Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Pytamy o to ludzi literatury. Pytamy też o to, jak im upłynęło ostatnie dziesięć lat, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś Anna Rozenberg, laureatka m.in. nagrody Kryminalnej Piły i Nagrody Specjalnej im. Janiny Paradowskiej.

– Mam wrażenie, że nawet jak nie piszę, to jestem w świecie literatury. To już chyba kwalifikuje się pod nałóg – mówi Anna Rozenberg, autorka opowiadań, m.in. w tomie „Nikomu się nie śniło”, „Utopay”, „Zimno, zimniej, zbrodnia” czy „Zbrodnia w Operze”, oraz powieści kryminalnych i thrillerów. Spod jej pióra wyszły książki z serii z Davidem Redfernem „Maski pośmiertne”, nagrodzone Nagrodą Specjalną im. Janiny Paradowskiej, „Punkty zapalne”, za które otrzymała nagrodę Kryminalnej Piły, „Wszyscy umarli”, „Znaki szczególne” i „Dusze spopielone”, rozgrywające się w podlondyńskim Woking, oraz powieść „Zawsze będziesz winna”. 12 maja 2022 opublikowaliśmy wywiad wideo z pisarką, zrealizowany w jej rodzinnej Częstochowie.
Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?
Anna Rozenberg: Jeśli pomyśleć o tym, że przeciętny człowiek ma do dyspozycji tylko siedem takich dziesiątek, to jest to naprawdę dużo. W dekadzie można zmieścić przebudowę siebie, upadek i powrót na szczyt, napisanie dwudziestu powieści, a także utkać przyjaźń na całe życie. Podobno jeśli przyjaźnisz się z kimś siedem lat, to jest to już znajomość do grobowej deski, a my już się chyba znamy więcej (śmiech). Tym mocniej i serdeczniej gratuluję Wam tej dekady! Bez wątpienia zrobiliście mnóstwo wspaniałych rzeczy dla literatury i literatów, za co ogromnie Wam dziękuję!
Debiutowałaś jako autorka powieści w 2021 roku, ale wcześniej publikowałaś też opowiadania. Dziś jesteś autorką sześciu opublikowanych powieści. Idziesz jak burza! Z czym kojarzy ci się ten czas? Dostrzegasz jakieś istotne kamienie milowe w swojej twórczości?
– Przede wszystkim był to czas intensywnej pracy literackiej, ale też odkrywania siły mediów społecznościowych i tworzenia wokół siebie grupy, która pokocha inspektora Redferna. To się udało, z czego niezmiernie się cieszę i jestem wdzięczna. Okres ten przyniósł nie tylko wspaniałych czytelników, ale i niesamowitych przyjaciół! Natomiast kamienie milowe były dwa i oba związane z nagrodami – najpierw ta Kryminalnej Piły za „Punkty zapalne”, a dwa miesiące później Nagroda Specjalna im. Janiny Paradowskiej za „Maski pośmiertne”. Docenienie przez kapitułę dwóch tak wspaniałych festiwali było bez wątpienia ukoronowaniem moich poczynań.
Czy gdybyś mogła się cofnąć, zmieniłabyś coś w swoim pisarskich decyzjach (inne gatunki, tematy)?
– Mam to szczęście, że od początku byłam gościem mojego czytelniczo ukochanego gatunku. Kryminał przyjął mnie z otwartymi ramionami i jestem mu za to wdzięczna. Niewykluczone jednak, że gdybym mogła coś zmodyfikować na swojej linii czasu, to poprzeplatałabym wydawanie serii z Redferem kilkoma stand alonami, by napędzić nieco swój rozwój, dać więcej miejsca na eksperymenty.
Moja przygoda z pisaniem zaczęła się więc od krótkich bajek dla dzieci, głównie na konkursy. Pisząc je, myślałam o córce, co i jak chciałabym przez nie jej opowiedzieć. Spotkały się one ze świetnym odbiorem i pomyślałam, że warto by spróbować sił w innym gatunku. Padło na kryminał, który był moim ulubionym. Efektem tego eksperymentu było czterokrotne zaproszenie na warsztaty w ramach MFK. To tam otrzymałam wysokooktanowe paliwo do tworzenia fabuł. No i przepadłam!
Jak zaczęłaś pisać? I dlaczego?
– Dlaczego to bardzo dobre pytanie! Mam wrażenie, że zawsze we mnie było. Potrzebowało tylko odpowiedniej motywacji i jeszcze odpowiedniejszego czasu. Taki się przytrafił, gdy byłam w ciąży, a później na urlopie macierzyńskim. Moja przygoda z pisaniem zaczęła się więc od krótkich bajek dla dzieci, głównie na konkursy. Pisząc je, myślałam o córce, co i jak chciałabym przez nie jej opowiedzieć. Spotkały się one ze świetnym odbiorem i pomyślałam, że warto by spróbować sił w innym gatunku. Padło na kryminał, który był moim ulubionym. Efektem tego eksperymentu było czterokrotne zaproszenie na warsztaty w ramach MFK. To tam otrzymałam wysokooktanowe paliwo do tworzenia fabuł. No i przepadłam!
Dokończ: Gdybym jednak nie została pisarką, to byłabym…
– Cukiernikiem. Uwielbiam piec i dekorować torty! Ale tak na poważnie, to prawdopodobnie zostałabym analitykiem rynku czyli poszłabym ścieżką swojego wykształcenia. Jestem jednak wdzięczna losowi, że zamiast przekopywać się przez góry danych, mogę przekopywać się przez archiwa bibliotek i mroczne zakamarki umysłów moich antagonistów.
Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?
– Najpiękniejsza w marzeniach jest gonitwa za nimi, albo raczej podróż ku ich spełnieniu i o ile myślę o sobie jak o kimś, kto już nie najgorzej zrealizował się zawodowo, o tyle wciąż tli się we mnie nadzieja na przetłumaczenie serii o inspektorze Redfernie. Wyruszam więc nieśmiało ku temu marzeniu. Myślę, że angielski rynek mógłby polubić tego najbardziej polskiego z brytyjskich policjantów, ale czas pokaże, gdzie zaprowadzi mnie ten statek.
Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle
– Przede wszystkim tego, by lektura zostawiła mnie z refleksją. Uważam, że nawet kryminał mający licencję na lekkość, powinien odcisnąć w człowieku ślad. Dlatego tak cenię powieści Macieja Siembiedy, które zmuszają mnie do głębszych poszukiwań, a także te Przemysława Żarskiego z bohaterami, którzy jeszcze długo po odłożeniu książki drapią podskórnie.
Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarkę? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?
– Kocham impresjonizm (zwłaszcza Boudina i Pisarra), gdzie z jednej strony wszystko zdaje się drgać na granicy zmysłów, a z drugiej precyzja każdej kreski jest niewyobrażalnie ważna dla całości. To staram się robić w moich powieściach. Malować detale rzeczywistości, ale bez przytłaczania czytelnika oddawaniem jej jeden do jednego. Czasem musi stanąć z nosem „przy płótnie”, a czasem zrobić krok w tył, by objąć i pojąć całość.
Ostatnio zdałam obie sprawę, że nie jestem stała w uczuciach, jeśli chodzi o miłość do bohaterów. Przez całe życie zamykam drzwi przed jednymi, by za chwilę otworzyć przed drugimi. Wynika to z tego, że stale się zmieniamy i na różnych etapach życia zachwyca nas coś innego. Aktualnie moim ulubionym bohaterem jest Iwona Banach z powieści Marka Stelara.
Kocham impresjonizm (zwłaszcza Boudina i Pisarra), gdzie z jednej strony wszystko zdaje się drgać na granicy zmysłów, a z drugiej precyzja każdej kreski jest niewyobrażalnie ważna dla całości. To staram się robić w moich powieściach. Malować detale rzeczywistości, ale bez przytłaczania czytelnika oddawaniem jej jeden do jednego. Czasem musi stanąć z nosem „przy płótnie”, a czasem zrobić krok w tył, by objąć i pojąć całość.
Kiedy nie piszę, to….
– Redaguję i prowadzę kursy kreatywnego pisania. Jest to, obok zaplatania fabuł, mój ulubiony sposób spędzania czasu, choć kawa, kot na kolanach i dobra książka jest równie wysoko w rankingu. Podobnie jak chwile z córką, które ostatnio poświęcamy na szycie cosplay’ów w klimacie anime. Świetnie się przy tym bawimy!
Ponadto dużo spaceruję, chłonę historie, podsłuchuję. Mam wrażenie, że nawet jak nie piszę, to jestem w świecie literatury. To już chyba kwalifikuje się pod nałóg.
Nad czym teraz pracujesz?
– Jestem w trakcie pisania ostatniej części serii o inspektorze Redfernie, a w międzyczasie rozrysowuję thriller stan alone oraz szykuję małą niespodziankę w zupełnie nowym dla mnie gatunku, o który nigdy bym siebie nie posądzała.