To moja najbardziej osobista książka, głęboko osadzona, jak żadna wcześniej, w moim życiu, w moim doświadczeniu – mówi o powieści „Plac Senacki 6 PM” Vincent V. Severski. Premiera 18 maja, pod naszym patronatem.

Powieść pojawia się po czterotomowej serii „Nielegalni” i trylogii „Zamęt”, „Odwet” i „Nabór”, w której pojawiają się też postaci z wcześniejszej serii. Autor nie ukrywa więc, że zwyczajnie potrzebował odmiany.
– Są pisarze, którzy cale życie tworzą jeden cykl, z jednym bohaterem. Ja tak nie umiem. Po pierwsze byłem zmęczony, po drugie miałem potrzebę spróbowania czego innego, poeksperymentowania, ale i zaproponowania czegoś nowego czytelnikom i sprawdzenia czy im się to spodoba – mówi nam Vincent V. Severski, bestsellerowy pisarz, były oficer Agencji Wywiadu.
„Plac Senacki 6 PM” to powieść inna od poprzednich pod wieloma względami. Prawie nie ma w niej wzmianek o sprawach polskich.
– Zrobiłem to z pełną premedytacją – zastrzega pisarz. – Moje dotychczasowe powieści bardzo głęboko osadzone były w naszej rzeczywistości, tym polskim piekiełku. To było nużące, tym bardziej że gdy zaczynałem myśleć o nowej fabule, natychmiast wyskakiwał mi rosyjski szpieg na szczytach władzy. Niby nic w tym złego, bo powieści sensacyjne karmią się często tym motywem, ale ile można – śmieje się Severski.
W pierwszej osobie
Inną z nowości jest narracja – nie spotykana wcześniej w prozie pisarza opowieść pierwszoosobowa. W „Placu Senackim” zajmuje ona około trzydziestu procent książki, bo w pierwszej osobie zwraca się do nas główny bohater, Martin, oficer brytyjskiego wywiadu.
– To eksperyment, na który zdecydowałem się nie bez powodu. Ta powieść jest bowiem moją najbardziej osobistą książką, głęboko osadzoną, jak żadna wcześniej, w moim życiu, w moim doświadczeniu – przyznaje autor. Ale natychmiast zastrzega: – Nie, nie jest to autobiografia, ale na pewno mam do niej głęboko osobisty stosunek, a forma pierwszoosobowej narracji pozwala mi w sposób bardziej intymny podejść do historii głównego bohatera. To postać, do stworzenia której zainspirowała mnie historia pracy Petera, mojego bliskiego kolegi z MI6, ale postać ta ma także wiele moich cech – przekonuje Vincent V. Severski.
Akcja powieści toczy się w dwóch warstwach czasowych: współcześnie, czyli w roku 2021 oraz na początku lat 90. XX wieku. To wtedy upadał Związek Radziecki, ale wciąż trwała postsowiecka mentalność. Pisarz nie ukrywa, że korzystał ze swoich doświadczeń.
– Byłem w środku zdarzeń towarzyszących upadkowi Związku Radzieckiego, obserwowałem je, uczestniczyłem w nich – mówi. Przyznaje, że spotkał nawet w tamtym czasie Władimira Putina. I dodaje, że choć skończył pisać książkę zanim zaczęła się wojna w Ukrainie, to opisując w niej scenariusze rozwoju sytuacji w tej części Europy, będące skutkiem upadku Związku Radzieckiego i powolnego budowania imperium Putina, ani trochę się nie pomylił. – Stwierdzam to ze smutkiem – mówi pisarz.

200 głowic atomowych
Powieść ma charakter raczej kameralny, skupia się w dużej mierze na emocjach bohaterów, ale punktem jej wyjścia są zdarzenia zahaczające o wielką politykę. Z rosyjskiej Zapadniej Licy, wprost na Atlantyk wypływa niespodziewanie podwodny okręt atomowy Dymitr Doński, arcydzieło inżynierów i naukowców, który sam może zniszczyć Stany Zjednoczone, bo na pokładzie posiada 200 głowic atomowych, a każda jest dziesięć razy potężniejsza od tej, zrzuconej na Hiroszimę.
– Radzieckie okręty podwodne bardzo rzadko wypływały na Atlantyk, głównie operowały bowiem na Oceanie Lodowatym, w tzw. Bastionie. Te okręty prawie w ogóle się nie wynurzały, pływały pod lodem i siały postrach w Stanach, były bowiem praktycznie nie do namierzenia. Rzecz w tym, że o ile wystrzelona z terenu ZSRR rakieta balistyczna z głowicą atomową potrzebowałaby około pół godziny, żeby zniszczyć amerykańskie miasto, co dawało czas na reakcję, o tyle rakieta z okrętu podwodnego leciałby pięć minut – mówi Vincent V. Severski. – A torpeda z głowicą atomową byłaby w ogóle nie do wykrycia. Skierowana na Nowy Jork sprawiałby, że ludzie pijący poranną kawę na Manhattanie zniknęliby od atomowego wybuchu, nie mając nawet pojęcia, że coś im groziło – przekonuje pisarz.
Nic dziwnego, że gdy Dymitr Doński przechodzi przez system hydrofonów miedzy Norwegią a Islandią, Zachód, a szczególnie Waszyngton i Londyn zamierają w przerażeniu. I to mimo to, że przecież chwilę temu Michaił Gorbaczow zapowiedział koniec zimnej wojny!
– Ten czas upadku ZSRR był „cudnym okresem miłości” między Wschodem a Zachodem tylko w oczach publicystów. W rzeczywistości był to czas nieustannego napięcia – tłumaczy autor.
Najlepszy brytyjski agent
Tematyka marynistyczna pozwoliła autorowi także na ukłon w stronę miłośników prozy Josepha Conrada.
– Jego twórczość lubi mój bohater. Gdy nagle trafia w środowisko marynarzy, ta pasja do niego wraca. Z drugiej strony w samej intrydze umieszczam parafrazę do „Jądra ciemności”, do podróży bohatera do mrocznego miejsca – mówi pisarz.
W powieści okazuje się, że klucz do rozwikłania zagadki wypłynięcia okrętu znajduje się w Helsinkach. Brytyjczycy wysyłają tam z Kairu swojego najlepszego agenta Martina, by wraz z Reyem, jego pomocnikiem, „rozkuli” sprawę.
– Mój bohater po raz pierwszy ląduje w Finlandii. I do tego w listopadzie. Dotychczas pracował w cieplejszych krajach, teraz musi zmierzyć się z szarą, ponurą rzeczywistością miasta, które nie było w tamtym czasie szczególnie wielką metropolią. Musi też zadać sobie pytanie: „Co ja właściwie wiem o tym kraju? Był jakiś Paavo Nurmi, był Carl Mannerheim i tyle. A mam tu pracować przeciwko Rosjanom”. Przyjeżdża więc pełen stereotypów, ale gdy dostaje do pomocy fińskiego kolegę z SUPO, zaczyna powoli poznawać ten kraj. To – oprócz sensacyjnej intrygi – dodatkowy wątek w tej książce.
Vincent V. Severski przyznaje, że takie też były jego doświadczenia z Finlandią, do której trafił jako jeden z pierwszy oficerów wywiadu z państw postkomunistycznych.
– Finowie zauroczyli mnie, zaskoczyli. I w sumie tak naprawdę Rosji się uczyłem właśnie od Finów. Gdy po raz pierwszy spotkałem jednego z ówczesnesnych szefów, a potem szefa SUPO Seppo Nevalę, spytałem go, jakie mają priorytety jako służba kontrwywiadu. Odparł, że tylko trzy: Rosja, Rosja, i jeszcze raz Rosja. I dodał: Gdybyście mieli, jak my, 1300 km granicy z Rosją, ich flotę na północy i na południu, mielibyście takie same priorytety.
Stambuł i dziewczyny
Pisarz zakłada, że jeśli czytelnikom spodoba się „Plac Senacki”, to będzie kontynuował cykl. Planuje akcję następnej książki umieścić w Stambule. – To kolejne niezwykle ważne dla Rosji, ale i dla służb specjalnych wielu krajów, miejsce, ważne nie tylko tu i teraz, ale na przestrzeni dziejów – mówi.
Ale nie ukrywa, że w tej chwili pisze kontynuację trylogii. – Tym razem do akcji ruszają dziewczyny. Monika, Sara. Kto zna „Nabór”, ten wie, dlaczego.
Zobacz także:
This is my most personal book, deeply embedded in my life and experience as never before, says Vincent V. Severski about the novel „Senacki Square 6 PM”. The premiere on May 18, under our patronage.