felieton seriale

Wyjazd do Hiszpanii, czyli zapraszam na emigrację | Felieton Anny Fryczkowskiej

Czasem rzeczywistość skrzeczy i bardzo się chce rozrywki. Takiej inteligentnej, nie haniebnej, ale dowcipnej i zmyślnie opowiedzianej. Chce się sensacji, ale nie ponurej, chce się wyrazistych bohaterów, którzy jednak mają cel, a nie onanizują się wiecznie swoją depresją. Człowiek chce się wciągnąć w cudze problemy, niechby i mało realne, gryźć paluchy, co dalej, emocjonować się punktami zwrotnymi, bez faustowskich czy werterowskich rozterek, i choć na chwilę zapomnieć o własnych, faustowskich i werterowskich.

Wiele było prób napisania podobnej rozrywki, i niestety dużo mniej było w tej dziedzinie sukcesów. A ja tu chcę odnotować sukces całkiem świeży i dostępny. Naprawdę, jeśli wam w Polsce rzeczywistość skrzeczy, to posłuchajcie z ekranu języka hiszpańskiego. Chociaż na chwilę, na te półtorej godziny co wieczór, odetchnijmy od polskiej powagi, polskich problemów, odetchnijmy od polskiego losu.

W serialu Dom z papieru jest ich ośmioro – przestępców i przestępczyń o przeróżnych, uzupełniających się umiejętnościach. I jest ich szef – z wyglądu poczciwina, ale z potęga jego umysłu jest wielka, z czego doskonale zdaje sobie sprawę, więc przyjął pseudo, które pewnie szyderczo nadano mu jeszcze w podstawówce: Profesor. Tyle że teraz nosi je z dumą. Do tego skoku szykował się od paru lat i rozpracował intelektualnie wszystkie – wydawałoby się – warianty sytuacji. A celem jest zdobyć miliardy euro. Każdy by chciał. Oni też. I dlatego napadną na hiszpańską mennicę, zamykając się w środku z kilkudziesięcioma zakładnikami.

No i od tej pory siedzimy w mennicy, poznajemy zkładników, poznajemy opryszków, przypatrujemy sie grze, jaką toczą z policją, a policja z nimi, martwimy się, gdy popełniają błędy, bo bardzo chcemy, żeby jednak zdobyli swoje miliardy. Kibicujemy naszemu geniuszowi, kibicujemy naszym bohaterom, śpiewamy z nimi Bella ciao, dawno zapomnianą, a teraz na nowo odkurzoną pieśń włoskich partyzantów antyfaszystowskich, dzięki czemu i lewicowo się tu chwilami robi, ale to lewicowość kontrolowana, bardziej antysystemowa niż ideowa, wszystko zostaje w ramach rozrywki. Zwroty akcji są takie, że zatyka, dowcip jest, zabawa, lekkość opowiadania, tarzanie się na stosach euro i sypianie w sejfie, jest miłość i nienawiść, strach i zazdrość, jest emocjonująco akurat na tyle, żeby nie cierpieć z powodu cudzych problemów, gdy wystarczą nam własne.

Rzecz wymyślili Hiszpanie, a tak spodobała się Netflixowi, że przejął produkcję i trzeci sezon jest już przez niego finansowany. Trzyma poziom nadal, naprawdę, i czekamy na czwarty sezon, bo zawiesili historię w takim momencie, że naprawdę…

A poza tym zazdroszczę też trochę jednej z bohaterek, nie uwięzienia może, ale tego, że ma możliwość, z legalnie kupioną pigułką aborcyjną w kieszeni, na spokojnie i bez przymusu zastanawiać się, czy ją łykać. W TVP teraz taki wątek nigdy by się nie pojawił. Może się kiedyś jeszcze pojawi. A może już nigdy, kto wie.

Więc jeśli marzy wam się emigracja, proponuję na razie wieczorny wyjazd do hiszpańskiej mennicy. Dzieje się!

#Fryczkowskawodcinkach

Dom z papieru (La casa del papel)
Twórca Álex Pina
Dystrybucja: Netflix 2017-

Zdjęcie autorki: Przemysław Jakub Hinc/zupelnieinnaopowiesc.com, zdjęcie z serialu: materiały prasowe
%d bloggers like this: