artykuł

Marta Guzowska poleca na Święta | Sekrety XX wieku, Polaków i amerykańskiego snu

Co pisarze polecają do czytania w czasie Świąt i w końcówce roku? Zobaczcie propozycje Marty Guzowskiej, autorki m.in. takich powieści jak „Ofiara Polikseny”, „Reguła nr 1”, „Ślepy archeolog”, „Rok szczura”, „Raj”, a także niezwykłego przewodnika „Wiedeń. Miasto najlepsze do życia”.

Laureatka Nagrody Wielkiego Kalibru i Czarnego Kapelusza dla najlepszego bohatera kryminału poleca:

Jeff Gunn, „Co się stało w Jonestown” (Wydawnictwo Poznańskie). Marta Gzuowska: Rok 2020, to tak dziwny czas, kiedy wraca się myślą do przeszłości. Ja zaczęłam namiętnie czytywać książki o nie-do-końcach zrozumiałych wydarzeniach XX wieku. O fenomenie pastora Jonesa napisano tomy, ale nadal trudno uwierzyć, że to naprawdę się wydarzyło. Dla tych, którzy chcą zrozumieć. Z opisu okładkowego: Kim był Jim Jones? Genialnym manipulatorem, szalonym guru, fałszywym prorokiem. Diabłem w ludzkiej skórze, który pociągnął ludzi za sobą wprost do piekła. W listopadzie 1978 roku w Jonestown – wiosce zbudowanej i zasiedlonej przez ludzi, którzy uwierzyli w Jonesa i jego projekt Świątyni Ludu – w ciągu jednej nocy zginęło ponad 900 kobiet, mężczyzn i dzieci. Część z nich odebrała sobie życie dobrowolnie, spożywając cyjanek. Inni zostali do tego przymuszeni. Opinią społeczną wstrząsnęły wieści o izolującej się w dżungli sekcie, której paranoiczny przywódca powiódł swoich wyznawców na śmierć. Ale ta  tragiczna historia zaczęła się dwadzieścia lat wcześniej, kiedy ambitny pastor postanowił zmienić świat na lepsze… Porażający reportaż nagradzanego amerykańskiego dziennikarza śledczego, Jeffa Guinna, jest opowieścią o powolnym staczaniu się w szaleństwo. I o ludziach, którzy dla swojego guru zrobią wszystko.

Nasza recenzja

Edward Brooke-Hitching, „Biblioteczka szaleńca” (Rebis). Marta Guzowska: Książka dla wielbicieli książek. Nie wystarczy raz przeczytać, trzeba przeglądać godzinami. I do tego jak pięknie wydana! Jeśli nie mieliście pomysłu na prezent gwiazdkowy, to już macie! Z opisu okładkowego:  Książki śmiercionośne. Książki pisane krwią i oprawne w ludzką skórę. Książki tak długie, że mogłyby unicestwić wszechświat. Nowa niesamowita praca autora cenionej trylogii „Atlas lądów niebyłych”, „Złoty atlas” i „Atlas nieba” to wyjątkowa, pięknie ilustrowana podróż przez historię literatury. Edward Brooke-Hitching zapuszcza się w jej najmroczniejsze zakątki, polując na najdziwniejsze publikacje, i odkrywa fascynujące tło ich powstania. Znajdziemy tu istną bibliotekę szaleńca, zbiór ekscentrycznych woluminów, często kompletnie zapomnianych. Książki pisane krwią; oprawne w ludzką skórę; dzieła zwariowane; pozycje, które zwiodły cały świat; wydania niewidoczne gołym okiem i większe od człowieka; drukowane na wzburzonych morzach i lodowych pustkowiach Antarktyki; księgi kodów i szyfrów, których tajemnic do dzisiaj nie odkryto. Autor wytropił wiele przejawów dziwności wyobrażalnej (jak i tej niepojętej) – jak choćby wspaniale iluminowany XV-wieczny opis procesu wytoczonego Jezusowi przez szatana bądź zaginione dramaty Szekspira i księgi Biblii – i powiązał je w jedyną w swoim rodzaju kolekcję, ucztę duchową dla każdego miłośnika literatury.

Przeczytaj fragment

Alice Lugen, „Tragedia na przełęczy Diatłowa” (Czarne). Marta Gzuowska: Próba wyjaśnienia jednej z największych zagadek i tragedii XX wieku. A wyjaśnienie jest równie tragiczne, jak to, co się wydarzyło. Dla wielbicieli serialu „Czarnobyl”, odnajdziecie tu te same klimaty.  Z opisu okładkowego: Pod koniec stycznia 1959 roku grupa turystów, głównie studentów i absolwentów Politechniki Uralskiej, postanowiła uczcić kolejny zjazd KPZR zdobyciem góry Otorten w Uralu Północnym. Wyprawa zakończyła się tragicznie i w wyjątkowo zdumiewających okolicznościach. Obozujący na zboczu turyści rozcięli swój namiot, wybiegli w uralską noc, rozpalili ognisko. Nikt nie przeżył nocy – niektórzy zmarli z powodu hipotermii, u innych znaleziono liczne urazy, ślady krwotoku z nosa, sporych rozmiarów sińce na twarzy, złamania. Do dziś nikt nie wyjaśnił tej sprawy, a samo śledztwo z 1959 roku było równie zagadkowe, jak tragedia. Prokurator zamknął je nagle, a w sprawozdaniu napisał, że przyczyną śmierci turystów była „potężna siła”. Tajemnicza śmierć dziewięciorga turystów i niespodziewanie zakończone dochodzenie to idealny punkt wyjścia do snucia teorii spiskowych. Ale Alice Lugen poszła w zupełnie inną stronę. Historia wyprawy służy jej do opowiedzenia o biurokratycznym chaosie, zimnowojennej histerii i zakulisowych politycznych rozgrywkach. Zamiast horroru z paranormalnym tłem dostajemy biurokratyczny thriller, który nie przypadkiem przywołuje na myśl głośny serial o tragedii w Czarnobylu.

Tomasz Ulanowski, „O powstawaniu Polaków” (Czarne). Marta Guzowska: Historia ziem polskich od… właściwie od początku. Świetnie podsumowana geologia, paleontologia, antropologia i historia naszego małego spłachetka ziemi w centrum Europy. Dla patriotów, ale takich z poczuciem humoru. Z opisu okładkowego: W Jaskini Obłazowej w Kotlinie Orawsko-Nowotarskiej odkryto ludzkie kości i bumerang wykonany z ciosu mamuta. Znalezisko to liczy około trzydziestu tysięcy lat, moglibyśmy więc ogłosić światu, że najstarszym bumerangiem na świecie rzucał Polak. Problem w tym, że Polska jako państwo liczy sobie niewiele ponad tysiąc lat, a i do tej tezy wielu historyków miałoby zastrzeżenia. Niemniej jest to historyczny bagaż, którego nie można lekceważyć. Co tak naprawdę łączy Polaków, na czym opiera się narodowa tożsamość i skąd się wzięła? Te pytania stawia sobie Tomasz Ulanowski, sięgając w przeszłość znacznie dalej niż do symbolicznego roku 966. Autor rekonstruuje nasz rodowód na podstawie najnowszych badań. Przepytuje paleontologów, archeologów, historyków, genetyków, antropologów i językoznawców, dzięki którym wkraczamy do świata zagadek i tajemnic sprzed tysięcy lat. Niestety odpowiedzi nie są jednoznaczne. Pewne jest tylko jedno: wszyscy jesteśmy dziećmi ewolucji, która toczy się nieprzerwanie od czterech miliardów lat, a każdy Polak to mieszaniec, potomek wiecznego tułacza, który wyszedł z Afryki i zrządzeniem losu znalazł się właśnie tu.

J.D. Vance, „Elegia dla bidoków” (Marginesy). Marta Guzowska: Na koniec książka co prawda sprzed paru lat, ale akurat jest na Netfliksie film. A „Elegia” jest zbyt ważna, żeby o niej zapomnieć. Do tego w fenomenalnym tłumaczeniu Tomasza Gałązki. Nie pozwólcie sobie na to, żeby jej nie znać. Dla wszystkich. Z opisu okładkowego: Historia Vance’ów zaczyna się w pełnych nadziei latach powojennych. Dziadkom autora, bidokom z Kentucky, udało się awansować do klasy średniej, a ukoronowaniem sukcesu stał się J.D., który jako pierwszy zdobył dyplom wyższej uczelni. Czy zdołał uciec od spuścizny przemocy, alkoholizmu i traum tak typowych dla rejonu, z którego się wywodzi? Szczera i bezpretensjonalna opowieść Vance’a o dorastaniu w Pasie Rdzy, to również niezwykle aktualna analiza kultury pogrążonej w kryzysie – kultury białych Amerykanów z klasy robotniczej. O zmierzchu tej grupy społecznej, od czterdziestu lat ulegającej powolnej degradacji, powiedziano już niejedno. Nigdy dotąd jednak nie opisano jej z takim żarem, a zwłaszcza – od środka. Znaczna część USA straciła wiarę w amerykański sen, co odbiło się na wynikach ostatnich wyborów prezydenckich. Elegia dla bidoków pokazała Amerykanom z dużych miast, jak mało wiedzą o swoich rodakach. A ciepła, wyrozumiała narracja Vance’a stała się ważnym głosem w dyskusji o rozwarstwieniu społecznym. O tej książce mówi cała Ameryka.

Przeczytaj także:

%d bloggers like this: