Gdy jako dziecko przyznała, że chce zostać pisarką, usłyszała: „Tacy jak my nie piszą!”. – Tacy jak kto? Kobiety? Czarni? Mieszkańcy małych, nieważnych wysp? – pytała Maryse Condé, odbierając w niedzielę w Sztokholmie Nową Nagrodę Literacką, czyli tzw. alternatywnego Nobla. Zupełnie Inna Opowieść jest jednym ze wspierających przyznającą tę nagrodę Nową Akademię.

Noblowskie przemówienia laureatów nagrody w dziedzinie literatury odbywają się w bogato zdobionej Sali Akademii Szwedzkiej, a samą nagrodę wręcza król. Słynna sztokholmska hala Berns, choć reprezentacyjna, nie ma w sobie tego przepychu, za to sama ceremonia wręczenia alternatywnego Nobla miała w sobie znacznie więcej ze święta literatury, niż tradycyjne ceremonie noblowskie. Przemówienie Maryse Condé przerywane było często spontanicznymi, pełnymi sympatii okrzykami widowni i miało w sobie coś z dialogu z czytelnikami.
Condé to jedna z najwybitniejszych pisarek języka francuskiego z Karaibów, autorka kilkunastu powieści i sztuk teatralnych, laureatka m.in. Nagrody Akademii Francuskiej. Pierwszą powieść „Heremakhonon” opublikowała w 1976 roku, sławę przyniosła jej dwuczęściowa saga „Ségou”, a powieść „Ja, Tituba, czarownica z Salem” nagrodzona została Grand Prix Littéraire de a Femme 1986. „Nową Nagrodę Literacką” przyznano jej za „opisywanie spustoszenia jakie niesie kolonializm i postkolonialnego chaosu, językiem, który jest na równi precyzyjny jak przytłaczający”. W jej twórczości „magia i fikcja nakładają się na siebie, a ludzie żyją zarówno w wyimaginowanym świecie czerpiącym ze skomplikowanej tradycji, jak i w świecie bieżącej rzeczywistości”.
Pisarka nie kryła wzruszenia podczas ceremonii. Przyznawała, że jest to dla niej potwierdzenie, że podążając za swoimi marzeniami, wybrała słusznie. A przecież niewiele brakowało, by nigdy nie została pisarką. Gdy miała dziesięć albo dwanaście lat, dostała na urodziny książkę. Przyjaciółka jej matki wiedziała, że dziewczynka zaczytuje się Flaubertem, Balzakiem, Maupassantem, Appolinnaire’em czy Rimbaud, więc chciała jej dać coś innego, oryginalnego. Była to książka Emily Brontë „Wichrowe wzgórza”. Tego samego wieczora Maryse poszła do łózka z książką i już po przeczytaniu pierwszej strony wydarzył się cud: nie mogła powstrzymać się od śmiechu lub wybuchów płaczu. I tak jak bohaterka książki, Cathy, wykrzykuje: Jestem Heathcliffem, tak ona chciała krzyczeć: Jestem Emily Brontë!
– Może was zaskoczyć, że z dziewczynka z Gwadelupy może się tak totalnie zidentyfikować z córką angielskiego duchownego protestanckiego mieszkającego na wrzosowiskach Yorshire. Ale taka jest siła i magia literatury. Nie zna granic. Jest królestwem trudnych do osiągnięcia snów, obsesji i pragnień, które łączą czytelników w czasie i przestrzeni. Jednoczy ich – mówiła pisarka.
Gdy następnego dnia pobiegła raz jeszcze podziękować za książkę, przyznała, że pewnego dnia ona też zostanie pisarką i jej książki będą tak piękne i potężne jak powieść Brontë.
Kobieta, która dała mi powieść, spojrzała na mnie oszołomiona i zażenowana: „O czym ty mówisz? Ludzie tacy jak my nie piszą” – usłyszałam. – Tacy jak my? Kobiety? Czarni? Mieszkańcy małych, nieważnych wysp? Nigdy się nie dowiedziałam. Ale ta rozmowa rozbiła mnie. Pisanie oznaczało świadomość, że zmierzam w ślepy zaułek, że popełniam świętokradztwo. Dziś dzięki tej nagrodzie wiem, że warto było pokonać wszelkie przeszkody – mówiła Maryse Condé.
Pisarka dziękowała mężowi, Richardowi Philcoxowi, tłumaczowi jej książek, dzięki któremu wyszła poza strefę języka francuskiego. – Zdaję sobie sprawę, że w tych czasach wyzwolenia kobiet, taka kobieta, która szczyci się mężczyzną, z którym żyła przez pół wieku i twierdzi, że nie ma żadnych skarg, jest uważana za upośledzoną – śmiała się.
Jej przemówienie nie było wolne od wątków społeczno-politycznych. Dziękowała swoim rodakom, którzy tak licznie wsparli jej kandydaturę w głosowaniu internetowym, tym bardziej że życie w Gwadelupie jest ciężkie. Bezrobocie jest rekordowo wysokie. Ludzie opuszczają wyspę, za pracą jadąc głównie do Francji, choć można nas znaleźć na całym świecie. Ci, którzy pozostają, często kończą jako handlarze narkotykami i złodzieje.
Powołanie do istnienia Nowej Nagrody Literackiej było protestem przeciw decyzji Akademii Szwedzkiej, by w obliczu skandali nie przyznawać w tym roku literackiego Nobla. Laureata wytypowano w trzystopniowym glosowaniu – najpierw kandydatów zgłosiły setki szwedzkich bibliotekarzy, potem ponad 33 tys. osób na całym świecie głosowało przez internet na swojego ulubionego pisarza, a następnie jury złożone z ekspertów przeczytało zgłoszone książki wszystkich zakwalifikowanych kandydatów i wybrało zwycięzcę, Maryse Condé. Otrzymała ona 320 tys. koron szwedzkich, dzięki czemu nagroda jest jedną z najważniejszych nagród literackich w Szwecji. Ta kwota to ponad 100 tys. zł, a więc więcej, niż dostaje laureat polskiej nagrody Nike. Wszystko to było możliwe dzięki darowiznom i sponsorom, w śród których znalazła się Zupełnie Inna Opowieść, zostając tzw. „Silver Supporter”. Jesteśmy dumni, że świat literatury i w tym roku wyłonił godnego laureata najwyższego trofeum w tej dziedzinie kultury, a my mogliśmy dołożyć swoją skromną cegiełkę.
