recenzja

Romans z Powstaniem w tle | Bartłomiej Marcinkowski, Hotel

W końcu i Powstanie Wielkopolskie doczekało się swojej historii romantycznej. Bo wszak i w czasach wielkich wydarzeń przełomowych, czasach wielkich militarnych operacji, mają miejsce wielkie dramaty zwykłych ludzi. W „Hotelu” Bartłomieja Marcinkowskiego wszystkiego tego będzie po trochu, z umiarem i wyczuciem. I po wielkich monografiach historycznych opisujących zryw, dodajmy jedyny zakończony całkowitym powodzeniem czyn powstańczy w polskiej historii w XX wieku, w końcu nastała pora na opowieść o Powstaniu z perspektywy mieszkańców Poznania.

Oczywiście nie zabraknie w tej książce wielkiej historii, bo nie byłoby tego mitu niepodległościowego, gdyby do miasta nie zawitał Ignacy Jan Paderewski i nie zamieszkał w polskim Hotelu „Bazar”. Powstanie zapewne by wybuchło, możliwe, że kilka, kilkanaście dni później – korzystna była sytuacja międzynarodowa, a i okoliczności w zaborze pruskim wydawały się być wyjątkowo sprzyjające. Można by nawet rzec, że po raz pierwszy od rozbiorów nadarzyła się odpowiednia sposobność, by zrzucić jarzmo zaborcy. Jednak to właśnie przyjazd do Poznania Paderewskiego stał się tą iskrą, która wznieciła żar narodowowyzwoleńczy. Będzie też przywołana, obrosła legendą, rozmowa Wojciecha Korfantego z Józefem Piłsudskim o sprawie poznańskiej.

Ale spoiwem, główną osią spinającą wszystkie wątki tej opowieści, będzie zawsze wszak nośna historia miłości, zdrady, zapomnienia, zranionych i skradzionych uczuć. Bo jak to już w tego typu historiach bywa, wielka historia dzieje się w tle życia zwykłych ludzi, którzy raz zdolni są do czynów heroicznych, raz do zdrady i kłamstwa, a jeszcze innym razem do wielkiej miłości. Ta zaś z kolei może z człowieka uczynić herosa albo zawieść w czeluście otchłani moralnego upadku i stworzyć nikczemną, podłą kreaturę. Nie jest to jednak powieść historyczna w takim sensie, w jakim są nią choćby „Cwaniaki” Piotra Bojarskiego, gdzie autor wręcz z detaliczną precyzją historyka opiera narrację na rzeczywistych wydarzeniach, ukazuje prawdziwych – choć dziś jednak nieco zapomnianych – bohaterów tamtych dni, w ich autentycznym otoczeniu, w realiach końca lat dziesiątych XX wieku. Nie jest to też powieść w rodzaju „Najdłuższej wojny” Andrzeja Twerdochliba, powstałej na bazie wcześniejszego scenariusza serialu „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”, gdzie otrzymaliśmy klasyczną sagę, opowiadającą o stu latach i kilku pokoleniach rodziny Frankowskich. Tu na plan pierwszy wysuwa się romans, miłość, zazdrość, kłamstwo i zdrada bohaterów wykreowanych przez Marcinkowskiego. Historia jest tłem, osią fabuły – romans. Jednak nie jest to romans w stylizowanych dekoracjach, ale może raczej powieść obyczajowa z wątkami sensacyjnymi, a może nawet bardziej powieść łącząca w sobie wiele gatunków. Bo znajdziemy tu i romans i wątek szpiegowski, i wielką politykę, i małe ludzkie emocje. Autor zadbał o to, by jego bohaterowie przeżywali swoje osobiste dramaty w prawdziwych realiach. Poznajemy ich zanim jeszcze nad Poznaniem zbiorą się czarne chmury Wielkiej Wojny – jak o I wojnie światowej wówczas mówiono i pisano. To wtedy losy bohaterów „Hotelu” splotą się i pozostaną związane aż do ostatniej strony. A i najsłynniejszy poznański hotel stanie się sceną, na której rozegra się jedna ze scen tego dramatu.

 I trzeba przyznać, że to najlepszy możliwy wybór. Bo chyba nie ma w Poznaniu bardziej symbolicznego miejsca, które by z jednej strony ukazywało etos pracy organicznej, genezę poznańskiego pozytywizmu, z drugiej  głębokiego patriotyzmu. Nie ma też lepszego symbolicznego wskazania momentu wybuchu Powstania Wielkopolskiego, jak za sprawą przemówienia Paderewskiego, wygłoszonego właśnie z balkonu „Bazaru”. Na tak zacnie zarysowanej scenie wydarzeń historycznych śledzić będziemy wojenne i powstańcze losy Karola Skałeckiego, Marty Maćkowiak i Rafała Butrylskiego, trojga ludzi, których życie nierozerwalnie się splecie. Będzie to zatem historia namiętności i związku z rozsądku, kłamstwa, żaru uczuć i bezwzględnego oszustwa i zdrady. 

Z całą pewnością można pokusić się o stwierdzenie, że bohaterowie Marcinkowskiego zostaną przez szyderczy los wstawieni na ciężką próbę. Próbę, dodajmy, którą nie każdy z nich przejdzie zwycięsko. To jednak może być dla autora, jeśli oczywiście podąży tym śladem, szansa na stworzenie dalszego ciągu, a nawet całej serii . W końcu w Poznaniu miały miejsce i inne ciekawe wydarzenia. Tu Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski najpierw studiowali na Uniwersytecie Poznańskim, a później zwerbowani do pracy w polskim wywiadzie złamali kod niemieckiej maszyny szyfrującej „Enigma”. To w Poznaniu Reichsführer SS Heinrich Himmler 4 i 6 października 1943, w nieistniejącym już Nowym Ratuszu w Poznaniu wygłosił tajne przemówienia do oficerów SS i działaczami NSDAP w sprawie Endlösung czyli „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W końcu w czasie II Wojny Światowej na zamku cesarskim rezydował Namiestnik Kraju Warty Arthur Greiser – ostatni zbrodniarz stracony w Polsce w egzekucji publicznej. Tu wreszcie wybuchło Powstanie Poznańskiego Czerwca 1956 r. pierwszy w powojennej historii zryw ludności przeciwko władzy komunistycznej.

Bartłomiej Marcinkowski, Hotel

Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018

%d bloggers like this: