[Aktualizacja 2.04.2018 – poniższy tekst to primaaprilisowy żart, choć – jak się okazuje – wcale nie wykluczone, że tak książka naprawdę powstanie]
Tego na polskim rynku powieści kryminalnej jeszcze nie było. Jak udało nam się dowiedzieć, Joanna Opiat-Bojarska i Alek Rogoziński od pewnego czasu pracowali nad… wspólną powieścią. Premiera „Dziewczyny bez twarzy” (Czarna Owca) już w 6 czerwca.
Spotykasz ją każdego dnia, ale nigdy nie zwracasz na nią uwagi. Jest jedną z twarzy w tłumie. Nie poznałeś jej imienia, nie znasz jej historii. I nie zdajesz sobie sprawy, że ona wie o tobie wszystko. Co zrobisz, kiedy pewnego dnia jej wiedza okaże się dla ciebie niebezpieczna? Śmiertelnie niebezpieczna…?
Taki jest punkt wyjścia powieści „Dziewczyna bez twarzy”. Powieści, o której oboje autorów konsekwentnie milczało w czasie pisania. Pierwszym sygnałem trwającej współpracy było dopiero opublikowane kilka dni temu na Facebooku wspólne zdjęcie pisarzy.
„Dziewczyna…” jest kryminałem mrocznym, ale – jak można się spodziewać – nie pozbawionym dawki humoru. Każdy z pisarzy włożył do niego to, co najlepsze w jego dotychczasowej twórczości.
Joanna Opiat-Bojarska znana jest z kilku kryminalnych serii, których wspólną cechą jest realizm i nieunikanie tematów trudnych – w ostatnio wydanej „Grze o wszystko” (Czwarta Strona) eksplorowała choćby zakamarki ludzkiej seksualności. A wszystko to wsparte jest zawsze drobiazgową dokumentacją. Jak pisarka wspominała w wywiadzie dla Zupełnie Innej Opowieści, wyda wkrótce powieść „Uciekinier” (Czarna Owca) – kolejną z duetem bohaterów o policjantach z Poznania: Majewskim i Burzyńskim. Zabiera się też właśnie za zupełne nowy trzyczęściowy cykl, o którym teraz może powiedzieć tylko tyle, że będzie „megamęski”.
Alek Rogoziński przygodę z pisaniem rozpoczął w 2015 roku od kryminału „Ukochany z piekła rodem”, który natychmiast stał się bestsellerem. Od tego czasu pisarz uznawany jest za specjalistę od kryminału komediowego. Jego najnowsza powieść, „Kto zabił Kopciuszka?” (Filia) jest kolejną pozycją w cyklu, którego bohaterką jest autorka powieści kryminalnych Róża Krull. Pewnego dnia otrzymuje ona zaproszenie na wielki bal charytatywny, gdzie spotyka kilka postaci znanych z pierwszych stron gazet. Kiedy w czasie imprezy dochodzi do morderstwa, okazuje się, że każdy z gości miał powód, aby go dokonać.
Jak tej parze udało się stworzyć wspólne dzieło? Postanowiliśmy ich o to zapytać.
Zupełnie Inna Opowieść: Patrzymy na okładkę waszej książki, patrzymy na was i nie możemy uwierzyć: Wy? Razem? Mistrzyni kryminału do bólu prawdziwego i książę komedii kryminalnej. Jak to się stało?

Joanna Opiat-Bojarska: Każda dziewczynka marzy o księciu. Co prawda Alek pojawił się bez białego rumaka (nie miał też korony, świty, ozdobnych szat, a wywiad gospodarczy doniósł mi, że nie ma nawet najmniejszego królestwa), ale pomyślałam, że przynajmniej odfajkuję marzenie z listy z 1995 roku. A tak naprawdę nazwisko Rogoziński prześladuje mnie od podstawówki. Tak nazywała się moja przyjaciółka Mariola, takie nazwisko nadałam ambitnej dziennikarce Ance… Kiedy poznałam Alka pomyślałam: to przeznaczenie.
Alek Rogoziński: Miałem identyczne wrażenie, kiedy dostałem z wydawnictwa książkę „Słodkich snów, Anno”. A w dodatku Joanna dostała na chrzcie moje ulubione kobiece imię. Wpadłem jak śliwka w kompot. Pomyślałem: no dobrze, nie mam białego rumaka, świty, korony, ozdobnych szat i królestwa, ale za to w sumie nie będę się ubiegał o rękę, więc może uśmiech i gadulstwo wystarczą… na początek znajomości.
Ale jak to się zaczęło?
JOB: Banalnie. Stałam na ulicy z piwem w ręku. Alek podszedł i powiedział: masz fajną kurtkę. Pamiętasz? Powtórzyłeś to kilka razy i to w taki sposób, że pomyślałam, że zaraz mi ją zabierzesz. Dziewczyna bez kurtki, taki tytuł powinna nosić nasza książka.
AR: Bo miałaś fajną kurtkę! I dalej mam ochotę ci ją podwędzić, acz wątpię, żebym się w nią zmieścił. Ale co tam – powieszę sobie na wieszaku i będę się wpatrywał w nabożnym zachwycie. Piwo też ci chciałem zabrać, zanim sobie uświadomiłem, że go nie znoszę i wolę wino. W ogóle byłem nastawiony do ciebie jakoś tak roszczeniowo: to mi daj, tamto pożycz.
A potem?
AR: A potem już nic nie pamiętam! Byliśmy na Grandzie w Poznaniu. Mam słabą głowę, a koniecznie chciałem dorównać kroku w spożywaniu trunków wyskokowych kolegom kryminalistom. Bo wiadomo: kto nie pije, ten donosi. W sumie nie wiem, co robiłem między północą a rankiem. Obudził mnie dopiero patrol straży miejskiej z informacją, że zachwyt nad koziołkami wyraża się oklaskami, ewentualnie radosnym okrzykiem: „O, jakie ładne”, a nie rozgłośnym chrapaniem, którego echo niesie się tak, jakby na rynku zrobił sobie gawrę niedźwiedź. A ty pamiętasz, co robiłaś tamtej szalonej nocy?
JOB: Kto nie pije, ten donosi? Hm. Robiłam to, co dobry kryminalista robić powinien. Piłam, starałam się nie dać sfotografować w kompromitujących pozach i zdobywałam informacje. Ale spokojnie, nie będę donosić. Zatrzymam je dla siebie, a w odpowiednim czasie – spieniężę.
Co możecie zdradzić na temat waszej wspólnej książki?
AR: Na początku chcieliśmy, żeby to była komedia. To znaczy ja chciałem, bo – nie oszukujmy się – nic innego nie umiem napisać. Próbowałem kiedyś stworzyć dramat obyczajowy, ale po tym, jak trzy znajome kobiety, owszem, popłakały się przy nim, ale ze śmiechu, porzuciłem myśl zostania poważnym pisarzem. Joanna jednak stwierdziła, że muszę być przy niej stuprocentowym mężczyzną, więc po tym jak zacząłem palić, pić, zapuściłem brodę i zapisałem się na boks, byłem już gotowy na poważne, męskie wyzwanie.
JOB: „Zapisałem się na boks”? Dobre. A ja zapisałam się na taniec brzucha, żeby popracować nad dobiciem do stu procent kobiecości. Niestety, żadne z nas nie wytrzymało w swoich pierwotnych postanowieniach. Dlatego nie pozostało nam nic innego, jak zamiana ról. Alek dopracowywał postaci kobiece – zwłaszcza te, które mówią i myślą dużo, a ja kilku ograniczonych umysłowo gości.
AR: I tak powstał rasowy thriller.
JOB: Thriller pełen emocji i zwrotów akcji, w którym ważną rolę pełni pewien złodziej.
Czy planujecie trasę promująca książkę?
AR: Tak, oczywiście. W końcu muszę mieć okazję, żeby ukraść Joannie tę kurtkę. Jak się nie uda w Łodzi 6 czerwca, to może w Gdańsku dwa dni później, a jak nie – to zawsze zostanie nam moja rodzinna Warszawa 12 czerwca. No i ostatnia szansa 15 czerwca w Poznaniu. Jak i tam się nie uda, to znowu się upiję i pójdę spać pod koziołki.
JOB: Ja myślę, że „Dziewczyna…” promować będzie się sama, a my… tylko wpadniemy do paru miast sprawdzić czy się spodobała Czytelnikom. Nie wiem, czy zachęcać do przyjścia na te spotkania, bo znając Alka, to może być różnie. Wyjawi sekrety współpracy, zdradzi kompromitujące szczegóły… A ja nie pozostanę mu dłużna.
Ale wszyscy wyjdą z twarzą?
AR, JOB: Tak, oprócz dziewczyny. Tej bez twarzy.
ostatnio przeczytałam fajny kryminał, „Śmierć w Chateau Bremont”, polecam 🙂
Ech, chciałabym, żeby to nie był primaaprilisowy żart 😀
Nic nie jest wykluczone 😉