc.   

Historyja o Krasnoludkach i sierotce Marysi, wydanie I, 1896

Pierwszy, oryginalny tekst tej historii, opublikowany w 1896 r. – jako tzw. wydawnictwo gwiazdkowe – w oficynie Michała Arcta, przez długie lata uznawany był za bezpowrotnie utracony. Wreszcie egzemplarz „Historyi o Krasnoludkach i sierotce Marysi” został odnaleziony za granicą po niemal stu latach od pierwszego wydania, zaś w Polsce udało się oryginalne egzemplarze odnaleźć dopiero dwadzieścia lat później. Nie może to dziwić: książki zaginęły podczas obu wojen światowych, a jeśli jaki egzemplarz przetrwał w bibliotece, to trafił na hitlerowskie listy proskrypcyjne, nawet jeśli autorka znalazła się na nich nie z powodu „Krasnoludków”, a znienawidzonej przez Niemców „Roty”.

Co ciekawe, zamysł tej wielowątkowej i w ogólnym przekazie niesamowicie pozytywnej baśni, powstał z inspiracji dwunastoma kolorowymi obrazkami nieznanego autora. A nie Jana Marcina Szancera, możecie spytać? Owszem, historia sierotki i krasnoludków była wielokrotnie wznawiana i redagowana, a z czasem nierozłącznie kojarzyć zaczęła się z nowymi, powstałymi specjalnie na jej potrzeby, ilustracjami Szancera. Warto jednak sięgnąć też do pierwowzoru, by docenić kunszt i wyobraźnię autorki, ale i po to, by przywołać język, którym spisano tę historię pod koniec XIX wieku.

Krasnoludki są na świecie

„Czy to bajka, czy nie bajka
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie.”

Maria Konopnicka, fot. Wikimedia Commons

Tak oto zaczyna się chyba najbardziej niezwykła w twórczości Marii Konopnickiej książka dla dzieci. Niezwykła z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że Konopnicka odchodzi w niej od schematycznego dydaktyzmu obecnego w ówczesnej literaturze kierowanej do młodego odbiorcy. Nie oznacza to rzecz jasna, że opowieść ta nie jest głęboko umoralniająca i nie niesie ze sobą głębszego przekazu, zawierającego wskazania o charakterze etycznym. Każdy z wątków powieści nobilituje wszak postawy godnościowe, nagradza pozytywizm swoich bohaterów i pracę u podstaw. Na przykład wtedy, gdy Skrobek obrabiał pole wyrwane z ugoru i „(…) wziąwszy szkapę za uzdę, szedł dużym krokiem ku miedzy, gdzie siedzieli chłopcy, szedł tak żwawo po tej pracy, jakby po najlepszym wypoczynku, lekki, radosny, do szpiku kości zda się przeniknięty światłem (…)”, albo, gdy Królowa Tatra przyjmując na audiencji sierotkę Marysię mówi: „Wielu tu było i wielu prośby swe niosło. I prosili mnie o złoto, o srebro, o poprawę doli. Lecz taki, któryby chciał odejść tem, czem był z początku swego, jako to dziecko chce – nie znalazł się tutaj”, po czym spełnia prośbę Marysi. Prośbę o ożywienie zaduszonych przez lisa gąsek.

Konopnicka w tej historii znalazła też prosty, a jednocześnie wybitnie trafny sposób na to, by zganić zachowanie próżne, jak w przypadku żaby, „któraby tak wydymała gardziel i tak głośno, jak ten Półpanek, skrzeczała o sobie”, a dalej „był zarozumiały, próżny i żądny honorów. Ogromnie mi to przykro, że o tym Półpanku nic dobrego powiedzieć nie mogę, ale kiedy myślę o nim, muszę go widzieć takim, jakim był w istocie, pysznym i jak pęcherz nadętym”. Gani plotkarstwo i zwykłą głupotę, jak wówczas, gdy opisuje przygodę Podziomka u gospodyni: „Miała raz jedna baba we wsi małego Jaśka. Śliczny był chłopaczek. (…) Ale matka rzadko kiedy przy nim posiedziała, tylko raz wraz do sąsiadek na gawędy biegała”. A także  graniczące z arogancją zaufanie do własnej mądrości, gdy nadworny kronikarz króla Błystka Wiosnę spotkał: „Szła tak blisko Koszałka-Opałka, że go trąciła jej lniana szatka, ciepłym tchem wiatru owionięta, i tuż przy nim zapachniały fijołki, przytulone równianką do jej jasnych włosów; ale uczony kronikarz tak był zajęty obliczaniem: jak, kiedy i którędy wiosna ma przybyć na świat, – że zgoła jej przejścia widział. (…) Z rachunku wypadło mu to, że wiosna wcale na świat już nie przyjdzie”.

Taki to drobiazg!

Jest to też powieść niezwykła i z tego względu, że wprowadza na trwałe do literackiego panteonu postaci zaczerpnięte z polskiej demonologii ludowej i z legend, utrwalając raz na zawsze ich wizerunek (przynajmniej do czasów popularyzacji prozy J.R.R. Tolkiena) jako niewielkich, uczynnych skrzatów domowych ubranych w czerwone czapeczki – od czego zapewne wzięły też swoją nazwę.

Konopnicka tak pisze o krasnoludkach: „A trzeba wiedzieć, że krasnoludki mają nosy nielada. Sam to naród nieduży: jak krasnoludek but chłopski obaczy, staje, otwiera gębę i dziwuje się, bo myśli, że to ratusz. A jak w kojec wlezie, pyta: <<co to za miasto takie i którędy do rogatek?>> A wpadnie w kufel kwarciany, to wrzeszczy: <<Reta! bo się w studni topię!>> Taki to drobiazg!”.

Przeczytaj także:

Skąd wzięła pisarka te istoty? Jak napisała Barbara Ogrodowska w książce „Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce” w polskiej literaturze, po raz pierwszy wspomina się o tych istotach na przełomie XVI i XVII wieku. Według Barbary i Adama Podgórskich wywodzą się owe krasnoludki z dusz przodków i zmarłych niemowląt, a przywędrowały do nas z Niemiec, o czym wspominają autorzy w swojej „Wielkiej księdze demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej”. W folklorze krasnoludki, zwane także kraśniętami (od koloru kubraczków i kapturów) występują też jako skrzaty, ubożęta, podziomki (żyjące pod ziemią).

Jest więc „Historyja…” opowieścią głęboko osadzoną w kulturze ludowej, przez pokolenia niosącej swoje mity i legendy, migrujące i zataczające coraz szersze kręgi, przenikające granice narodów i języków. I choć krasnoludki Konopnickiej różnią się od wizji krasnoludów J.R.R. Tolkiena, to ze swoimi kuzynami ze Śródziemia, którzy zamieszkiwali podziemne królestwa, mają przecież wiele wspólnego. Gdy poznajemy krasnoludki, „zima była tak ciężka i długa, że miłościwy Błystek, król krasnoludków, przymarzł do swojego tronu. (…) Grzał się tedy król Błystek przy blasku złota i srebra, przy płomieniach brylantów wielkich jak skowrończe jaja, przy tęczach, które promyk dziennego światła zapalał w kryształowych ścianach tronowej Sali, przy iskrach lecących z długich mieczów, któremi wywijały dzielne krasnoludki (…)”. Czyż nie przypomina to historii rodu Thorina, który „został wygnany z dalekiej północy i wraz z całym majątkiem i narzędziami zamieszkał pod (…) Górą”? Historii podziemnego królestwa, o którym czytamy w „Hobbicie”, że „(…) zbudowano tam wielkie sale i warsztaty, a na dodatek (…), znaleziono złoża rodzimego złota i drogich kamieni, wkrótce też miejscowe krasnoludy zyskały wielką sławę i ogromny majątek” (przekład Karoliny Braiter).  

Pij chłopie, Pij, chłopie!

Baśń Konopnickiej jest też przy okazji opowieścią będącą zapisem swoich czasów i rzeczywistości widzianej oczami autorki. I chociaż nie można odmówić jej wrażliwości na krzywdę ludzką i krytyki społecznych nierówności, co widzimy też w innych jej utworach, trąci raz po raz ta opowieść stereotypami, jak choćby wówczas, gdy opisuje Konopnicka przejazd przez wieś cygańskiego taboru. „Jedni po drodze wróżyli, drudzy chwytali, co się im nawinęło pod rękę: chusty z płotów, kury z grzęd, gęsi z łąki, płótno z bielników, a nawet sery suszące się po przydaszkach na słońcu”. Z kart tej książki wyłania się też jeśli nie stereotypowy, to na pewno mocno uproszczony obraz biednej polskiej wsi końca XIX wieku, wsi zacofanej, a przy tym mocno religijnej. Czytamy więc: „Kiedy Szulim na basach w karczmie dudnił, to na milę wyraźnie było słychać, jak z tych basów coś wołało: Pij chłopie / Pij, chłopie!” będące prostym przełożeniem nakazu odbioru zapłaty w wódce za sprzedaż zboża do dworu, którą chłopi musieli wykupić u arendarza w karczmie dzierżawionej przez Żydowskiego karczmarza od tego samego dziedzica. „A jak znów Jasiek owczarek grał na fujarce swojej, to (…) wyraźnie wtedy słychać było: …Hej, bieda w chacie bieda, / Hej zagon chleba nie da”. I dalej: „Nie będę kosił pola… / Na słonku się położę. / Taj pójdę het, za morze”. Co z kolei było przypomnieniem nie tylko wiejskiej biedzie, ale też odnosiło się do wielkiej emigracji zarobkowej polskich mieszkańców wsi za ocean.

Sierocy los

Przy tym wszystkim jednak „Historyja o Krasnoludkach i o sierotce Marysi” jest przypowieścią dla dzieci, napisaną z nieprawdopodobną wręcz wrażliwością i wyczuciem sierocej doli. Łzy same cisną się więc do oczu, gdy czytamy: „Kto pożywi? Kto napoi? / Kto przytuli ją na świecie? / Z modrych ocząt kto łzy otrze, / Kto przygarnie cudze dziecię?”. A w innym miejscu: „Na mogile matusinej, / Sieroteńka cicho kwili. / Już ją z chaty, z tej rodzonej, / Obcy ludzie wypędzili. / (…) Idźże we świat, ty sieroto, / Cudze gąski paść na łące, / Niech cię myją bujne deszcze, / Niech cię suszy jasne słońce”.

Konopnicka potrafiła jak mało kto znaleźć tę rzewną nutę, jaką słyszy, gdy „Franek na skrzypeczkach (…) grał”, sprawiając, że słowa pomykają jak smyczki po strunach, sięgając do najgłębszych pokładów naszej wrażliwości i poruszając nasze serca. Być może w postaci Marysi Kukulinianki możemy odnaleźć też wątek z biografii samej autorki, która została osierocona przez matkę, gdy miała zaledwie dwanaście lat. Być może imię sieroty nie jest przypadkowe, tak jak nie przypadkowo pobrzmiewają w tym utworze ówczesne obawy dziewczynki o dalsze życie.

Przeczytaj także:

Sierocy los był też zresztą tematem innych jej utworów, jak choćby „Naszej szkapy” (1893). Noweli, w której z właściwym sobie zmysłem wnikliwej obserwacji przedstawiła Konopnicka opowieść o rodzinie osieroconej po śmierci matki, a opowiadaną z perspektywy dziecka, nierozumiejącego wszystkich konsekwencji zdarzeń. To ta wrażliwość pozwoliła autorce trzy lata później wcisnąć tę nutkę ckliwości w baśń o krasnoludkach – opowiedzianą może i nie najwyższych lotów wierszem oraz prozą uznawaną czasem za grafomańską. Ale pozwalającą odczytywać się wciąż na nowo, wzruszać kolejne pokolenia.

Dwie Marie

Maria Dulębianka, fot. Wikimedia Commons

Na dziełach i biografii Konopnickiej budowały i budują swoje narracje zarówno prawica jak i lewica, z autorki czyniąc swoją ikonę. Ci pierwsi głównie z powodu „Roty” – pieśni patriotycznej, mono antyniemieckiej, czy raczej sprzeciwiającej się germanizacji Polaków, ze słowami „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, stanowiącymi protest wobec konkretnych wydarzeń w zaborze pruskim.

Ci drudzy w czasach Polski Ludowej sięgali do twórczości Konopnickiej, mocno zaangażowanej w sprawy sprawiedliwości społecznej i stawiali akcenty tam, gdzie ci pierwsi woleli pominąć je milczeniem.

Ale i dziś Konopnicka „wciągana” jest na sztandary za sprawą osobistego życia pisarki, które jest może nie mniej intrygujące niż jej twórczość. Z biografii Konopnickiej wiemy, że dzieliła dzieci po połowie na dobrą i złą trójkę, nigdy się nie rozwiodła z Jarosławem Konopnickim, ale była w długoletnim związku z Marią Dulębianką, zwaną przez nią Pietrkiem. Wiedza o tym, że obie Marie stworzyły stabilny związek, do świadomości publicznej najmocniej przedostała się wskutek wydanej w 2014 r. głośnej książki Krzysztofa Tomasika „Homobiografie”. A choć i wcześniej wiedziano o związku malarki z poetką, to zarówno władze Polski sanacyjnej, jak i okresu PRL-u skutecznie wyciszały wszelkie nawiązania do tego tematu.

Co nikogo nie masz w świecie

Co ciekawe, wspólne życie obu Marii nie budziło za ich życia nadmiernej ekscytacji. Schorowana Konopnicka polecała zresztą pamięci dzieci opiekującą się nią do końca towarzyszkę życia, nazywając ją swoją opatrznością. Paulina Kuczalska-Reinschmit pisze, że Dulębianka znacząco pomagała partnerce też w jej pracy literackiej. A jednak córki pozytywistki nie pozwoliły Dulębiance mieszkać po śmierci matki w dworku w Żarnowcu. W ten sposób Dulębianka symbolicznie podzieliła los baśniowej Marysi, wpisując się w ostatnie wersy rymowanki: „Idźże we świat, ty sieroto, / Co nikogo nie masz w świecie”. Tymczasem, jak pisała Kuczalska-Reinschmit, „literatura polska zawdzięcza pieczołowitości Dulębianki i ożywczej podniecie, jaką niosła przyjaciółce jej sugestywnie wytężona wola, iż Konopnicka mogła, pomimo ciężkiej i długoletniej choroby, wykończyć swe najcelniejsze dzieło Pan Balcer w Brazylii. Bez przesady więc uznać można tę epopeję ludową pióra kobiety za pomnik przyjaźni Dulębianki z Konopnicką”.

Razem i osobno

Pogrzeb Konopnickiej, zmarłej 8 października 1910 roku we Lwowie, zorganizowany przez jej życiową partnerkę, stał się wielką manifestacją patriotyczną, w której udział wzięło blisko 50 tys. osób. Konopnicka za życia toczyła niewypowiedzianą wojnę z hipokryzją Kościoła Katolickiego. Nie może więc dziwić, że z powodu zakazu wydanego przez arcybiskupa Józefa Bilczewskiego ceremonia pogrzebowa odbyła się bez udziału duchowieństwa i bez planowanej mowy biskupa Władysława Bandurskiego. Obie Marie (Dulębianka zmarła dziewięć lat później) spoczęły na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, w Panteonie Wielkich Lwowian, w tym samym grobowcu. Jednak w 1927 roku trumnę Marii Dulębianki przeniesiono do innej mogiły, na cmentarzu Orląt Lwowskich.

Ten niezrozumiały gest sprawił, że z jednej strony zaściankowość i kołtuństwo wygrały po śmierci z tą Konopnicką, która odrzucała ignorancję i zabobon. Z drugiej – to wszak wrażliwość na krzywdę ludzką i otwarte życie w związku z kobietą sprawiły, że wciąż pozostaje autorka „Histioryi o Krasnoludkach i sierotce Marysi’ ikoną polskiej społeczności LGBT+. I może dziś ta rola pasuje do niej najlepiej.

___________________

She wrote the patriotic „Rota”, children love her for „Historyja o Krasnoludkach i sierotce Marysi” (The Story about Dwarfs and Marysia orphan), her social commitment can be seen, for example, in „Nasza Szkapa” (Our Jade). At the same time, she was at odds with the Church, and her relationship with Maria Dulębianka is for many people not right. 180 years ago, Maria Konopnicka was born – for some an icon of the right, for others an icon of LGBT + people – Jakub Hinc writes.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading