recenzja

ONI, CI GORSI | Anna Dziewit-Meller, Góra Tajget

Zaczyna się od dzielenia ludzi na lepszych i gorszych, potem nadchodzi przekonanie, że dla tych gorszych nie ma miejsca w społeczeństwie. Na końcu tej niebezpiecznej drogi zawsze jest cierpienie, a nierzadko śmierć.

gora_tajgetMożna „Górę Tajget” Anny Dziewitt-Meller czytać na wiele sposobów – jako literacko przetworzony zapis przerażających historycznych wydarzeń, jako przestrogę i jako próbę przywrócenia pamięci, a także jako opowieść o bezsilności wobec bezmyślnej, szalonej przemocy. Dla mnie to jednak przede wszystkim świadectwo. Powieść doskonale ukazuje zwyrodnienie, wynikające z otumanienia ideologią sławiącą „czystość rasy” i z pogardy wobec tych „gorszych”. Tworzenie podziałów, wskazywanie tych, którzy nie są godni miana „prawdziwego obywatela”, „członka narodu”, „patrioty” doprowadza tu do obojętności na ból niewinnych – tych, których wskazano jako niegodnych dalszego funkcjonowania w społeczeństwie. Z tego punktu widzenia to książka pokazująca jak kończy się nienawiść wobec wszelkiej odmienności, poddawanie się fobiom, uleganie kompleksowi wyższości.

Przeczytaj także: BUNT JEST W KAŻDYM Z NAS | Rozmowa z Kubą Wojtaszczykiem, autorem powieści „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” 

„Góra Tajget” przywołuje autentyczne wydarzenia z Lublińca, gdzie podczas ostatniej wojny Niemcy dopuszczali się – pod płaszczykiem „czyszczenia rasy” – zbrodni na pacjentach szpitala psychiatrycznego. Dziewit-Meller pochyla się przede wszystkim na losem dzieci, symbolizowanych tu choćby przez Rysia, chłopca, oddanego przez ojczyma do zamkniętego zakładu. Narratorka zwraca się bezpośrednio do niego, przemawia łagodnie, próbując ukoić ból, przerażenie, bezsilność, jednocześnie starając się racjonalnie wytłumaczyć dziecku „naukowe” powody cierpienia, którego doświadcza. To oczywiście maska – zamiast lamentów i oskarżeń dostajemy dzięki temu pozornie wyprany z emocji opis, który najdobitniej obnaża istotę opisywanego tu, zwyrodniałego okrucieństwa. W końcu kieruje się ono już nie tylko wobec tych ułomnie czy fizycznie słabszych, ale wobec każdego, kto ośmieli się nie pasować do z góry założonego społecznego modelu.

Przeczytaj także: CIENKIE ŚCIANY | Jana Beňová, Café Hiena (Plan odprowadzania)

Tym, co szczególnie przeraża w opisie świata zdominowanego przez jedynie słuszną ideologię, jest owa, wspomniana już przez mnie, bezsilność – przede wszystkim ta, która nie pozwala się zbuntować osobom mającym w sobie niezgodę na to, co wokół. Są tu jednostki, jak pielęgniarka, której sumienie każe uratować choć jedno dziecko, ale okaże się ona wyjątkiem  w homogenicznym, zaszczutym, zatrutym ideologią społeczeństwie. Jest oczywiście bezsilność ofiar i jest jeszcze inna bezsilność: ta, która dziesiątki lat później sprawi, że nie tylko za zbrodnie nikt nie odpowie (świetna, bo opowiedziana w nieoczywisty sposób, historia spotkania dziennikarza z jedną z osób, dopuszczających się okrucieństwa), ale też nikt o zbrodniach nie chce pamiętać. Taka ucieczka przed pamięcią jest być może równie zła jak sama zbrodnia, bo to ona stoi u źródeł tego, że dzielenie ludzi na lepszych i gorszych może w każdej chwili powrócić i znów przerodzić się w ból niewinnych. Dlatego tę książką można czytać też jako ważny głos w zupełnie współczesnej dyskusji.

 

Anna Dziewit-Meller, Góra Tajget

Wielka Litera 2016

%d bloggers like this: