recenzja

BAŚŃ O PRZEMIJANIU | Joanna Lech, Sztuczki

Przemijamy. Tak po prostu, bez fajerwerków. Czasem zmieniamy się w drzewo, czasem rozpuszczamy i zostaje po nas tylko twarz, czasem już nawet za życia jesteśmy tak niewidoczni, że nikt nie zauważa naszego zniknięcia. Ale zawsze od intensywności do nieistnienia przechodzimy płynnie, jakby to była tylko doskonale wykonana magiczna sztuczka.

SztuczkiJoanna Lech, dotychczas przede wszystkim ceniona poetka, pisząc prozę wzięła na warsztat temat w zasadzie banalny – „kraj lat dziecinnych” i wpisane w ten czas dojrzewanie głównej bohaterki oraz jej znajomość z niejakim Andym. A jednak bez wątpienia udało jej się nawet na moment nie wpaść w pułapkę powtarzalności, choć nie zabraknie tu takich gadżetów z dzieciństwa jej pokolenia, jak np. plakatu z zespołem Depeche Mode. Nie wiem czy to zasługa jej niezwykłej biografii, czy może wyobraźni. Nie to jest istotne. Najważniejsze, że „Sztuczki” w żaden sposób nie przypominają tych autobiograficznych opowieści, które niezwykłe są li tylko dla ich autorów. „Sztuczki” to baśń – zakorzeniona w rzeczywistości, czerpiąca z niej pełnymi garściami, nieuciekająca przed najbardziej nawet brutalną prawdą o życiu, ale jednak baśń. Baśń o umieraniu, a może bardziej o przemijaniu, choć śmierć jest tu owego przemijania najważniejszym wyznacznikiem. Bo śmierć towarzyszy bohaterce na każdym kroku – od zabawy w umieranie i obrysowywanie „zwłok” kredą, jak w amerykańskim serialu kryminalnym, przez szydercze udawanie śmierci, by mieć powód do kpin z osoby, która na ową łże-śmierć się nabierze, aż po śmierć prawdziwą – przypadkową lub naturalną – i nie ważne czy kota, świnki morskiej czy koleżanki lub najbliższego przyjaciela. I w końcu po oniryczny „koniec świata”.

Zobacz także: PRZESIEWAM SIĘ PRZEZ GĘSTE SITO | Rozmowa z Lilianą Hermetz, pisarką, laureatką Nagrody Conrada 2015 za najlepszy debiut

Ale nie jest to opowieść podszyta nostalgią czy smutkiem. Znajdziemy tu żal, znajdziemy ból i niezgodę, ale przede wszystkim znajdziemy pewną dziecięcą naiwność i pełen ironii dystans. To opowieść o dojrzewaniu – ale nie tylko tym fizycznym (choć i ono musi się zdarzyć), lecz o dojrzewaniu do zrozumienia, że wszystko przemija i dzieje się to bez żadnego wielkiego „wow” jak z owym chłopcem o imieniu Nic, które odejścia nikt nawet nie zauważa. I nie pomoże, że zbierzemy symbole poprzedniego etapu życia, aby się z nimi pożegnać, jak z topioną co wiosnę marzanną, bo nawet gdy zaplanujemy wielkie „bum”, to przecież życie prawie na pewno zweryfikuje nasz plan. Jedynym, co możemy zrobić, to uciec w świat wyobraźni, gdzie to co żywe spotkać może się z tym, co martwe, gdzie przemijanie nie musi być tak oczywistym elementem życia.

 

Joanna Lech, Sztuczki

Nisza 2016

1 komentarz

Możliwość komentowania jest wyłączona.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading