wywiad

Marcin Faliński: Lubię literaturę, z której dowiaduję się czegoś o świecie  | 10 pytań na nasze 10-lecie

Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Pytamy o to ludzi literatury. Pytamy też o to, jak im upłynęło ostatnie dziesięć lat, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś Marcin Faliński, były oficer wywiadu, autor powieści szpiegowskich.

Marcin Faliński, fot. Przemysław Poznański / zupelnieinnaopowiesc.com

– Lubię literaturę, z której coś wynoszę, czegoś się dowiaduję o świecie, a nie o wyobrażeniach autora – mówi Marcin Faliński, były oficer wywiadu, który jako pisarz debiutował w 2019 roku powieścią „Operacja Rafael”, napisaną wspólne z Markiem Kozubalem. Ta powieść, łącząca wątki szpiegowski z historią poszukiwania dzieła Rafaela Santi „Portret młodzieńca” doczekała się kontynuacji w postaci powieści „Operacja Singe” i „Operacja Retea”. Razem z Rafałem Barnasiem napisał powieści „W czerwonej sieci” oraz „Obcy horyzont”. Pierwszą recenzję jego książki opublikowaliśmy 8 listopada 2019 roku, pierwszy wywiad (udzielony razem z Markiem Kozubalem) – 21 grudnia 2019 roku, a pierwszy wywiad wideo – 29 października 2020.

Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?

Marcin Faliński: Dla mnie bardzo dużo, a z drugiej strony mało. Dziesięć lat temu byłem za granicą, nasłuchiwałem w bunkrze, czy lecą na nas rakiety, czy pociski. Rano i wieczorem wsłuchiwałem się w nawoływanie muezinów z pobliskich meczetów, zastanawialiśmy, kto na nas zrobił zamach, podziwiałem trudno dostępne, odzyskiwane zbiory Muzeum Narodowego w Bagdadzie, chodziłem po górach północnego Iraku (Kurdystan) po ścieżkach, gdzie żaden Polak nie chodził, żaden turysta. To było fascynujące. Tam powstał pomysł na pierwszą powieść. A potem powroty, inna rzeczywistość, również polityczna. To bardzo daleko, choć przez miejsca akcji i losy bohaterów naszych powieści wciąż blisko i przez to jest tak mało te dziesięć lat. 10 lat temu nie wiedziałem, że istnieje Zupełnie Inna Opowieść. Ale potem, za każdym razem kiedy spotykaliśmy się na wywiady, czy to przed siedzibą Agencji Wywiadu, co jest rzadkością, czy w Parku Ujazdowskim, Porcie Czerniakowskim, czy Galerii Delfiny utwierdzałem się w przekonaniu, że to dobry wybór.

Debiutowałeś w 2019 roku. Wcześniej pracowałeś w Agencji Wywiadu. Z czym kojarzy ci się ostatnia dekada? Czy zmiana zawodu była dla ciebie istotnym kamieniem milowym? Dostrzegasz jakieś istotne kamienie milowe, np. w swojej twórczości?

– Oczywiście. Samo ujawnienie się, czy wyjście z cienia było dużym przeżyciem. Każdy z nas, a jest nas kilku, którzy piszą książki, na swój sposób musiał zdecydować, w jaki zrobić to sposób. Dla mnie to był pewien Rubikon, czy kamień milowy. Samo zestawienie mojego prawdziwego nazwiska ze stopniem, czy faktem pełnienia służby w wywiadzie było czymś nienaturalnym. Zwykle występującym przy uroczystościach, typu awans, nagradzanie medalami. Napisanie pierwszej powieści było na pewno też takim kamieniem milowym. Następnym byłaby ekranizacja filmowa. Ale w naszej polskiej, obecnej rzeczywistości politycznej bez wsparcia państwa ciężko wyprodukować taką ekranizację, a władza nie jest zainteresowana propagowaniem polskiej „marki”, polskiej historii w ten sposób, polskiego wywiadu. Co ciekawe, sama Agencja Wywiadu była i mam nadzieje wciąż jest tym projektem zainteresowana, co mamy potwierdzone stosowną umową. A umowy wśród ludzi honoru to rzecz święta. Pytanie, czy wszyscy mają honor.

Dziesięć lat temu byłem za granicą, nasłuchiwałem w bunkrze, czy lecą na nas rakiety, czy pociski. Rano i wieczorem wsłuchiwałem się w nawoływanie muezinów z pobliskich meczetów, zastanawialiśmy, kto na nas zrobił zamach, podziwiałem trudno dostępne, odzyskiwane zbiory Muzeum Narodowego w Bagdadzie, chodziłem po górach północnego Iraku (Kurdystan) po ścieżkach, gdzie żaden Polak nie chodził, żaden turysta. To było fascynujące. Tam powstał pomysł na pierwszą powieść.

Czy gdybyś mógł się cofnąć, zmieniłbyś coś w swoim pisarskich decyzjach (inne gatunki, tematy)?

– Nie. nic. Może bardziej nacisnąłbym Wydawnictwo Czarna Owca na pierwszy pomysł, na dwa tomy Operacja Rafael. Jest jeszcze niewykorzystanych ponad 230 stron, o czym zawsze mówię przy rozmowach z potencjalnymi zainteresowanymi producentami filmowymi. Myślę, że kiedyś wydamy taką wersję… autorską. Albo w jednym tomie osiemset kilkadziesiąt stron.

Czemu zacząłeś pisać?

– Jak zawsze o tych powodach mówiłem w wywiadach, na spotkaniach z czytelnikami. Dzięki mojemu byłemu szefowi Włodkowi, czyli Vincentowi V. Severskiemu. Namówił mnie. Bardzo mi dużo pomógł, podpowiedział, zarekomendował. Pamiętam jak powstawały jego powieści z serii „Nielegalni” – to także było dla mnie uczące. Obserwowałem to, dużo rozmawialiśmy. Cóż może lepszego się zdarzyć początkującemu w pisaniu powieści?

Gdybym jednak po zakończeniu kariery „szpiega” nie został pisarzem, to byłbym…

– Ciężko powiedzieć. Chyba dziennikarzem, czyli powrót to mojego krótkiego, rocznego epizodu pracy w gazecie przed przyjęciem do służby. Zapewne w biznesie też szukałbym zajęcia. Oczywiście w tematyce bliskiej mi zawodowo.

Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?

– Nie, naturalnie, że nie. W lutym kolejna premiera, następna powieść gotowa w 50 procentach, a potem, a potem mam zamiar wziąć się za cegłę, czyli powieść przygodowo-szpiegowsko-historyczno-miłosną z okresu powstania listopadowego. Fabuła już gotowa, w zasadzie treatment, bo były zaawansowane rozmowy z pewnymi producentami nad ekranizacją tego. Powiem krótko, że to historia oparta na faktach, rodzinna. Pikanterii dodaje fakt, że z rodziną antagonistki  głównego bohatera mam kontakt obecnie. Akcja toczy się w całej Europie można powiedzieć. To będzie ciężka i żmudna praca w zakresie dokumentacji, bo chcę zachować ten sam poziom szczegółów jak w poprzednich powieściach. Szukam współpisarki do zajęcia się właśnie postacią antagonistki.

Przeczytaj także:

Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle.

– Odpowiem tak: w czasie dwóch ostatnich lat w rozmowach z Amerykanami na temat ekranizacji naszych powieści oni duży nacisk kładli na pewien element. Na ile powieść oparta jest na faktach, czyli słynne… based on true story. I ja to rozumiem. Ciekawe prowadziłem też z nimi rozmowy o tym, jak widz, ale i czytelnik, odbiera taką literaturę, jak najlepiej ją zrozumie. Nie będę ujawniał kim oni są, ale znani z produkcji w Hollywood. Właśnie oni rzucili nowe światło na „W czerwonej sieci”. Jak powinna być zmieniona ta powieść i nie ukrywam pomysł z Rafałem oceniliśmy jako bardzo dobry. Generalnie lubię literaturę, z której coś wynoszę, czegoś się o świecie dowiaduję, nie o wyobrażeniach autora. Z tego też powodu uwielbiam czytać wspomnienia, ale pisane w czasie opisywanych wydarzeń, wertować dokumenty, starą prasę.

Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarza? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?

– Niewątpliwie trylogia plus „Nielegalni” i w części kolejne powieści VVS, nie tylko dlatego, że postać jednego z bohaterów jest oparta na mnie, ale właśnie realia pracy, przeżyć, tych niuansów trudnych do wyłapania dla ludzi spoza branży, nawet treści okładki. A wcześniej oczywiście Follett, Forsyth, ale najbardziej Alister MacLean. Pierwszy film szpiegowski, czy sensacyjny jaki w życiu obejrzałem w wieku… 6 lat to było „Tylko dla Orłów”. Do dzisiaj pamiętam ten moment, pamięta gdzie stał telewizor, gdzie siedziałem. A potem jeszcze w czasie studiów, z jego książką w ręku „Tabor do Vaccares” zwiedzałem Prowansję. 

Ulubiony bohater? Jednak major Marcin Łodyna. Czytelnicy pokochali go. Zawsze jak kończę kolejną powieść z nim, to potem mi go w domu brakuje. Podobnie jak i innych bohaterów. Ale i drugoplanowe dwie blondyneczki, o których nawet będzie w jakiś sposób w powieści, nad którą pracuję. One mają bardzo fajne archetypy w rzeczywistości jeśli chodzi o wygląd, charakter, usposobienie. Podobnie jak i ich partnerzy.

W czasie dwóch ostatnich lat w rozmowach z Amerykanami na temat ekranizacji naszych powieści oni duży nacisk kładli na pewien element. Na ile powieść oparta jest na faktach, czyli słynne… based on true story. I ja to rozumiem. Ciekawe prowadziłem też z nimi rozmowy o tym, jak widz, ale i czytelnik, odbiera taką literaturę, jak najlepiej ją zrozumie.

Kiedy nie piszę, to….

– Staram nadrobić zaległości czytelnicze albo filmowe. Staram się rekreacyjnie uprawiać sport, chodzić po górach, pływać na desce, chodzić na grzyby albo na długie 25-kilometrowe trasy po lesie.

Nad czym teraz pracujesz?

– Jak wspomniałem, w lutym premiera powieści, kontynuacji „Obcego Horyzontu”. Tym razem sam piszę. Rafał zajął się szeroko rozumianymi tematami związanymi z filmem, Marek napisał powieść sensacyjno-kryminalną. To będzie swoisty prequel i sequel jednocześnie. Oczywiście na miarę możliwości. To trudne zadanie. W „Obcym Horyzoncie” już były pierwsze przymiarki do tego, powrócił Łodyna. Natomiast pracuję od pół roku nad powieścią, której akcja dzieje się współcześnie w 2021 roku i zaczyna się dramatycznie w Warszawie i Bieszczadach prowadząc na Ukrainę, Bliski Wschód, Bałkany. Jak nie trudno domyśleć się temat związany jest z wojną za naszą wschodnią granicą i pierwszy raz silnie związany z sytuacją polityczną w Polsce. To też trochę powrót do rodzaju wątku, jaki opisujemy w „Operacji Retea”, powieści która nie tylko zainteresowała polityków z pierwszych stron serwisów informacyjnych, ale jak słyszałem i pracowników naukowych IPN. Wiosną, zaczynając pisać, poruszyłem pewien wątek. Teraz niedawno pojawił się jako afera.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d