artykuł

Swietłana Aleksijewicz: Jestem człowiekiem uchem | Mowa noblowska tegorocznej laureatki

„Nie stoję na tej mównicy sama… Wokół mnie są głosy, setki głosów, one zawsze są ze mną” – mówiła w poniedziałek Swietłana Aleksijewicz podczas swojej mowy noblowskiej. Te głosy, a w zasadzie umiejętność ich słuchania, to źródło jej niezwykłej, reporterskiej twórczości.

Czy to w opowieści o losach kobiet na wojnie, czy w książce o Afganistanie, czy w tomie poświęconym likwidatorom skutków awarii w Czarnobylu – wszędzie tam Aleksiejewicz przede wszystkim dopuszcza do głosu swoich rozmówców, nie eksponując siebie, choć to przecież jej zaangażowanie, umiejętność rozmawiania i talent do opisywania, leżą u podstaw sukcesu jej reportaży. Podczas mowy noblowskiej też jednak wolała przywołać głosy swoich bohaterów. Głos pierwszy: głos kobiety, która przeszła ze swym przyszłym mężem szlak bojowy do Berlina. Głos drugi: głos żony strażaka wezwanego na służbę po awarii reaktora atomowego. Głos trzeci: głos żołnierza.

„Flaubert mówił o sobie, że jest człowiekiem piórem, ja mogę powiedzieć o sobie, że jestem człowiekiem uchem” – mówiła Aleksijewicz. – „Gdy idę ulicą i przedzierają się do mnie jakieś słowa, frazy, okrzyki, myślę wtedy zawsze: ileż to powieści bez śladu znika w czasie. W mroku. Istnieje ta część ludzkiego życia – rozmowna, której nie udaje nam się wygrać dla literatury”. I dalej: „Zafascynowała mnie ona i uczyniła swoją niewolnicą. Uwielbiam jak mówi człowiek… Kocham pojedynczy ludzki los. To moja największa miłość i pasja”.

 

Zobacz mowę noblowską Świetłany Aleksijewicz (po rosyjsku)

 

I rzeczywiście – Aleksijewicz w każdej swojej książce udowadnia, że człowiek, choćby – w swoim własnym mniemaniu – niewiele znaczący, jest dla niej bohaterem, wartym pochylania się nad nim i wysłuchania jego opowieści. Choćby było jej raptem na trzy zdania. Tegoroczna noblistka zdaje się nie selekcjonować wysłuchanych losów na ważniejsze, godne pomników, i te mniej ważne, których ani zapisać, ani zapamiętać nie warto. Wręcz przeciwnie: słucha prostych ludzi, a nie władców, żołnierzy, a nie generałów.

„Moja droga na tę mównicę ciągnęła się przez niemal czterdzieści lat” – wspominała Aleksijewicz. – „Od człowieka do człowieka, od głosu do głosu. Nie mogę powiedzieć, że droga ta zawsze była na moje siły – wiele razy byłam wstrząśnięta i przerażona człowiekiem, doświadczałam i zachwytu, i wstrętu, chciałoby się zapomnieć to, co usłyszałam, wrócić do czasu, gdy żyłam jeszcze w niewiedzy”. Nic dziwnego, bo Aleksijewicz pisze reportaże o najciemniejszych okresach w życiu obywateli Związku Radzieckiego, a potem Rosji, Białorusi, Ukrainy… Chyba nie mogła od tego uciec: „Mieszkałam w kraju, gdzie nas od dziecka uczono umierania. Uczono śmierci. Mówiono nam, że człowiek istnieje, aby oddać siebie, żeby spłonąć, żeby oddać się w ofierze” – zaznaczała noblistka. I ciągnęła: „Warłam Szałamon pisał: „Byłem uczestnikiem ogromnej, przegranej bitwy o prawdziwą odnowę ludzkości”. Odtwarzam historię tej bitwy, jej zwycięstw i jej porażki. Jak chciano stworzyć Królestwo Boże na ziemi. Raj! Miasto słońca! A skończyło się morzem krwi, milionami utraconych ludzkich żywotów”.

Zobacz także: GŁOSY NIEWYSŁUCHANYCH | Swietłana Aleksijewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety (У войны не женское лицо)

Swietłana Aleksijewicz czytała też fragmenty swojego dziennika, który prowadzi od 1985 roku: „Piszę książkę o wojnie… – wspomina zaraz na początku – Czemu o wojnie? Dlatego że jesteśmy ludźmi wojny – albo walczyliśmy, albo gotowaliśmy się do wojny. Jeśli się przypatrzysz, my wszyscy myślimy po wojennemu. W domu, na ulicy. Dlatego tak tanio kosztuje u nas ludzkie życie”. Noblistka odniosła się też do najnowszej historii: „Co słyszałam, gdy jeździłam po Rosji… (…) – Zdobędę się na śmiałość, by powiedzieć, że straciliśmy swoją szansę, którą dostaliśmy w latach 90. Na pytanie: jaki powinien być kraj – silny czy dostatni, gdzie ludziom żyje się dobrze, wybraliśmy pierwsze – silny. Teraz znowu nastał czas siły. Rosjanie walczą z Ukraińcami. Z braćmi. (,…) Rosyjskie samoloty bombardują Syrię…”.

Trudno sobie wyobrazić lepszą osobę do opisania „radzieckiego człowieka”, niż Aleksijewicz: „ Mam trzy domy” – mówiła pisarka – „Moja ziemia białoruska, ojczyzna mojego ojca, gdzie przeżyłam całe życie, Ukraina, ojczyzna mojej mamy, gdzie się urodziłam i wielka rosyjska kultura, bez której nie wyobrażam sobie siebie. Wszystkie one są mi drogie. Ale trudno w naszych czasach mówić o miłości”.

W czwartek tegoroczni laureaci odbiorą medale z podobizną Alfreda Nobla i wezmą udział w bankiecie organizowanym w sztokholmskim ratuszu.

Tłumaczenie fragmentów mowy Noblowskiej – Przemysław Poznański

A tutaj mowa noblowska po rosyjsku, szwedzku, angielsku, niemiecku i francusku

 

%d bloggers like this: