artykuł

Craig, Daniel Craig | Być jak James Bond, reż. Baillie Walsh

– Nie chciałem być Bondem, bo uważałem, że nie podołam tej roli – przyznaje bez ogródek Daniel Craig. O tym jak radził sobie z hejtem, gdy już zgodził się zagrać agenta 007 i jak początkowo nie radził sobie z nagłą sławą, gdy pierwszy film z jego udziałem, „Casino Royale”, okazał się hitem, aktor mówi w dokumencie „Być jak James Bond”, dostępnym na HBO GO.

„Nie czas umierać” kończy erę bondowskiej serii z Danielem Craigiem w głównej roli. Po pięciu filmach niemal powszechnie uznaje się, że aktor, znany wcześniej raczej z ambitnych kameralnych produkcji, wniósł do cyklu powiew świeżości. Ale on sam wcale nie uznawał za atut tego, że podejmuje się zagrania roli agenta 007 bez doświadczenia w podobnych produkcjach.

– Nie zagrałem epickiego bohatera. Roger Moore miał na koncie „Świętego”, Pierce Brosnan zagrał „Remingtona Steele’a”. To były role, po których mówiono o nich „ To James Bond”. Ja grałem w dziwnych, artystycznych filmach. Było mnie trudniej sprzedać, bo nie miałem na koncie bajeranckich ról.

I rzeczywiście – jeśli Craig pojawiał się w superprodukcjach, to raczej na drugim czy nawet trzecim planie. Tak było choćby w „Tomb Raider” czy „Elizabeth”. A jednak producenci Bonda uparli się, by to on był następcą Seana Connery’ego, Geogre’a Lazenby’ego, Rogera Moore’a, Timothy’ego Daltona i Pierce’a Brosnana.

– Zawsze odnosiłam wrażenie, że kiedy jest na ekranie, to tylko on przykuwa wzrok – mówi w dokumencie Barbara Broccoli, tłumacząc decyzję o zatrudnieniu kogoś, kogo prasa – po ogłoszeniu nazwiska nowego agenta 007 – szybko okrzyknęła mianem „Jamesa Błąda” i nazwała aktorem i urodzie Shreka, który zupełnie nie pasuje do postaci, jaką ma grać.

Ale producenci się uparli.

– Na tym etapie jego kariery Daniel był postrzegany jako świetny aktor drugoplanowy, a my z Barbarą uważaliśmy, że jest stworzony do głównych ról – przekonuje współproducent serii Michael G. Wilson.

Co ciekawe, do zagrania roli musieli przekonać samego Craiga, który początkowo nie był zainteresowany jej zagraniem.

– Nie chciałem być Bondem, bo uważałem, że nie podołam tej roli – przyznaje.

Przeczytaj także:

Po obejrzeniu „Casino Royale” krytycy i widzowie w większości nie mieli wątpliwości, że jednak podołał. Choć, jak przyznaje, rola rzeczywiście nie okazała się łatwa. „Casino” kręcono pod wielką presja opinii publicznej, wciąż atakującej wybór aktora do roli. Niewiele łatwiej było potem – „Quantum of Solace” początkowo powstawał w zasadzie bez scenariusza z powodu strajku scenarzystów i sami producenci przyznają w dokumencie, że nie jest to najlepsza bondowska odsłona. Craig próbował nadrabiać fabularne braki fizyczną aktywnością, godząc się na wykonywanie większości kaskaderskich numerów (choćby scena skakania po dachach Sieny), co przypłacił licznymi kontuzjami. Dało to o sobie znać podczas realizacji „Skyfall”, gdzie aktor grał… ze złamaną nogą.

Sam Craig przyznaje, że początkowo nie radził sobie z nagłą sławą, która początkowo uderzyła mu do głowy. Pomogło… zagranie w teatrze u boku Hugh Jackmana. Zrozumiał wtedy, że cały blichtr związany z granie Bonda to rzecz, którą należy traktować z przymrużeniem oka.

„Być jak James Bond” to film w całości oparty na rozmowie Craiga, Wilsona i Broccoli, w których jednak usłyszymy wyłącznie z offu, bo jako ilustracja służą – doskonale dobrane – fragmenty z filmów Craiga oraz fotosy, a także archiwalne – często niepublikowane wcześniej – nagrania z planów filmowych.

Film kończy scena z ostatniego dnia zdjęć „Nie czas umierać”. To także dzień, w którym Daniel Craig po raz ostatni grał 007. Warto obejrzeć „Być jak James Bond” choćby dla tej sceny.

Być jak James Bond (Being James Bond: The Daniel Craig Story), reż. Baillie Walsh
Wielka Brytania 2021

%d bloggers like this: