recenzja

Marzenia i koszmary | Nikomu się nie śniło | Pod patronatem zupelnieinnaopowiesc.com

Życie jest snem, a sen jest życiem, choć częściej jeszcze ucieczką od życia. Każdy z tych stanów naszej aktywności prędzej czy później jesteśmy w stanie zamienić w koszmar – mówią nam twórcy opowiadań zebranych w antologii „Nikomu się nie śniło”. I grzebią w naszym życiu i w naszych snach, by udowodnić, że granica między tym, co prawdziwe, a tym, co w wyobrażone lub wyśnione jest bardziej płynna, niż na się zdawało.

Podobnie jak sen, książka wymyka się jednoznacznym interpretacjom, bo każde z dziewiętnastu opowiadań jest inne, osobne, niekoniecznie poddane wprost tematowi antologii, a więc słowu „sen”. A jednak stanowią zwartą całość. Tym, co łączy je w warstwie czysto narracyjnej są powtarzające się słowa, zwroty i imiona. Finimondo, raniuszek, Lunatyk, różowe paski, Ildefons – wszystkie te słowa wracają do nas pod nowymi znaczeniami, użyte w nowych kontekstach, zmieniając się jak zmieniają się twarze i przedmioty we śnie. Ten zabieg znamy już z wcześniejszej antologii, „Autostop(y)”, za którą – podobnie jak za „Nikomu…” – stała Katja Tomczyk. W obu przypadkach czytelnicy mogli na crowdfundingowej platformie wykupić słowo, które potem znajdzie się w tomie. W pierwszym przypadku zebrana kwota pokryła koszt wydania tomu, tym razem książka jeszcze przed zbiórką znalazła wydawcę – Czwartą Stronę – a pieniądze zbierano na rehabilitację dla Grzegorza Króla, wybudzonego ze śpiączki strażaka. (Więcej o projekcie: https://wykupslowo.wordpress.com/)

Wielka ucieczka

Tym, co łączy opowiadania w warstwie głębszej, warstwie nastroju, jest gęstniejąca atmosfera niepokoju, narastającego strachu, pewnej niemocy, jaka towarzyszy nam właśnie we śnie, gdy nie jesteśmy w stanie nad niczym zapanować, bo wszystko wymyka nam się z rąk. To niepokój jaki czujemy w chwili, gdy pogodny sen zaczyna niepokojąco zmieniać się w koszmar.

Spójrzmy choćby na „Pustkę” Roberta Małeckiego (autora znanego też z kryminału „Najgorsze dopiero nadejdzie”), gdzie bohaterka musi stawić czoła mrocznej tajemnicy z dzieciństwa, wypartej, zapomnianej, schowanej głębiej jeszcze niż kryją się pokłady naszych snów. Takich opowiadań, w których bohater wypiera prawdę, uciekając przed nią w marzenia i rzeczywistość wykreowaną na własną modłę jest tu więcej: Marta Korton-Czarnecka w „Śniakach” i Przemek Morawski w opowiadaniu „Życie, o jakim śniłeś” zacierają granicę między prawdziwymi a fałszywymi wspomnieniami, posługując się podobnym chwytem epistolarnej łamigłówki. Z kolei Anna Rozenberg w „Senariuszu” osłania przed nami zakamarki umysłu zagubionego, dotkniętego tragedią, którego kreacje sieją zamęt i zniszczenie. Podobny nastrój – chęci ucieczki od przeszłości  – znajdziemy też zresztą w „Snach” Grzegorza Giedrysa i u Elżbiety Łapczyńskiej we „Wszystko, czego nie powiedziałem dziewczynie spod okna”, a także u Katji Tomczyk w „I nikt cię nie usłyszy”. To opowieść o dziewczynie dotkniętej narkolepsją, zaszytej na zapomnianej przez ludzi plantacji chmielu, pełnej osób, które zostawiły za sobą przeszłość. Także o rodzaju ucieczki przed światem jest opowiadanie Moomu Mu „Dziewięć koma osiemdziesiąt jeden” z bohaterką dotkniętą zespołem Kleinego-Levina, charakteryzującą się okresami nadmiernej senności, a w „Finimondo” K.B. Amroziak ucieczka wspomagana jest farmakologicznie, zaś prawda miesza się z rzeczywistością do tego stopnia, że śniący zaczyna być śnionym. O ucieczce jest także „Wilkiem” Doroty Szelezińskiej. Tu niewiele jest snu, więcej medytacji, ale przede wszystkim chęci wyrwania się od poukładanego i pozornie szczęśliwego życia, opartego na harmonii, która szybko okazuje się fałszywa. Do tego stopnia, że skorupa wyśnionego świata musi pęknąć pod naporem prawdziwych pragnień. Do tej grupy zaliczyłbym jeszcze nieoczywisty „Cień klabaternika” Marasa Pijanowskiego, gdzie pod pozorem wciągającej historii toruńskiego tajnego stowarzyszenia i zemsty wracającej po pokoleniach autor daje nam opowieść o takiej sile snów/marzeń, która sprawia, że to co wyśnione staje się realne.

Baśnie i koszmary

Jest w tym opowiadaniu Pijanowskiego rodzaj przesłania rodem z baśni. Ten nastrój znajdziemy też u Joanny Chudzio, która dała nam „Kwadratowe kałuże” i u Michała Dębskiego w  „Nakazanym owocu” – nieoczywistych opowieściach rodem z tego miejsca, gdzie sen udaje jawę. Jeszcze wyraźniej uwidacznia się to w uroczym opowiadaniu Magdaleny Niziołek-Kiereckiej „ O tym, jak Szczupak, Przecinek i Pancernik odkryli tajemnice kolorów”. To bajka dla najmłodszych i o najmłodszych. O pewnej wakacyjnej przygodzie z morałem, o magii naszej wyobraźni i o kolorach świata, które możemy zobaczyć tylko wtedy, gdy pozbędziemy się „skradzionych kogucich piórek” a więc – jak to odbieram – nabytych uprzedzeń. Szybko jednak od fazy snu, w której śnimy baśnie, przechodzi w „Nikomu…” to fazy najgłębszego koszmaru. Po drodze znajdziemy jeszcze „Powrót” Hanny Bilińskiej-Stecyszyn – podszytą nadzieją opowieść o snach, które mogą się spełnić i Moniki Wasilewskiej nostalgiczne „Karkonosze Cztery”, by szybko dotrzeć do „Sąsiadki” Magdaleny Genow-Jopek, czyli  opowieści o paraliżującym strachu oraz wciągających, kryminalnych „Sideł snów” Izabeli Szymczak i „Sztuki chodzenia po linie” Hanki V. Mody – przejmującej opowieści o stracie.

„Nikomu się nie śniło” to tom, który czytać trzeba niespiesznie – jako całość, ale i jako odrębne opowiadania, będące dziełem autorów od dawna rozpychających się z powodzeniem po literackim parnasie. Zapamiętajmy te nazwiska.

Przeczytaj także: OSOBISTA CENA WOLNOŚCI | Autostop(y). Dziesięć opowiadań o wolności 

Przeczytaj także: UTRACJUSZ I UKRYTY SKARB | K. A. Kowalewska, Pijany skryba 

Przeczytaj także: TE PŁYNNE GRANICE | Jarek Westermark, Opowiadania, które napisałem 

Nikomu się nie śniło. Antologia opowiadań

Czwarta Strona 2017

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading