recenzja

Wygrać przyszłość | Lee Child, Czas przeszły

„Czas przeszły” Lee Childa, trochę na przekór tytułowi, nie jest o tym, by skupiać się na wydarzeniach minionych, lecz by tu i teraz wyciągać z nich wnioski i dzięki temu zyskać szansę na jakąkolwiek przyszłość.

Lee Child ma niezwykły talent – zbudował fabułę „Czasu przeszłego” nie tyle na akcji, co na pełnym napięcia oczekiwaniu na nią. Przeczuwamy, że coś się wydarzy – i z każdym kolejnym z przeplatających się tu wątków zyskujemy coraz większą pewność – więc dajemy się prowadzić tej opowieści.

W fabule „Czasu przeszłego” przeplatają się dwa wątki. Pierwszy nich zdaje się być z początku opowieścią o sentymentalnym bziku głównego bohatera, druga – nieco bardziej zanurzona w prawach prozy gatunkowej – nastrojem zbliża się od czasu do czasu w kierunku thrillera zbudowanego jednak bardziej na poczuciu osaczenia, niż samym osaczeniu. I właśnie to wszechogarniające wrażenie matni, w której mimo woli znajdą się bohaterowie powieści wydaje się tu bardziej nośne dla fabuły – przynajmniej z początku. Oto bowiem banalna awaria wysłużonego samochodu zatrzyma w oddalonym od głównej drogi motelu młode małżeństwo Kanadyjczyków podążające za marzeniami na południe Stanów.  Przyjdzie im więc, w coraz bardziej dusznej atmosferze pełnej gwałtownych napięć, zaczekać na fachową pomoc. To rozwiązanie fabularne od razu narzuca wątkowi scenograficzną kliszę rodem z fabuł grozy. I słusznie – bohaterowie szybko przekonują się bowiem, że zostali wplątani w niezrozumiałą dla nich grę, w której przyjdzie im zmierzyć się z własnymi lękami. Tymi, które wynikać mogą albo z sumy ich wyobrażeń i uprzedzeń, albo z rzeczywistego niebezpieczeństwa, biorącego się z zakamarków najbardziej zwyrodniałych ludzkich zachowań.

Tymczasem główny bohater prozy Lee Childa, Jack Reacher, zatrzymuje się podczas swojej nieustającej wędrówki przez Stany w miejscowości Laconia – ta nazwa kojarzy mu się bowiem z rodzinnym miastem jego ojca. Rzecz w tym, że wizyta w miejscowym archiwum przynosi tylko jedną informację – nikt o żadnym Reacherze tu nie słyszał. Bohater „Czasu przeszłego” nie daje jednak za wygraną i tak oto stajemy się świadkami pełnych determinacji poszukiwań faktów, które może niekoniecznie powinny ujrzeć światło dzienne. To prawda, że Reacher wda się przy okazji raz czy drugi w bijatykę, ale tym, co trzyma nas przy lekturze, co przykleja nas do fabuły, jest oczekiwanie na prawdziwe rozstrzygnięcie, na triumf sprawiedliwości, który powinien prędzej czy później nadejść.

Niezależnie od tego czy takie zakończenie nas czeka, oba wątki spaja fakt, że ich bohaterowie postępują niejako na przekór tytułowi książki. Kanadyjczycy wszak zrywają z przeszłością, chcą od niej uciec, zaprzątają sobie myśli jedynie tym, co ich czeka u celu podróży. I nawet jeśli w chwili próby roztrząsają minione błędy, to w końcu potrafią wyciągnąć z nich wnioski, rozumiejąc, że jeśli mają mieć szanse na jakąkolwiek przyszłość, to tylko wtedy, gdy odrzucą to, co za nimi. W przypadku Reachera zagadki, nad którymi się pochyla, wypełzną z zakurzonych akt, ale poznane fakty staną się bodźcem do działania, do kształtowania przyszłości. Koresponduje to zresztą z jednym z odkrytych przez bohatera faktów, który opowie o kimś, kto też musiał odciąć się od przeszłości, by móc zapewnić sobie i swoim bliskim przyszłość.  

Przez lata nie znałem Jacka Reachera, pierwszy raz ujrzałem go w „Jednym strzałem”, filmie z 2012 r. w reżyserii Christophera McQuarrie’ego w niezłej aktorsko, choć nieadekwatnej do literackiej charakterystyki bohatera interpretacji Toma Cruise’a. A potem dałem się bez reszty wciągnąć tej postaci samotnika i brutala, wypełniającego bez reszty archetyp zwycięskiego bohatera bez skazy. Nieskalanego zepsuciem stróża zasad, niestrudzenie wymierzającego sprawiedliwość. Bo przecież Reacher mimo że rozwiązuje swoje problemy siłowo, pozostaje wzorem uczciwości, bezinteresowności i odwagi, a także bezwzględności – ale tylko wobec zła. I dokładnie taki jest znowu w „Czasie przeszłym” – skupiony na przeciwstawianiu się krzywdzie, wypełniający swoją rolę samozwańczego szeryfa, rozprawiającego się wszelkimi objawami niesprawiedliwości. Niekoniecznie zgodnie z prawem, za to zawsze zgodnie z własnym moralnym kompasem.

Lee Child, Czas przeszły (Past Tense)

Przełożył Jan Kraśko Albatros 2019

%d bloggers like this: