wywiad

Stefan Ahnhem: Chcę opowiadać dobre historie | Rozmawia Przemysław Poznański

Jeśli chcesz pisać kryminały jako książki polityczne, istnieje spore ryzyko, że użyjesz zbyt grubego pędzla, będziesz zbyt dosłowny. Jeśli potrafić dobrze snuć opowieści, świat, w jakim je osadzasz, da się zauważyć. Problemy społeczne da się wyczytać między wierszami – mówi Stefan Ahnhem, szwedzki pisarz, autor m.in. powieści „Motyw X”. Rozmawia Przemysław Poznański.

Przemysław Poznański: Zaczynał pan literacka karierę jako scenarzysta, m.in. seriali o Kurcie Wallanderze. Dlaczego w pewnym momencie postanowił pan zostać pisrzem?

Stefan Ahnhem: Nawet jeśli jako scenarzysta przygotowujesz adaptację, to i tak musisz sam wymyślić fabułę, znaleźć dobry materiał. Przynajmniej ja tak robiłem – zawsze tworzyłem nowe historie, nie czerpałem akcji wprost z książek. A jednocześnie nie decydujesz. Bo jeśli pisałeś o Wallanderze, to musiał to być Wallander. Nie mogłem zmienić choćby jego muzycznych gustów, które mi nie odpowiadały, bo on słuchał Jussiego Björlinga… I kiedy robisz to przez wiele lat,  narasta w tobie frustracja. Dlatego chciałem wymyślić swoje własne postaci. Stworzyć swój własny wszechświat. I znalazłem w sobie siłę, żeby spróbować to w końcu zrobić.

No właśnie: jak rodził się pana bohater Fabian Risk?

– Tak naprawdę chciałem stworzyć kogoś innego niż Kurt Wallander, bo długo pracowałem z tą postacią – starym, zrzędliwym facetem, który stracił żonę, niemal stracił dzieci, nie ma żadnych przyjaciół, żyje pracą, pije whisky i słucha Jussiego Björlinga. To samotny mężczyzna w jesieni swojego życia. Chciałem mieć kogoś młodszego, niż Kurt Wallander. Kogoś słuchającego współczesnej muzyki, kogoś w moim wieku, kto może będzie trochę bardziej naiwny. Chciałem bohatera, która miewa dobre przeczucia i intuicję, ale z początku jest jednak naiwny. Właśnie tego chciałem: mężczyzny bardziej nowoczesnego, okazującego uczucia, który nawet mógłby płakać. Taki był początek tej postaci.

Dodajmy: nie jest to kolejny alkoholik, złamany życiem. Choć praca, która wykonuje, wpływa na niego bardzo konkretnie. Na niego i jego rodzinę.  

– To prawda. Risk nie jest alkoholikiem, nie odwiedza prostytutek, ale wiadomo, że sprawy, nad którymi pracuje, musza na nim odciskać piętno, infekować jego życie. W końcu praca, którą wykonuje, nie jest zajęciem od 9 do 17, w której można sobie powiedzieć „ok, jest piąta, jest piątek, czas na w  weekend”. Takie podejście jest niemożliwe w momencie, gdy wiesz, że gdzieś obok grasuje seryjny zabójca. Dla mnie jako pisarza było interesujące jak taka właśnie praca wpływa na bohatera i jego bliskich. To także bardzo dalekie od tego, co przeżywał Wallander.

To porozmawiajmy o antagoniście – w „Motywie X” przeciwnikiem Riska jest morderca rzucający kostką i w ten sposób wybierający ofiary. To mroczna postać, o której nie da się zapomnieć. Jak tworzy się kogoś takiego?

– Musi mnie pociągać idea bohatera, którego tworzę. Myślę, że autor musi rozumieć wszystkie swoje postaci. Nie oznacza to, że musi się z nim zgadzać, ale na pewno musi je rozumieć. Musi wiedzieć, w jaki sposób myślą. Aby to było możliwe, musi dać im cząstkę siebie. Myślę więc, że nawet antagonista ma w sobie coś ze mnie. Coś, co odzwierciedla to jak myślę. Oto moja tajemnica: dać coś bohaterowi z siebie, nawet jeśli jest to postać całkowicie odrażająca. W końcu każdy ma w sobie mroczną stronę.

Stefan Ahnhem na Poznańskim Festiwalu Kryminału Granda 2019, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

W „Motywie X” nie zamknął pan wątków, morderca nie zostaje złapany.

– Kiedy rozpocząłem moją pracę nad serią o Risku, pomyślałem, że spróbuję odróżnić się od tego wszystkiego, co już istnieje, od innych autorów. Po pierwsze nie zawierałem z czytelnikami umowy, że wszystko będzie po ich myśli, że na koniec zawsze zaświeci słońce. Nie mówiłem też, ile książek będzie zawierała seria. W przypadku tej konkretnej historii, jaką jest „Motyw X”, miałem pomysł, żeby dać równolegle dwie historie: prywatnego śledztwa Fabiana Riska, dotyczącego jego kolegi oraz  dochodzenie w sprawie mordercy rzucającego kostką. Być może inny autor zrobiłby z tego dwie osobne książki, dwie osobne opowieści, ale dla mnie ekscytujące było pokazanie prywatnego śledztwa przeciw koledze, z którym jednocześnie trzeba współpracować przy rozwiązywaniu innej sprawy. Wiedziałem też jednocześnie, że to będzie długa opowieść i że nie zmieszczę jej w jednej książce. Zakończenie „Motywu X” może budzić frustrację u czytelnika, ale tak już jest – ta historia jest zawarta w dwóch tomach.

Dlatego kolejny tom – „X sätt att dö” [X sposobów na śmierć] też zawiera w tytule „X”?

– Ten X, ta dziesiątka pojawiła się z wraz z tym antagonistą. Już w drugim tomie, „Dziewiątym grobie”, ostatni rozdział, który następuje już po epilogu, nosił tytuł „X”. Wtedy spotykamy się z tym zabójcą po raz pierwszy. Wszyscy wtedy myśleli, że to morderca z kolejnej książki. Ale w „Osiemnastu stopniach poniżej zera” była zupełnie inna historia, ale i kolejny rozdział „X”. Tak się to zaczęło. Ale w „X sätt att dö” kończę z tym X. Ta powieść zakończy wątki, przyniesie odpowiedzi. Obiecuję!

Stefan Ahnhem na Poznańskim Festiwalu Kryminału Granda 2019, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

W „Motywie X” porusza pan wiele ważnych kwestii – opisuje pan ksenofobie, rasizm, neofaszyzm.  Czy myśli pan, że literatura gatunkowa – poprzez swoje masowe dotarcie – może lepiej, niż choćby publicystyka, wpływać na ludzkie poglądy, może nawet zmieniać świat?

– To dobre pytanie. Tak naprawdę nie wiem czy taka literatura może wywrzeć większy efekt. Kiedy piszę moje historie, nie zastanawiam się nad polityką. Nie zakładam, że zmienię świat. Ja tylko obserwuję, co się dzieje. Jakie jest społeczeństwo, w którym żyję, w którym żyją moi bohaterowie. W przypadku „Motywu X” nie planowałem pisać o uchodźcach, czy rasizmie. To tak naprawdę ewoluowało. Szukałem motywu. W końcu znalazłem ten motyw, który okazało się motywem negatywnym. I wyszło tak, że to najbardziej polityczna z moich książek, choć tego wcale nie planowałem. Czy opisywanie tych problemów wpłynie na ludzi? Może. Nie wiem. Myślę, że jeśli chcesz pisać kryminały jako książki polityczne, istnieje spore ryzyko, że użyjesz zbyt grubego pędzla, będziesz zbyt dosłowny. Jeśli potrafić dobrze snuć opowieści, świat, w jakim je osadzasz, da się zauważyć. Problemy społeczne da się wyczytać między wierszami. To moim zdaniem lepszy sposób, niż mówienie czytelnikom, że powinni myśleć tak czy tak. Ja tylko chcę opowiadać dobre historie.

Rozmawiał Przemysław Poznański

Współpraca Jakub Hinc

Za pomoc tłumaczeniu dziękujemy Waldemarowi Łysiowi

Stefan Ahnhem – pisarz, scenarzysta, pracował m.in. przy ekranizacjach powieści Henninga Mankella. W 2014 roku zadebiutował jako autor thrillera Ofiara bez twarzy”, który stał się bestsellerem. Potem wydał powieści „Dziewiaty grób”, „Osiemnascie stopni poniżej zera” i „Motyw X”.

%d bloggers like this: