recenzja

Z mroku przeszłości | Jacek Ostrowski, Paragraf 148

Bohaterowie „Paragrafu 148” mierzą się z własnymi kompleksami, słabościami, a przede wszystkim trudną przeszłością. I może dlatego nie zauważają w porę, że zbrodnia jest tuż obok, że bardzo realne, śmiertelne niebezpieczeństwo jest na wyciągniecie ręki. Odkrycie tej prawdy może przyjść zbyt późno.

Okładka nam tego nie zdradza, więc lekturze powieści Jacka Ostrowskiego towarzyszy z początku pewne zaskoczenie (nie na tyle wielkie jednak, żebym nie mógł go tu zdradzić) – oto zostajemy wrzuceni w lata 70. XX wieku. I to bez retuszu: Ostrowski rysuje pełną scenografię, ze wszystkimi detalami, nawet najbardziej naturalistycznymi, bez niedomówień. Wystarczy wspomnieć świetną, barejowską w wydźwięku, scenę gdy ktoś chce podarować innej osobie „zdobytą” Trylogię Sienkiewcza i aby uniknąć posądzenia o wręczanie łapówki, proponuje wymianę: w skupie makulatury ktoś wystawi wymieni gazety na papier toaletowy, a w kolejnym papier ów ktoś inny wymieni na książki.

Ale to tylko tło. Dla odbioru książki ważniejsze są inne detale. Oto deszczowa wieczorna ulica w Płocku, która narzuca od razu ton opowieści – mrocznej, pozbawionej taryfy ulgowej, nie obiecującej nam nawet przez moment jednoznacznego happy endu. To na tej ulicy spotykamy bohaterkę – mecenas Zuzę Lewandowską. Oto krótka charakterystyka tej postaci: twarda babka, samotna, niestroniąca od mocnych alkoholi, papierosów i od jednoznacznie negatywnych wypowiedzi na temat komunistycznej władzy. W tym ostatnim przypadku ma zresztą przynajmniej jeden wymierny powód: swoje rodzinne mieszkanie w kamienicy musi dzielić z dokwaterowanymi i znienawidzonymi lokatorami (wieczne spory o łazienkę!), od których mogłaby co prawda w każdej chwili uciec, kupując sobie lokum w innym miejscu, lecz nie zrobi tego, bo to oznaczałoby poddanie się. A mecenas Lewandowska nie lubi przegrywać. Już tych kilka cech postaci pokazuje, że Jacek Ostrowski postawił na trójwymiarową, nietuzinkową bohaterkę. To dobrze, bo na okładce znajdziemy stempelek: Seria z Papugą – Mecenas Zuza Lewandowska. Oznacza to planowaną serię, którą bohaterka będzie musiała przecież unieść na swoich barkach.

Gra w zielone | Ryszard Ćwirlej, Masz to jak w banku

Na pewno udaje jej się to w „Paragrafie 148”, gdzie wplątana zostaje w sprawę, która wydaje się z góry przegrana. Oto w jednym z płockich mieszkań znalezione zostają zwłoki męża pewnej kobiety, a w bagażniku jej auta policjanci odkrywają rozczłonkowane zwłoki jego asystentki. A że jest też nóż z właściwymi odciskami palców, to wydawałoby się, że nie ma się nad czy zastanawiać. Jednak kobieta nie przyznaje się do winy, a co więcej – my też wiemy, że przynajmniej za jedną śmierć prawie na pewno nie odpowiada. Co więcej, wkrótce dochodzi do kolejnych, bardzo podobnych zabójstw, a przecież oskarżona przebywa w areszcie. Dlatego nawet prokurator zaczyna mieć ma poważne wątpliwości co do winy oskarżonej i to on – co dość niezwykłe – prosi Lewandowską, by została adwokatem kobiety. A Zuza zgadza się i ma do tego co najmniej dwa powody: też nie sądzi, by kobieta była morderczynią, a poza tym od lat mierzy się z mitem swojego ojca, znanego i cenionego prawnika, więc wygranie beznadziejnej z założenia sprawy mogłoby jej pomóc ten kompleks przezwyciężyć. Dlatego rzuca się w wir śledztwa, wykazując się nie tylko talentem do łączenia pozornie niezwiązanych ze sobą faktów, ale i do daleko posuniętej determinacji w szukaniu dowodów i świadków.

Kontrakt z mordercą | Belinda Bauer, Martwa jesteś piękna

Szybko okazuje się, że sprawa jest nie tylko trudna, ale i prowadzi w całkowicie niespodziewane rejony. Bohaterowie „Paragrafu 148” mierzący się z własnymi kompleksami, słabościami, a przede wszystkim trudną przeszłością, nie zauważają, że zbrodnia jest tuż obok i że bardzo realne, śmiertelne niebezpieczeństwo zagrażać zaczyna najbliższym adwokatki i jej samej. Odkrycie tej prawdy może przyjść zbyt późno.

To jednak warstwa kryminalna „Paragrafu 148”, ale powieść niesie też ważne pytanie: czy dzieci są przedłużeniem rodziców, a zatem czy należy żądać od nich, by przejęły spadek z całym dobrodziejstwem inwentarza? Czy choćby – ale to tylko jeden z przykładów – córka sławnego adwokata musi być jego kopią? Z tym dylematem zostawia nas autor, gdy już odłożymy książkę, wciąż zaskoczeni finałem kryminalnej intrygi, jaki nam zgotował.

 

Jacek Ostrowski, Paragraf 148

Skarpa Warszawska 2018

%d bloggers like this: