Dopisało wszystko: i pogoda, i poczucie humoru, i publiczność, która zjechała do Zalesia Dolnego, by w ogrodzie otaczającym dom pisarki Manuli Kalickiej posłuchać, co osiem znanych autorek ma do powiedzenia o literaturze i… o swoich koleżankach po piórze.
Nie wszystkie chciały być pisarkami. Hanna Cygler, autorka choćby „Przekładu dowolnego”, „Czasu zamkniętego” czy „Tylko kochanki” (patronat zupelnieinnaopowiesc.com) chciała tłumaczyć.
– I jestem tłumaczem – zaznacza. I jak mówi, choć ma na koncie kilkanaście powieści, to życie nauczyło ją, by traktować pisanie jako zajęcie dodatkowe. – Moje książki się sprzedają, mają rzeszę wiernych fanek i fanów, ale nie zakładam, że tak będzie zawsze. Wtedy przestanę pisać, bo w życiu można robić wiele innych ciekawych rzeczy – przekonuje Cygler.


Mariola Zaczyńska, autorka takich powieści jak „Goniąc króliczka”, „Jak to robią twardzielki” czy „Kobiety z Impetem” znana jest też z tego, że przez lata organizowała festiwal literatury kobiet „Pióro i pazur”.
– Miałam problem z wydaniem pierwszej książki, bo pojawiają się w niej dwaj bohaterowie: niezbyt atrakcyjny, ale dobry i bardzo atrakcyjny, ale drań. Ten drugi wygrywa rywalizację o serce kobiety. Redaktorzy w dwóch wydawnictwach uznali, że powielam schematy – tłumaczy Zaczyńska. Jej książka wreszcie się ukazała, gdy trafiła na kobietę redaktora.


Grażyna Jeromin-Gałuszka, autorka „Złotych nietoperzy”, „Oczu Marzanny M.” czy „Bardzo długiego przebudzenia”, prowadzi na co dzień księgarnię w Radomiu, ale zawsze chciała pisać. – Udało mi się, publikuję jedną książkę na rok. Wkładam w to całe serce – podkreśla.

Lucyna Olejniczak deklaruje, że lubi pisać. Jest autorką sagi „Kobiety z ulicy Grodzkiej”, a także książek „Dagerotyp. Tajemnica Chopina”, „Wypadek na ulicy Starowiślnej”, „Jestem blisko” czy „Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela”. Pisać zaczęła podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, choć na początku były to listy do dzieci.



Małgorzata Gutowska-Adamczyk, pisarka, historyk teatru, scenarzystka filmowa, dziennikarka to autorka m.in. „110 ulic”, „Wystarczy, że jesteś” oraz serii „Cukiernia pod Amorem”, a także scenariuszy, m.in. „Tata, a Marcin powiedział”. Na opowieść o debiutowaniu nie daje się namówić. – Znana jestem z tego, że – jak powiedziałam podczas jednego z wywiadów – hoduję dżdżownice – śmieje się. – Wszystkich państwa zachęcam do kompostowana odpadów i tym samym ochrony środowiska – dodaje.


Anna Fryczkowska napisała m.in. „Kobietę bez twarzy”, „Starsza pani wnika” i „Żonę jednego męża”. Jest autorką powieści obyczajowych i kryminałów. – Piszę, bo zawsze pragnęłam, by przeżyć kilka żyć. Może dlatego każda moja książka jest inna, ma inny klimat i jest o czymś innym – zaznacza.




Małgorzata Warda z zawodu jest rzeźbiarką. – Jestem specjalistką od rzeźby w kamieniu, ale dziś to mało przydatny zawód – mówi. W 2004 roku zadebiutowała „Bajką o laleczce” w zbiorze „Wesołe historie” wydawnictwa Wilga. Prawdziwy, prozatorski debiut, to książka „Dłonie”. Potem napisała m.in. „Ominąć Paryż”, „Czarodziejkę” i „Środek lata”. Jej książka dla młodzieży „5 sekund do lo” otrzymała tytuł „Książka Roku 2015” Polskiej Sekcji IBBY.




Gospodyni spotkania, Manula Kalicka, to uznana pisarka, dziennikarka (współpracuje z „Polityką”), prowadzi też agencję literacką. Zadebiutowała książką „Tata, one i ja”. – Wystartowałam w konkursie literackim zorganizowanym przez Klub Świata Książki i magazyn „Elle”, w którym zdobyłam drugą nagrodę Złote Pióro – wspomina. Kolejne jej książki „Szczęście za progiem” i „Wirtualne Zauroczenie” znalazły się na listach bestsellerów. Ma na koncie kilkanaście powieści, w tym m.in. „Rembrandt, wojna dziewczyna z kabaretu i „Gdzie jest głowa Emily Kay”.

Spotkanie z pisarkami prowadziła znana dziennikarka Anita Czupryn. Jej pomysłem była zabawa, podczas której autorki mogły anonimowo napisać – na kartkach przyklejonych do pleców koleżanek – co myślą o ich twórczości i o sobie nawzajem.

– Klimat, klimat, klimat. I słodziaczek – takie słowa znalazła na swojej kartce Małgorzata Warda. Podobnie oceniono Małgorzatę Gutowską-Adamczyk.
– Gorące serce – przeczytała swoją kartkę Mariola Zaczyńska. Ale zaraz obok widniało słowo „Tyranka”. – To pewnie przytyk do pewnego wydarzenia z pierwszej edycji „Pióra i pazura”, gdy pisarki wstydziły się wyjść na scenę. „Wychodzimy z uśmiechem na ustach”, zakomenderowałam wtedy – śmieje się.
– Twórczy chaos – odczytała Manula Kalicka. – To prawda. Dlatego muszę się napracować, żeby mojej książki nie były chaotyczne – zaznaczała.
Hanna Cygler na swojej kartce znalazła słowa „świetne historie” i „dystans”.
– Ale i „zołza” – śmiała się. Było to swoiste mrugniecie do niej okiem, bowiem Cygler przed rozpoczęciem zabawy w żartach nazwała zaproszone pisarki „zołzami”, co panie chętnie wytknęły koleżance.











Festiwal „Otwarte Ogrody Zalesie Dolne” miał już swoją X edycję. Tym razem w ogrodzie Manuli Kalickiej miało miejsce spotkanie z pisarkami pod tytułem „Literatura kobieca – bawi, tumani, przestrasza – analiza fenomenu”.

Przygotowali: Przemysław Poznański, Przemysław Jakub Hinc