Mroczna historia w klimacie kryminału noir, napisana przez młodego autora, Mata Szpalę, to zgrabna powieść z dużym, choć jeszcze nie do końca przez autora wykorzystanym, potencjałem. Ciekawa fabuła przyciąga uwagę, bohaterowie są pełni tajemnic, miasto mroczne i pełne zbrodni, a rozwiązanie zagadki zaskakuje.
Czy autor e-booka „Interwju, czyli co dzieje się za kulisami rozmów o pracę” jest w stanie napisać wciągającą powieść? Debiut literacki Mata Szpali to obiecująca opowieść o ciemnej stronie człowieka, pożądaniu, chciwości, władzy i tajemnicy.
Przede wszystkim jednak książce brakuje redakcji i korekty. To niestety dwa częste błędy debiutantów, a już w szczególności self-publisherów. Tym większe jest moje zdziwienie, bo powieść została wydana przez Wydawnictwo Penelopa. Powtórzę zatem, choć to zabrzmi jak zdarta płyta – na redakcji i korekcie nie należy oszczędzać. Ta rada przyda się także wydawnictwu, niejednemu. W moim odczuciu autor dużo by zyskał na współpracy z dobrym redaktorem. Nośna historia dostałaby klarowną fabułę, podczas gdy w obecnej formie czytelnik łatwo może się zagubić w zawiłościach intrygi. Sama czytałam powieść dwukrotnie, a jednak pewne kwestie pozostały dla mnie niejasne, jak podwójna tożsamość głównego bohatera oraz jego przeszłość. Niedociągnięcia w korekcie tekstu zniechęcają do czytania, choć jeśli czytelnik jest w stanie przymknąć na nie oko, może dać się porwać wciągającej fabule.
#NiewińskaCzyta: (Nie)prowincjonalna opowieść | Jakub Żulczyk, Wzgórze psów
Jaki jest punt wyjścia powieści? Oto prywatny detektyw, specjalista od zdrad i rozwodów, zostaje uwikłany w skomplikowaną historię rytualnych zabójstw, dokonywanych przez wyznawców nowopogańskiego kultu. Brzmi interesująco, prawda? I tak jest.
Dużą trudnością w czytaniu było dla mnie jednak zamieszanie dotyczące poszczególnych postaci i tego, jak się nazywają. Miałam wrażenie, że co drugi bohater ma trzy nazwiska lub przydomki, bo też każdy, łącznie z narratorem tej historii, nazywa go inaczej. Niestety przydomek, który nadaje postaci narrator, za chwilę jest użyty przez inną ostać, która przecież nie ma prawa o tym wiedzieć. Utrudnia to czytanie i zniechęca, bo przy mocno skomplikowanej fabule pomieszanie nazwisk postaci daje poczucie chaosu i tego, że autor sam nie panuje nad historią. Na szczęście nad całością panuje główny bohater, którego sylwetka i charakter są wyraziste i napisane z werwą. I, jak przystało na kryminał noir, bardzo niejednoznacznie. Nie da się go nie lubić, ale też trudno przystać na jego metody działania. To postać, która wikła się, chcący lub niechcący, w aferę, która mogłaby go nie dotyczyć, a nawet nie obchodzić. Cyniczna, z ironicznym poczuciem humoru, przebłyskami ludzkich emocji, zmęczona życiem. Klasyczny detektyw. Taki, jakich lubimy.
#NiewińskaPyta: Słucham swoich bohaterek | Z Jarosławem Kamińskim rozmawia Edyta Niewińska
Na plus muszę zaliczyć autorowi, że potrafił skonstruować trzymającą w napięciu historię. I choć chwilami jest zbyt zawiła, to jednak ciekawość każe czytać dalej z nadzieją, że zakończenie wyjaśni wszystkie zagadki. Nie całkiem tak się dzieje, choć ostatnie rozdziały przynoszą odpowiedzi na wiele pytań. Ale też stawiają przed czytelnikiem nowe znaki zapytania. Nie wydaje mi się to częścią strategii, która polegałaby na kontynuacji przygód głównego bohatera w kolejnym tomie. Gdyby tak miało być, historia zawarta w tej książce musiałaby zostać poprowadzona inaczej. Ot, choćby w ten sposób, że nie wszystko w tej historii ma swój koniec, a jeden ze zbrodniarzy lub antagonistów umyka przed sprawiedliwością. Szybkie tempo opowieści autor mógł zbalansować rozwinięciem niektórych, zdecydowanie ciekawych wątków. Historia zyskałaby większy rozmach, a sylwetki bohaterów byłyby pełniejsze i ciekawsze. Zdecydowanie można by pogłębić rys psychologiczny postaci drugoplanowych. Wielu z nich zaciekawia do tego stopnia, że chciałoby się ich lepiej poznać.
Konstrukcja powieści jest oryginalna. W każdej z trzech części inna postać przejmuje narrację. Jest to zabieg ciekawy, choć też chwilami zbija z tropu – szczególnie w ostatniej części, gdzie każdy rozdział ma innego narratora. To zabieg dość filmowy, który dobrze nadaje tempo akcji, wyjaśnia pytania stawiane przez czytelnika, jednocześnie pokazując motywację i pogłębiony rys psychologiczny poszczególnych postaci. Jeden z części to dziennik postaci drugoplanowej, która, jak się okazuje, odgrywa w tej historii dużo ważniejszą rolę. Takie pomieszanie form nie wnosi nic wyjątkowego do samej opowieści, choć pokazuje, że gdyby autor bardziej umiejętnie przygotował konstrukcję powieści, mógłby dzięki temu zyskać dużo więcej.
Uratował mnie Grotowski | Z Davidem Vannem rozmawia Przemysław Jakub Hinc
To zdecydowanie książka dla tych, którzy lubią debiutanckie powieści, powiew świeżości, kryminalne zagadki i bohaterów w stylu Marlowe’a. Ja jednak będę czekać na drugą powieść Mata Szpali, z nadzieją, że tym razem w pełni wykorzysta posiadany potencjał. Bo jednego autorowi nie można odmówić – ma dryg do tworzenia intrygujących i wciągających historii oraz mocnych sylwetek bohaterów. Urzekł mnie też klimat noir, który osobiście bardzo lubię, a który we współczesnych powieściach pojawia się rzadko – tutaj w nowej odsłonie i całkiem niespodziewanych okolicznościach. A może przy okazji w kolejnej powieści wyjaśni się jeszcze kilka nierozwikłanych tu zagadek?
Mat Szpala, Bies na postronku
Wydawnictwo Penelopa 2017