recenzja

James Jones i Świątynia Zagłady | Jeff Guinn, Co się stało w Jonestown?

Od pierwszych stron „Co się stało w Jonestown?” Jeffa Guinna wiemy, że będzie to historia tragiczna, historia przerażająca, ale też historia, która jest stara jak świat i lubi się powtarzać. Historia manipulacji, poniżania i wykorzystywania ludzi działających w dobrej wierze. Historia o tym, że dobre chęci leżące u zarania idei, z biegiem czasu zamieniają się pasmo upokorzeń i paranoję prowadząca już prostą drogą ku zatraceniu. W tym przypadku do śmierci niemal tysiąca istnień ludzkich – pisze Jakub Hinc.

Dramat, który rozegrał się w gujańskiej dżungli 18 listopada 1978 r., odbił się głośnym echem na całym świecie. Na pograniczu Gujany i Wenezueli najpierw doszło do masakry na lotnisku położonym niedaleko Port Kaituma, a później – w leśnej osadzie nieopodal – prawie tysiącosobowa grupa wyznawców Świątyni Ludu, przewodzonej przez Jimy’ego Jonesa, popełniła zbiorowe samobójstwo.

Nie można historii Świątyni Ludu opowiedzieć bez opowiedzenia biografii jej twórcy, tak samo jak nie można opowiedzieć historii fascynującej kariery Jamesa Jonesa opowiedzieć bez ujęcia w ramy monografii historii powstania, zdumiewającego rozwoju, a wreszcie tragicznego upadku Kościoła Świątyni Ludu Uczniów Chrystusa. W warstwie narracyjnej „Co się stało w Jonestown?” jest zatem opowieścią o twórcy Świątyni Ludu i o Świątyni Ludu.

Tym jednak nad czym Jeff Guinn każe nam się zastanowić, nie jest poszukiwanie odpowiedzi na pytanie co się zdarzyło w Jonestown. Tym, co nurtuje autora „Co się stało w Jonestown?”, nie jest więc rekonstrukcja zdarzeń z 18 listopada 1978 r., tę bowiem dostajemy od nielicznych ocalałych członków zgromadzenia, a nawet wprost z ust samego Jonesa, którego ostatnie przemówienie do wiernych, tuż przed i w czasie niemalże rytualnego samobójstwa, zostało nagrane na taśmach magnetofonowych, podobnie zresztą jak niemal wszystkie wcześniejsze.

Pytanie „co się zdarzyło w Jonestown?” należy zatem odczytywać jako pytanie o to,  jak do tego doszło, że w leśnej osadzie rolniczej Świątyni Ludu, zagubionej w gujańskiej dżungli, ponad 900 osób (i jeszcze kolejnych kilka w placówce Świątyni w stolicy Gujany Georgtown), jak się wydaje właściwie dobrowolnie, dopuściło się czynu tak zdawałoby się odległego od potępiającej samobójstwo doktryny chrześcijańskiej.

Ale w tle tego pytania  autor „co się zdarzyło w Jonestown?” stawia jeszcze inne. O to, co było fenomenem powstania Świątyni Ludu? Czy zdecydował o tym tylko swego rodzaju egalitaryzm nazywany przez Jonesa socjalizmem? A może zdecydowały o tym osobiste cechy przywódcy zgromadzenia? Co przyciągało do Świątyni Ludu białych i czarnoskórych Amerykanów? Co otwierało przed Jonesem drzwi gabinetów polityków i zamykało na długie lata usta prasie. Wreszcie pytaniem otwartym jest to, czy z tej historii wyciągnęliśmy jakąś naukę, czy uodporniliśmy się na głoszone przez populistów i demagogów slogany i hasła i czy wciąż oczekujemy prostych odpowiedzi na pytania, na które nawet najtęższe umysły i doskonali specjaliści nie mają prostych recept?

Świątynia Ludu bywa nazywana sektą, a jej lider Jim Jones guru. Jeff Guinn jednak w swojej książce unika tych określeń, bo one zbyt łatwo stygmatyzują ludzi i zbyt szybko narzucają narrację. Jak sądzę nie było celem autora metkowanie opisywanych osób i wydarzeń i moim zdaniem postąpił słusznie. To rolą czytelnika jest samodzielna próba znalezienia odpowiedzi na sygnalizowane przez Guinna pytania i ocena czy dokonał rekonstrukcji wydarzeń z należytą starannością.

Jeff Guinn bardzo dokładnie przygotował się do postawionego przed nim zadania. Biografię Jonesa poznajemy w najdrobniejszych detalach, aż po wydarzenia z 18 listopada 1978 roku. Świadczy o tym choćby przywołana bibliografia. Nie ogranicza się ona naturalnie tylko do tych materiałów, które udało się zebrać, opracować i udostępnić administratorom Jonestown Institute lub zgromadzonych w czasie śledztwa w sprawie morderstwa popełnionego przez zwolenników Jonesa na kongresmenie Leo Ryanie. Autor sięga też do znacznie szerszego katalogu źródeł. Tymi najważniejszymi są rozmowy i wywiady z pięćdziesięcioma byłymi członkami Świątyni Ludu, w tym z tymi synami Jonesa, którzy przeżyli masakrę w Jonestown. Wyłania się z nich obraz raczej wrażliwego i nieobojętnego na sprawy społeczne, ale też cwanego i zdolnego do manipulacji człowieka, zaprogramowanego na dalekosiężny cel, który jednak, przynajmniej na początku, nie jest jeszcze wiadomy dla nikogo. Może nawet na początku tej drogi nie był jasny nawet dla samego Jonesa.

Ja, po lekturze książki Guinna, odważyłbym się zaryzykować tezę, że nie wiadomo nawet czy u kresu drogi sam twórca Świątyni Ludu rozumiał skutki swojego działania.

Bo nie znajdziemy też u Jeffa Guinna prostych odpowiedzi na pytanie, dlaczego doszło do zbiorowego samobójstwa w Jonestown. Czy winna była „jądrowa” paranoja Jonesa, nadużywanie przez niego narkotyków, niekontrolowane seksualne wyuzdanie, brak w najbliższym otoczeniu kogoś, kto byłby gotów do tego, by nawet narażając się na gniew przywódcy zgromadzenia, pociągnąć za hamulec bezpieczeństwa? Już nigdy nie dowiemy się też, co skłoniło osadników do targnięcia się na własne życie, o czym wówczas myśleli i czy podając śmiertelną dawkę trucizny własnym dzieciom i samemu ją pijąc mieli zdolność do jasnego formułowania sądów? Czy tę decyzję podjęli świadomie, a jeśli nie, to czy wpłynął na nich zaszczepiony przez przywódcę lęk przed wrogim im, otaczającym ich światem, przed którym uciekli do Gujany? A może bezradność, bezsilność, a nawet poczucie ulgi, że nastąpił już koniec ich drogi, że opuszczają ten świat razem ze swoim przywódcą?

Od pierwszych stron tej książki wiemy, że mamy do czynienia z historią tragiczną, historią przerażającą, ale też historią, która jest stara jak świat i lubi się powtarzać. Historią manipulacji. Historią poniżania i wykorzystywania ludzi działających w dobrej wierze. Ale też historią o tym, że dobre chęci leżące u zarania idei, z biegiem czasu zamieniają się pasmo upokorzeń i paranoję prowadząca już prostą drogą ku zatraceniu.

Historią, która powinna być ostrzeżeniem przed każdym, kto tkwiąc w paranoi, albo grając cynicznie na ludzkiej potrzebie boskiej opatrzności, buduje w nich przeświadczenie tkwienia w „oblężonej twierdzy”, którą otaczają ludzie czyhający na to by pozbawić ich wyznawanych wartości. Ostrzeżeniem przed każdym, kto stosując sekciarskie metody wykorzystuje ludzi działających w zaufaniu do przewodnika w „Pańskiej owczarni” manipuluje wiernymi w celu zbudowania własnego imperium finansowego, cynicznie ich indoktrynuje i wiedzie na manowce rozumu i poznania.

Historia kariery Jima Jonesa i jego Świątyni Ludu, która stała się świątynią zagłady dla ponad 900 ludzi jest jak memento. Dzięki Jeffowi Guinnowi zostało ono przypomniane, by to co wydarzyło się 18 listopada 1978 r., nie zdarzyło się już nigdy więcej. I może dlatego warto tę historię przypominać stale i wciąż na nowo, bo chętnych by manipulując mediami, rozsiewając kłamliwe fake newsy, otumaniając swoich wyznawców mgłą kadzideł, tylko po to, by rządzić ludźmi zagubionymi i wykorzystywać ich do własnych celów, wciąż nie brakuje. Również w Polsce.

Jeff Guinn, Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo. (The Road to Jonestown. Jim Jones and Peoples Temple)
Przełożyła Katarzyna Bażyńska-Chojnacka
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020

%d bloggers like this: