Ileż można mówić o przemocy wobec kobiet? Bez końca. Te historie dzieją się nieustannie, tuż obok nas, także w zacisznych, zamożnych domach. To intymne dramaty, które niezwykle łatwo jest przeoczyć. I choć bardzo chcielibyśmy ich nie widzieć, literatura nie pozwala nam o nich zapomnieć – o książce „Utonęła” Therese Bohman pisze Edyta Niewińska.

Podczas upalnego lata Marina odwiedza swoją mieszkającą na prowincji siostrę, Stellę. Poznaje wówczas jej partnera, Gabriela oraz ich sąsiadów. Siostry spędzają czas razem, ponownie nawiązując utraconą już nieco więź. Gabriel, inteligentny i tajemniczy, fascynuje Marinę. Kiedy umiera jej siostra, Marina wraca do jej domu, żeby uprzątnąć jej rzeczy. Ignorując ostrzeżenia sąsiadów, daje się wplątać w mroczną grę Gabriela.
Debiutancka powieść Bohman to znakomity portret intymny, zarazem mocno jungowski. Wielka sprawność językowa, doskonale poprowadzona narracja i świetnie zarysowane postaci bohaterów tego dramatu to mocne atuty tej książki. Zarazem autorka uwodzi czytelnika klimatem, jakim przesycona jest powieść. Akcja dzieje się niespiesznie, Marina snuje rozważania na temat siostrzanych relacji i swojego życia, przyglądając się zarazem życiu innych. Ta młoda kobieta, bystra i gotowa wziąć życie w swoje ręce, poszukuje czegoś, co nada mu głębi. Porównuje swój związek z relacją Stelli i Gabriela, która wydaje jej się znacznie bardziej dorosła od jej młodzieńczego romansu. Przywołuje kompleksy, które przez lata zbudowała na bazie porównań ze swoją starszą, piękną i fascynującą siostrą. Po jej tragicznej śmierci wraca na miejsce wypadku, próbując wyjaśnić jego przyczynę. Czuje, że za utonięciem kryje się jakaś mroczna tajemnica. Jej odkrycie sprawi, że Marina pójdzie w ślady siostry – nierozważnie, prosto w ramiona oprawcy.
Leniwie snuta opowieść, bez zbędnych ozdobników, skupia się na intymnych aspektach ludzkiego życia. Jednocześnie nie ma tu przerostu formy nad treścią, rozważania bohaterki są naturalne, bliskie czytelnikowi, niemal oczywiste. Każdy z nas z łatwością przywoła tu momenty ze swojego życia, kiedy poszukiwał jego głębi i czegoś jeszcze, co nadałoby mu smaku i wartości. Autorka znakomicie eksploruje moment przełomu w rozwoju osobistym, kiedy życie wydaje nam się błahe, a potrzeba sięgnięcia po coś więcej motywuje do działania, podejmowania ryzyka i próbowania tego, co zakazane.
Przeczytaj także:
W tym wszystkim, co wydaje nam się tak oczywiste, pojawia się jednak element przemocy. Tak samo zwyczajny i oczywisty, jak życie. Obie kobiety akceptują przemoc, zupełnie jakby po prostu nie mogło być inaczej. Dlaczego? Może dlatego, że wychowały się, obserwując ją na co dzień? Tego się nie dowiemy, niewiele od nich usłyszymy o tym, co działo się w ich domu rodzinnym. Bo tutaj tło społeczne jest nieistotne, tutaj przemoc jest po prostu fascynująca. Marina podejmuje swego rodzaju grę z Gabrielem, oprawcą siostry, tak jakby była to gra o najwyższą w życiu wygraną. Jej siostra przegrała, płacąc za to własnym życiem, dlaczego więc Marina myśli, że jej się uda?
Subtelności tej powieści doskonale widać w niespiesznie rodzącej się relacji Mariny z Gabrielem. Delikatna siatka drobnych kłamstw i niedopowiedzeń staje się siecią zarzuconą w celu złowienia kolejnej ofiary. Ale czy naprawdę o to właśnie chodzi? A może to tylko pożądanie, któremu trudno się oprzeć? A może to natura zdobywcy, którego cieszy każda kolejna zaliczona kobieta? A może to po prostu zwykły błąd, którego potem długo się żałuje? A może niektórzy zwyczajnie nie wiedzą i nie widzą, że inni przez nich cierpią? Czy to ego zakochanego w sobie artysty? Czy zwyczajne wyrachowanie?
Pytania mnożą się w trakcie lektury, a autorka nie daje nam na nie odpowiedzi. To my, podobnie jak Marina, musimy znaleźć swoją odpowiedź i zdecydować, co w związku z tym zamierzamy zrobić.
Podobnie jak Marina, my też będziemy przez całą lekturę tej powieści stawiali pytania i szukali na nie odpowiedzi. Opowieść o szczególnym rodzaju trójkąta wciąga na tyle, że nie ma czasu na ocenianie, kto jest dobry, a kto zły. Będziemy przyglądali się bohaterom, ich tęsknotom i pragnieniom, odkrywając w nich zarazem swoje własne, dawne i obecne marzenia o życiu bardziej fascynującym, ciekawszym, przepełnionym tajemnicą i głębią, której trudno zaznać na co dzień. Przy tym wszystkim łatwo jest po prostu pominąć przemoc. Łatwo jest powiedzieć, że ofiara była słaba psychicznie, nie poradziła sobie, poddała się. Bo przemoc ma często fascynujące oblicze i uwodzi tak samo ofiarę, jak i czytelnika.
Przeczytaj także:
Bohman znakomicie obrazuje mechanizm przemocy, której pozornie nie widać. Wciąga nas w sam środek dramatu, nie pozwalając wycofać się, tłumacząc się “Nic nie wiedziałam, nie zauważyłam”. To nie jest literatura, która pozwala nam obserwować sytuację z boku, nie zajmując stanowiska. I choć w wielu być może nie wzbudzi wielkich, porywających emocji, nie pozwoli także łatwo zapomnieć. Ta historia zostaje z czytelnikiem na dłużej, dzień po dniu prowokując kolejne pytania. I, jak to ma w zwyczaju dobra literatura, nie dając żadnych na nie odpowiedzi.
Bo ostatecznie okazuje się, że mili sąsiedzi, którzy coś zauważyli, którzy byli zaniepokojeni sytuacją Stelli i w konsekwencji ostrzegli Marinę, to przecież my. Takich sytuacji mieliśmy bez liku i lektura tej powieści w jakiś sposób przywołuje je ponownie. Jaka odpowiedzialność spada na tych, którzy widzą i nie reagują? Bohman nie ocenia, nie daje odpowiedzi na te pytania. To zadanie dla nas, czytelników. Nie dajmy się zwieść mrocznej grze Gabriela, która nas również może zafascynować. Przemoc potrafi uwodzić także tych, którzy pozostają zaledwie jej obserwatorami, z bezpiecznej pozycji czytelnika dobrej książki.
Therese Bohman, Utonęła (Den drunknade)
Tłumaczenie Justyna Czechowska
Wydawnictwo Pauza, Warszawa, 3 marca 2021