recenzja

Echo w głuchych czasach | Andrzej Rzepliński w rozmowie z Janem Osieckim, Sędzia gorszego sortu

W osiemnastu rozmowach-rozdziałach Andrzej Rzepliński, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i jego były prezes, opowiada Janowi Osieckiemu o początkach pracy, karierze w todze, kulisach trybunalskich i wreszcie o swoich poglądach na temat aktualnej sytuacji politycznej. Dowiadujemy się więc dokładnie, co ukształtowało sędziego konstytucyjnego. Trochę jednak brakuje mi pytań – a zatem i odpowiedzi – o najważniejsze rozstrzygnięcia Trybunału z minionych lat. Ale być może to temat na inna rozmowę.

Każdy, kto wie, kim jest prof. dr hab. Andrzej Rzepliński, i śledzi na bieżąco doniesienia medialne, nie będzie zdziwiony ani oceną sytuacji politycznej w Polsce prezentowaną przez sędziego konstytucyjnego w stanie spoczynku, ani jego poglądem na temat obecnego obozu władzy. Lecz choć w książce sporo miejsca poświęcono temu tematowi, to moim zdaniem nie on jest tu najciekawszy. Oczywiście jest ważny, zwłaszcza teraz, gdy zmiany dotykają Sądu Najwyższego. Wystarczy jednak włączyć telewizję, sięgnąć po gazetę, albo zajrzeć na portale społecznościowe, by móc poznać poglądy Rzeplińskiego, lub opinię jakiegoś polityka lub publicysty na jego temat. I tylko od wyboru medium będzie zależało jaka to będzie opinia i ocena. Ta strona książki wydaje się więc raczej materiałem dla przyszłych badaczy naszej teraźniejszości historyków, politologów, socjologów i psychologów społecznych, którzy za lat kilkadziesiąt zechcą odtworzyć emocje właściwe dla współczesnej Polski.

Przeczytaj także:

Uratował mnie Grotowski | Z Davidem Vannem rozmawia Przemysław Jakub Hinc

Ja jednak sięgając po tę książkę chciałem raczej poznać człowieka bez togi i biało-czerwonego żabotu. Po prostu Andrzeja Rzeplińskiego-człowieka. Dlatego najciekawszy był dla mnie osobisty rys postaci wyłaniający się ze wspomnień, ze spostrzeżeń dotyczących dzieciństwa, młodości, pierwszej pracy i rodziny. Innymi słowy tego, co ukształtowało sędziego, zahartowało i wykreowało ostatecznie na jednego z najważniejszych ludzi współczesnej Polski. Bo bez względu na to czy ktoś podziela jego poglądy, czy też nie, nikt nie może powiedzieć, że głos profesora Rzeplińskiego nie brzmi donośnie. I że nie wywołuje echa.

Zanim jednak rozpoczniecie lekturę, zachęcam do zajrzenia na ostatnie karty książki, do indeksu osób wymienionych w jej treści. Bo są tu nazwiska ludzi ze wszystkich stron sceny społeczno-politycznej i z całego okresu III Rzeczypospolitej. Sędzia Rzepliński dzieli się tu swoją oceną tych osób i związanych z nimi zdarzeń, czyniąc to w sposób sobie właściwy. Dla niektórych będzie to więc miód na skołatane serca, dla innych kij wsadzony w szprychy rozpędzonego roweru.

Przeczytaj także: 

Wysypisko narodowe | Andrzej Saramonowicz, Pokraj

Czasy przełomu wymagają jasnych deklaracji i wyrazistych postaw, ale Andrzej Rzepliński chce prezentować szersze spojrzenie, widząc rzeczy nie jako czarne i białe, ale dostrzegając też półtony, akordy, gamy. , Wyniósł to zapewne z domu i z okresu pracy w Komitecie Helsińskim (obecnie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka).

Prof. Rzepliński pozwoli na kartach książki zerknąć też nieco za zamknięte drzwi i podejrzeć pracę sądu konstytucyjnego od wewnątrz. Opowie o pracy tej instytucji w czasach, gdy to on kierował Trybunałem, jak i o dniu dzisiejszym sądu konstytucyjnego.

Tłumaczy też zawiłości kilku orzeczeń Trybunału dotyczących tzw. ustaw sądowych, opublikowanych na stronach Monitora Polskiego tuż przed ukazaniem się książki. Ale tym razem choć pobudza apetyt, to niestety go nie zaspokaja. Bo pytań o motywy, które legły u podstaw wydania szeregu orzeczeń jest przecież więcej. Przepytujący Rzeplińskiego Jan Osiecki nie docieka tego, czym kierował się sąd konstytucyjny wydając orzeczenie w sprawie OFE i zgadzając się na nacjonalizację środków pieniężnych zgromadzonych w funduszach. A przecież Otwarte Fundusze Emerytalne opierały się na umowie społecznej i były jedną z czterech flagowych reform rządu AWS kierowanego przez prof. Jerzego Buzka. Oczywiście można sięgnąć po sam wyrok. Ale czy nie byłoby ciekawe dowiedzieć się czy sędzia Rzepliński nie miał wątpliwości w tej sprawie, a jeśli miał, to jakie względy przeważyły. Tak zwyczajnie, po ludzku. Tak samo mogłoby być interesujące uzasadnienie stanowiska w sprawie likwidacji gimnazjów (wprowadzonych wcześniej inną z reform rządu Buzka), praktycznej anihilacji służby cywilnej i likwidacji kas chorych. Te pytania, choć mogłyby być interesującymi dla dość licznej grupy odbiorców, niestety nie padają w rozmowie. Nie dowiemy się też jak Trybunał i sam sędzia rozumie pojęcie przyjaznej wykładni proeuropejskiej.

Przeczytaj także: 

Mary Poppins z lustrzanką | Christina Hesselholdt, Vivian

A szkoda, bo mogłoby to pomóc zrozumieć różnicę w interpretowaniu zasad traktatowych konstytuujących Unię Europejską między polskim sądem konstytucyjnym, a Trybunałem Sprawiedliwości UE (dawniej ETS) i zasadę pierwszeństwa prawa wspólnotowego (unijnego). Najwyraźniej tę różnicę wykładni widać w wyroku ETS (obecnie TS UE) z dnia 19 listopada 2009 r. w sprawie pod sygnaturą ETS C-314/08 Filipiak, wydanym w sprawie pytania prejudycjalnego, w której miałem okazję reprezentować stronę, a z której wprost wynika, że „zasada pierwszeństwa prawa wspólnotowego zobowiązuje sąd krajowy do stosowania prawa wspólnotowego i do odstąpienia od stosowania sprzecznych z nim przepisów krajowych, niezależnie od wyroku krajowego sądu konstytucyjnego, który odracza utratę mocy obowiązującej tych przepisów, uznanych za niekonstytucyjne”.  I choć orzeczenie to wydaje się dość odległe, to właśnie na wiosnę bieżącego roku Polska żyła pytaniem prejudycjalnym irlandzkiej sędzi w sprawie ekstradycji obywatela polskiego. A może nawet ważniejsza byłaby ta odpowiedź dzisiaj, gdy Komisja Europejska w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym postanowiła wszcząć postępowanie przeciwko Polsce z art. 258 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. Zarzucając uchybienia przez nasz kraj zobowiązaniom państwa członkowskiego Unii Europejskiej.

Ale i tak książka ta jest jedną z ważniejszych publikacji odpowiadających na aktualne zapotrzebowanie opinii publicznej. Wyraźnie po jej lekturze widać, że dla dyskursu społeczno-politycznego niezwykle istotne jest poszukiwanie właściwego rozwiązania. Nie da się jednak tego osiągnąć, gdy każdy okopany na swoich pozycjach, broni słuszności swoich poglądów, głuchy na wszelkie rozsądne głosy. Nie da się osiągnąć ładu społecznego wówczas, gdy każdy tylko wygłasza swoje poglądy i nie wsłuchuje się w głos innych, również tych, którzy nie podzielają jego poglądów. Z lektury tej książki można wysnuć więc smutny wniosek, że żyjemy w głuchych czasach. Czasy głuche to okres, gdy nikt nikogo nie słucha, ale też niczego słyszeć nie chce zasłuchany w wewnętrzny głos. Czy ta publikacja może stać się nie tylko monologiem, wywiadem rzeką, ale elementem szerszego dialogu? Raczej nie. Ale na pewno pozwoli poznać poglądy przynajmniej jednego z głównych uczestników życia publicznego. To też jest ważne. Bo inaczej w głuchym świecie nawet echa nie będzie słychać.

 

Andrzej Rzepliński w rozmowie z Janem Osieckim, Sędzia gorszego sortu

Prószyński i S-ka 2018

%d bloggers like this: