recenzja

Labirynty pamięci | Colin Insole, Epifanie

Zapomniane miasteczka, nieuczęszczane trasy kolejowe, umarłe sady – Colin Insole w „Epifaniach” zaprasza czytelników na wyprawę do świata, który bezpowrotnie minął. I który być może nigdy nie istniał. Trudno to rozstrzygnąć, wszak pamięć jest jedną z największych iluzji, w które wierzy człowiek – pisze Wojciech Gunia.

Wydanie książki Colina Insole’a w Polsce można uznać za pewnego rodzaju prowokację wydawniczą. Zazwyczaj bowiem, kiedy wydawnictwa decydują się na translatorski import literatury, inwestują w nazwiska, które mają jakieś marketingowe punkty podparcia – rozpoznawalność, uznanie krytyki, nagrody, ekranizacje, oddanych czytelników na całym świecie i tak dalej. W cenie są oczywiście książki na modne tematy, aktualnie prym wiodą powieści o różnych ludziach z Auschwitz, true crime i biografie różnej maści zbrodniarzy.

Są to wszystko rzeczy oczywiste, natomiast warto zauważyć, że w tej całej siatce kryteriów nie jest obecny czynnik zwany „jakością literacką”. Nie żeby nie był on zupełnie bez znaczenia (choć, niestety, bywa zupełnie bez znaczenia), ale akurat to, czy ktoś jest po prostu dobrym pisarzem, jest jednym z ostatnich warunków, które musi spełnić, aby otrzymać szansę dotarcia do nowego czytelnika. Zadeklarowany kapitalista albo cynik powie, że takie są twarde prawa rynku.

Colin Insole jest przypadkiem twórcy, który wyłamuje się z tej rynkowej struktury: nie jest szczególnie popularny, dla krytyki literackiej nawet w swojej ojczyźnie jest postacią dość anonimową, nie usiłuje też pisać modnie i na modne tematy. Choć krąży gdzieś na orbicie zjawiska zwanego „literaturą niesamowitą” czy „literaturą grozy”, nie sposób go nazwać pisarzem gatunkowym per se. Los takich siedzących okrakiem na płocie autorów bywa przykry: nie spełniają otwarcie oczekiwań gatunkowego zakonu, zaś poza jego gettem postrzegani są poprzez barwy środowiska, do którego w sumie nie przynależą. Szczególnie w Polsce, gdzie podział na literaturę wysoką i niską, gatunkową i piękną, twardą, miękką i al dente trzyma się doskonale.

Kim jest Colin Insole?

Innymi słowy, wedle wszelkich praw i zasad pisarz taki jak Colin Insole nie powinien nigdy zostać w Polsce wydany. Tymczasem oto jest… A czym jest?

Pisarski horyzont Insole’a wyznaczają nazwiska Roberta Aickmana, angielskiego klasyka literatury niesamowitej oraz twórców pokroju Gustawa Meyrinka, Brunona Schulza czy Stefana Zweiga, na których wpływ Insole wprost się zresztą powołuje. W praktyce czytelniczej oznacza to przede wszystkim nostalgiczno-poetyckie prozy, elegijne w tonie, operujące nastrojem niesamowitości, skupione na krajobrazie wewnętrznym bohaterów. Te postaci – często wycofane, w jakiś sposób zagubione w rzeczywistości (albo niewłaściwie pojmujące swoją w niej rolę) – Insole z lubością wrzuca w różne momenty i miejsca schyłkowe: szpitalno-sanatoryjne zaplecza wojen światowych (często w opowiadaniach Insole’a wraca motyw rozpadu Monarchii Austro-Węgierskiej), zniszczone wioski i obumarłe sady. A także boczne, zapomniane linie kolejowe i ustronne miasteczka, toczone jakąś zrazu trudną do uchwycenia tajemnicą.

Przeczytaj także:

Insole, wzorem Aickmana, stawia bardziej na suspens i grę w niedopowiedzenia. Nie stawia twardych puent, nie bawi się też w nagłe, zaskakujące zwroty akcji. Nie jest też gawędziarzem: od samych opowieści ważniejsza jest zawarta w nich bogata symbolika, zaś od jasnych związków przyczynowo-skutkowych istotniejsza jest nieobliczalna nieraz mechanika percepcji i pamięci.

Insole’a jako pisarza zdaje się pochłaniać przede wszystkim pytanie o pamięć i jej relacje ze stanami, które towarzyszą przeżywaniu życia; o ten dziwaczny, percepcyjny splot realiów – które wzbudzają w ludziach różne emocje i uczucia – z pamięcią, którą emocje i uczucia lubią wypaczać. Przeszłość jest w opowiadaniach Insole’a więzieniem wyobraźni, labiryntem bez centrum i bez żadnego wyjścia. Nie daje się dojść do żadnej obiektywnej prawdy o przeszłości, żadnej prawdy głębszej niż stwierdzenie jedynego, co nastąpiło w niej obiektywnie, niepodważalnie: doznania jakiejś krzywdy, ludzkiego okrucieństwa.

To okrucieństwo jest zresztą głównym „silnikiem” świata: losy bohaterów angielskiego pisarza są nierozerwalnie związane z jego przejawami, czy to bardziej osobistymi, czy tymi o wymiarze bardziej globalnym. To ono jest zawsze punktem inicjalnym, z jego traumatyzującego doświadczenia, wykrzywiającego percepcję, wynikają wszystkie późniejsze, nieraz niemożliwe do rozwiązania zagadki.

Wzorem Schulza

Mimo tej ponurej podbudowy, Insole nie stara się – wzorem wielu twórców literatury niesamowitej – przekonywać o jakimś immanentnym złu świata. Jego proza, choć bez wątpienia pesymistyczna, nie jest nihilistyczna. Nie epatuje upadkiem, bo przed nim ocala już sam akt poszukiwania jakiejś prawdy, choćby była ona niedostępna. Insole przygląda się w ten sposób ludziom zanurzonym w różne dziejowe zawirowania, obserwuje ich reakcje i próby oswojenia rzeczywistości. Czyni to z taktem i empatią, unikając jakichkolwiek ostrych, szokujących scen: zamiast tego – wzorem Schulza – pozwala przestrzeni tekstu stać się ekwiwalentem zagmatwanego świata przeżyć. Stąd poetyckość i spowijająca wszystko mgiełka oniryzmu.

Przeczytaj także:

Co ciekawe, choć to „epifanie”, poetycka wrażliwość Insole’a ucieka od mistyki. Przenikający się w tych historiach świat żywych i zmarłych, świat konkretnych realiów i nieuchwytnej wyobraźni są awersem i rewersem jednej rzeczywistości, nad którą żaden wyższy byt nie sprawuje opieki i w którym nie jest też możliwe żadne soteriologiczne działanie, żadne wyjście na zewnątrz, ku jakiejś lepszej rzeczywistości. Wszelkie objawienia zdają się bardziej krótkimi jak mgnienie oka chwilami, gdy mgła spowijająca ten znajdujący się na krawędzi jawy i snu krajobraz rozwiewa się, odsłaniając jego rzeczywisty charakter. Choć… Rzeczywisty? A co to słowo w zasadzie oznacza?

Taka metoda twórcza sprawia, że „Epifanie” zdecydowanie nie należą do książek przystępnych w odbiorze. Nie szkodzi. Nie każda książka jest dla każdego. Misternie splecione opowiadania Insole’a domagają się lektury uważnej i – najlepiej – wielokrotnej. Ponieważ tak, jak niepewna i chybotliwa jest percepcja bohaterów „Epifanii”, zmagających się z cienistym labiryntem swoich przeżyć i wspomnień, tak i nasz odbiór ma podobną właściwość: dzięki niej, wracając w znane już miejsca, mamy wielką szansę ujrzeć je w zupełnie inny sposób.

Colin Insole, Epifanie
Przełożył Tomasz Chyrzyński
Wydawnictwo IX, 31 maja 2022
ISBN: 9788396445049

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading