recenzja

Jutro to dziś | Dawid Kornaga, Przerwany sen Kashi

Bohaterka najnowszej powieści Dawida Kornagi jest Europejką. Ale to wcale nie musi być dla niej komplement, bo opisana w książce przyszłość kontynentu daleka jest od optymistycznych wizji Roberta Schumana.

Sięgając po „Przerwany sen Kashi” pamiętajcie, kto tę powieść napisał. Bo Dawid Kornaga to autor, który jedno gwarantuje na pewno: będzie inaczej, będzie nieszablonowo, będzie w poprzek. Jeśli więc spodziewacie się powieści science-fiction, albo dystopii czy wręcz antyutopii, to z jednej strony słusznie – znajdziecie to wszystko – a z drugiej niesłusznie, bo „Przerwany sen…” przede wszystkim jest opisem tego, co tu i teraz, co wokół nas, tylko obejrzanego przez spore szkło powiększające, podkręconego na maksa, może nawet przerysowanego, choć nie przesadzonego.

Przedsmak tego, co serwuje nam pisarz, znajdziemy w jego poprzedniej powieści, „Berlinawie”, ale i w innych powieściach, a także w – chyba niesłusznie niedocenionym, a znakomitym – filmie „PolandJa” (reż. Cypran T. Olencki), opartym na prozie Kornagi. To pewien nastrój narastającej złości, ale nie tej, która wyprowadza tłumy kobiet na Czarny Marsz, lecz tej, która rodzi z siebie radykalizm, fanatyzm, terroryzm. Tej, która zamiast transparentami i parasolkami woli posługiwać się maczetami i bombami.

„Berlinawę” przywołuję tu nie bez powodu, bo „Przerwany sen Kashi” to w zasadzie kontynuacja tamtej powieści, choć jednocześnie jest to pozycja na tyle autonomiczna, że bez problemu zrozumie ją każdy, kto dopiero od niej zacznie przygodę z twórczością pisarza. Tym, co łączy obie pozycje, jest biografia głównej bohaterki – jej rodzicami są bowiem znani z „Berlinawy” Ula i Svein. Ta pierwsza w poprzedniej książce pokazała nam się jako studiująca kulturoznawstwo neonazistka, która problemy najchętniej rozwiązuje przy pomocy agresji.

To ważne, bo nawet jeśli w „Przerwanym śnie…” Ula jest już dojrzałą kobietą, nie oznacza to, że wyparował z niej bunt i złość. Kashia – urodzona w 2015 roku – wychowuje się więc w specyficznej atmosferze, tworzonej w zasadzie tylko przez matkę, bo ojciec, w „Berlinawie” dość epizodyczny, tu także trzyma się na uboczu, czy raczej na obrzeżach, życia Kashi. Wydaje się, że jedyne, na co chciał mieć wpływ, to imię córki – nie do końca polskie, nie skandynawskie, a jednocześnie proste do wymówienia dla każdego w Europie. Bo Kashia, mieszkanka Berlina, w założeniu ma być Europejką, a nie Polką, Szwedką czy Niemką. Jej imię ma więc łączyć w sobie to, co najlepsze, w pewnym sensie ma symbolizować lepszą przyszłość.

Przeczytaj także:

Tyle że taka przyszłość dla Europy w powieści Kornagi nie nadchodzi. Oto Federacja Europejska, złożona z wielu autonomii, w tym Skandynawskiej (zresztą zagrożonej secesją) czy Polskiej, to Europa patchworkowa, pozszywana jeszcze, ale bliska sprucia w wyniku wewnętrznych napięć, radykalizowania się grup narodowych z jednej strony i religijnych ekstremizmów (islamskiego i katolickiego na równi) z drugiej, Europa coraz szybszego upadku starych idei i porządków, w której chce się stawiać pomniki Breivikowi, w imię protestu przeciwko narastającym wpływom „obcego elementu”.

Rzecz jasna Kashia nasiąka tym wszystkim jak gąbka, Kornaga bowiem zgadza się, by uczynić z niej godną swojego imienia obywatelkę kontynentu, lecz jednocześnie czyni to na swój prześmiewczy, a jednocześnie pełen żalu sposób, mówiąc wprost: jaka Europa taka Europejka, jakie ziarno idei zasiewacie, taki zbieracie plon. Kashia szuka więc swojego miejsca w życiu, rozumiejąc to jako miotanie się między radykalizmami, między grupami terrorystycznymi, które różnią przekonania, ale już nie metody działania.

Tu trzeba wspomnieć o seksie – istotnym elemencie powieści, który odgrywa w opisie bohaterów, a Kashi w szczególności, znaczenie kluczowe. Kornaga nie epatuje bowiem seksem, choć sugerować mogłyby to opisywane kombinacje i intensywność doświadczeń, jakich doświadczają bohaterowie. Svein ma wszak nawet sieć jednoznacznie nastawionych na seks klubów dla dorosłych, Kashi zdarzy się żyć w trójkątach lub związkach z kobietami. Ale sceny seksu nie są tylko erotycznym przerywnikiem, a każda opisana tu erotyczna scena ma kluczowe znaczenie dla charakterystyki postaci i dla fabuły, staje się również elementem pokazującym świat radykalny, bezkompromisowy, okrutny.

Dawid Kornaga ciągnie akcję od 2015 roku przez 2030 czy 2050, aż po lata następujące po 2075. I wcale nie ucieka od próby pokazania nam świata przyszłości, mnożąc nie tylko opisy geopolitycznych układów, lecz także racząc nas wizjami wynalazków i udogodnień takich jak multifony czy autonomiczne taksówki. A jednak ani przez moment nie miałem wątpliwości, że pokazuje nas, że pokazuje tu, że pokazuje teraz. Za Mrożkiem mówi nam, że jutro to dziś, tyle że jutro. Jak bowiem rozumieć passus o polskim kościele katolickim, który tak daleko posunął się w konserwatyzmie, że został wykluczony ze wspólnoty rzymskiej? Jako wizję czy raczej jako bliską nam rzeczywistość, przepuszczoną jedynie przez pewien pryzmat pisarskiego prawa do dodawania puenty tam, gdzie jej (jeszcze) nie ma?

Dlatego ja odczytuję „Przerwany sen Kashi” jako wielki esej, który ma z jednej strony ostrzegać (wersja optymistyczna), z drugiej pokazywać to, co już jest, co maszeruje naszymi ulicami z cichym przyzwoleniem sporych grup społecznych (wersja realistyczna), dając diagnozę, z której nie powinniśmy być zadowoleni. A której nie możemy ignorować.

Dawid Kornaga, Przerwany sen Kashi

Świat Książki 2018

1 komentarz

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d bloggers like this: