Byli ofiarami faszystowskiego aparatu zagłady, ale rok 1945 nie oznaczał dla nich wyzwolenia. Za swoje cierpienie najczęściej nie doczekali się żadnego zadośćuczynienia. O tym, kim byli „mężczyźni z różowym trójkątem”, opowiadali w Centrum Kultury Jidysz dr Joanna Ostrowska i dr Paweł Fijałkowski. Pretekstem była książka Heinza Hegera wydana w polskim tłumaczeniu czterdzieści cztery lata po oryginalnej edycji.
Żydzi, Romowie, Sinti, Świadkowie Jehowy i homoseksualiści – bycie podczas II wojny światowej członkiem którejkolwiek z tych grup oznaczało wyrok. W przypadku ostatniej z grup obowiązywał paragraf 175, wprowadzony w 1871 roku (w Austrii istniał odpowiednio paragraf 129) – na jego podstawie dziesiątki tysięcy osób skazano na więzienie i obozy koncentracyjne. To im przyszywano do pasiaków różowe trójkąty.
Taki trójkąt z numerem 1896 miał Josef Kohout – Austriak, więzień KL Sachsenhausen, którego historia stała się podstawą książki „Mężczyźni z różowym trójkątem. Świadectwo homoseksualnego więźnia obozu koncentracyjnego z lat 1939-1945”, podpisanej pseudonimem Heiz Heger. Ta pierwsza opublikowana relacja „różowego trójkąta” jest tak naprawdę dziełem Johanna Neumanna, napisanym na podstawie rozmów z Kohoutem.
– Można powiedzieć, że jest to zapis wierny, choć Neumann myli kilka drobnych faktów. Sam Kohout nie miał jednak do opisanej historii zastrzeżeń – tłumaczą dr Joanna Ostrowska i dr Paweł Fijałkowski. A dlaczego wydana pod pseudonimem? Możliwe, że ze strachu. Paragraf 175 został w Niemczech zniesiony dopiero na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. W Polsce książka ukazuje się wiele lat po oryginalnym wydaniu, kilkanaście lat po premierze opartego na niej filmu „Paragraf 175” Roba Epsteina i Jeffreya Friedmana. Ukazała się nakładem Ośrodka Karta, z posłowiem dr Ostrowskiej, która zabiegała od lat o jej polski przekład. To posłowie ważne z wielu przyczyn – także z tej, że przywołuje historię Polaka, uwięzionego i prześladowanego za swoją orientację seksualną. To Stefan K., czyli Teofil Kosiński – nastolatek, zakochany w… Willim, żołnierzu Wehrmachtu. To historia romantyczna, miłość od pierwszego wejrzenia, przerwana przez wojnę i jeden, niefrasobliwie wysłany list, przechwycony przez wojsko. I tak Kosiński staje się jedynym Polakiem, o którym wiemy, skazanym przez Nazistów za homoseksualizm. Kosińskiego i Kohouta łączy coś jeszcze – walka o uznanie ich cierpienia. Ani w powojennych Niemczech, ani tym bardziej w Polsce nie było bowiem atmosfery sprzyjającej zadośćuczynieniu za krzywdy poniesione z rąk oprawców. Ponieważ homoseksualni mężczyźni skazani zostali z konkretnego paragrafu, często uznawano ich wciąż za przestępców, nieraz każąc odsiedzieć w więzieniu resztę zasądzonej kary. Co więcej, już po wojnie nadal skazywano na więzienie za nieheteronormatywność. Ofiary sądzone po wojnie doczekały się uznania ich praw dopiero w… maju 2016 roku!
– W przypadku „różowych trójkątów” nie było cezury 1945 roku – mówi dr Ostrowska. – Oni nie doświadczyli radości końca wojny i wyzwolenia – zaznacza.
Kohout walczył o uznanie, że stał się ofiara nazizmu od 1946 roku, nigdy jednak nie doczekał się zadośćuczynienia. Walczył również Kosiński, pisząc nawet listy do Helmuta Kohla. Od 1990 roku korespondował z holenderskim dziennikarzem Lutzem van Dijkiem, dzięki czemu powstała książka „Verdammt starke Liebe. Die wahre Geschichte von Stefan K. und Willi Götz”. W 2000 roku Kosiński przeżył załamanie nerwowe, spalił całe swoje archiwum, zmarł w 2003 roku. Książka opisująca jego życie nigdy nie ukazała się po polsku.
A o samej książce „Mężczyźni z różowym trójkątem” napiszę wkrótce.
Przeczytaj także: BEZSILNOŚĆ WOBEC NIETOLERANCJI. Giorgio Bassani. Złote okulary (Gli occhiali d’oro)
Przeczytaj także: OPOWIEŚĆ O OPOWIEŚCI, KTÓREJ NIE BYŁO (ALE BYĆ MOGŁA). Edmund White, Hotel de Dream
Przeczytaj także: CHCĘ BYĆ SOBĄ | Kinga Kosińska, Brudny róż
Przeczytaj także: ODMIENIEC WŁAST PRZYPOMNIANY | Maria Komornicka, Utwory wybrane