recenzja

Zagadka sygnetu z West Point | Lee Child, Nocna runda

Jack Reacher nie jest bohaterem na nasze czasy. W wyznawanym przez niego systemie wartości jest coś staroświeckiego. A przy tym bezwzględnie ujmującego i prawdziwego. Także wtedy, gdy nie waha się użyć fizycznej siły.

Dla Jacka Reachera stawką w prowadzonej przez niego grze nie są pieniądze, ani w ogóle dobra materialne. Reacher to wagabunda, albo wprost: włóczęga. Dziś facet pod sześćdziesiątkę, bez domu, bez rodziny, bez zobowiązań. Choć, chwila… jednak jakieś zobowiązania ma. Ale są one dalekie od tego, co na co dzień tworzy nasz świat oparty o dobra doczesne. Reacher to ideowiec, to facet zafiksowany na takich pojęciach jak honor i sprawiedliwość, a przy tym konsekwentny. Można by rzec, chorobliwie: jeśli czegoś się podejmie, to nie ma szans, żeby odpuścił. I to nawet, gdy sam sobie jest zleceniodawcą.

Przeczytaj także: 

Thriller zza Spiżowej Bramy | Robert Harris, Konklawe

Dokładnie tak dzieje się w „Nocnej rundzie”. Oto Reacher wysiada z autobusu, którym przemierza USA i w pewnym lokalnym lombardzie dostrzega sygnet z napisem „West Point”. To samo w sobie jest zadziwiające, bo żaden absolwent tej wojskowej uczelni nie pozbywa się takiej pamiątki ot tak. Ale byłego oficera żandarmerii wojskowej, a przy tym także absolwenta tej renomowanej szkoły,  niepokoi coś jeszcze: sygnet jest tak mały, że nosić go mogła jedynie kobieta. Co zatem sprawiło, że go zastawiła i nigdy nie odebrała?

Lee Child, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Reacher rozpoczyna śledztwo, które z obiektywnego punktu widzenia pozbawione jest logicznych podstaw. Bo jaki może dać efekt? Nawet jeśli właścicielka pamiątki się odnajdzie, to może nie być zainteresowana odzyskaniem sygnetu – za pozbyciem się go stać mogło przecież wiele powodów. Bohater „Nocnej rundy” posiada jednak – poza poczuciem przyzwoitości – także przeczucie, które rzadko go myli. I to za nim podąża, konsekwentnie odnajdując kolejne tropy i bezbłędnie odczytując ich znaczenie.

Lee Child nie stworzył swojego kultowego już bohatera postacią bez skazy, ale jednak konsekwentnie każe mu kroczyć ścieżką prawości. Reacher jest do tego stopnia uczciwy, że w zasadzie nawet nie kłamie. Jeśli chce zdobyć informacje, używa argumentów, wpływa na ambicję, przekonuje. Siły używa tylko w ostateczności. To wszystko pokazuje, że nie jest to w sumie bohater na nasze czasy, bo w wyznawanym przez niego systemie wartości, opartym na pojęciach uczciwości i honoru, jest coś staroświeckiego. Ale rzecz w tym, że właśnie za to go lubimy. To jeden z tych gości, jakimi chcielibyśmy być w chwilach, gdy spotyka nas zło – robi to, na co nas najczęściej nie stać: odrzuca krępujące innych konwenanse i konsekwentnie dąży tylko do tego, by sprawiedliwości stało się zadość. Bez wahania. Bez strachu.

Lee Child i Przemysław PoznańskiTaka życiowa filozofia zdaje się udzielać innym. W świecie „Nocnej rundy” Reacher nie jest bowiem jedynym uczciwym. Potrafi zebrać wokół siebie grono sprzymierzeńców, którzy postanowią podzielić jego system wartości. To wizja nieco westernowa, ale i taka jest ta książka, w której podział na dobro i zło jest raczej oczywisty, a zaskoczeniem nie będzie tu nagła metamorfoza którejś z postaci, lecz raczej historia leżąca u sedna samej intrygi, a więc wcale nie jednoznaczne przyczyny, dla których sygnet z West Point trafił na wystawę prowincjonalnego lombardu. Razem daje to wciągający thriller, w którym Lee Child nawet przez chwilę nie pozwala nam się nudzić.

Przeczytaj także:

Lee Child: Nie porzucę Reachera | Spotkanie wokół powieści „Nocna runda”

Lee Child, Nocna runda (The Midnight Line)

Przełożył Jan Kraśko

Albatros 2018

%d bloggers like this: