Nawet jeśli są wokół nas jakieś granice, to przekroczenie ich następuje samoistnie, często wbrew naszej woli. I tak krytyk staje się krytykowanym, strażnik radości życia potrafi ją odebrać, a bohater niezauważenie zostaje narratorem. Nie mówiąc już o czytelniku.
Tych jedenastu opowiadań Jarka Westermarka fabularnie nic nie łączy. Nawet gatunkowo odstają od siebie, bo czegoż tu nie ma: i opowieść obyczajowa, i horror, i kryminał, i baśń i nawet proza s-f, przypominająca klimatem twórczość Philipa K. Dicka. To czy coś je łączy? Tak, próba uchwycenia tego dość płynnego momentu, gdy białe staje się czarne, szlachetne wyrodnieje, ale i tego, gdy egoizm staje się altruizmem. Oto świat kawek kołujących nad warszawskim Polem Mokotowskim i próba wyjaśnienia motywów zabójstwa jednej z nich. Jest kryminalna zagadka, jest detektyw, jest manipulacja – i choć wszystko odziane w czarne pióra, to przecież nie mniej prawdziwe, niż gdyby rozgrywało się kilkadziesiąt metrów niżej, w ludzkiej społeczności. Tu także zdarza się, że zauroczenie sprowadza nas na manowce i choć sądzimy, że poszukujemy prawdy, w rzeczywistości spełniamy tylko czyjąś zachciankę. Ale ok, zejdźmy niżej. Oto wesele – jedno, drugie, trzecie. Jeśli je lubicie i na nich bywacie, to możecie znać postać, przez autora ochrzczoną „wujem weselnym” – odrażający typ z dłońmi lepiącymi się do wódki i kobiecej talii, samozwańczego wodzireja, uprzykrzającego wieczór weselnikom. Znajdziecie go na każdym weselu i może wcale nie będziecie musieli szukać daleko.
Przeczytaj także: PSYCHOTERAPIA POŚMIERTNA. Liliana Hermetz. Alicyjka
Jeszcze bliżej stać będzie bohater „Mandatu” – tak cwany, tak przekonany o własnym sprycie, że nawet nie zauważa, gdy z myśliwego staje się zwierzyną. Lub tak zdesperowany w chęci sprawienia przyjemności własnemu dziecku, że – jak w „Majce” – posuwa się do czynu, o który nigdy by się nie podejrzewał.
Oto świat przyszłości – nie ma już prawdziwych zwierząt, zastąpiły je idealne elektroniczne kopie. Rzecz w tym, że maszyny, jak to maszyny, mają ograniczoną żywotność, a produkujący je koncern planuje wycofać się z dostarczania części zastępczych. Jaką granicę jest w stanie przekroczyć ojciec, kochający swą córkę, która z kolei nad życie uwielbia sztucznego kota?
Jaką granicę przekroczy bohater „Trzcin” – opowiada ze świata horroru – by zerwać z doskwierającą samotnością? Jak ocenić możemy jego czyn – obiektywnie zły, subiektywnie jednak dający się zrozumieć? Czy pojmiemy też motywacje, kierujące bohaterem „Przysługi”, który z kolei stawia to, co dobre dla innych, nad własne zachcianki? W obu tych opowiadaniach autor przekracza jeszcze jedną granicę: między życiem a śmiercią – być może jedną z najbardziej płynnych.
Przeczytaj także: OSOBISTA CENA WOLNOŚCI | Autostop(y). Dziesięć opowiadań o wolności
Tom kończy opowiadanie „Więzień” – zabawa w opowieść szkatułkową, gra z formą opowiadania, swoisty labirynt wyobraźni. Tu już w zasadzie nie ma granic: narrator staje się bohaterem, zwodzi i mami, każąc i czytelnikowi przekroczyć granicę między byciem obserwatorem a podmiotem obserwacji. Autor puszcza do nas oko i o ile wcześniej sugeruje, że możemy w jego bohaterach szukać śladów swoich własnych przywar i zalet, o tyle teraz mówi wprost: jesteś moim bohaterem. Zgadnij, którym.
Jarek Westermark, Opowiadania, które napisałem
Nisza 2015