Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Z tej okazji pytamy ludzi literatury o to, jak im upłynęło ostatnie dziesięć lat, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś Krzysztof Bochus.

Literatura to magiczna i potężna siła, która potrafi zmieniać ludzi i w dużym stopniu kształtować ich wyobrażenie o świecie ― mówi Krzysztof Bochus, pisarz, dziennikarz, publicysta i wykładowca akademicki. Był m.in. redaktorem naczelnym miesięcznika „Sukces”. Autor powieści „Czarny manuskrypt”, „Martwy błękit”, „Szkarłatna głębia”, „Miasto duchów”, „Wachmistrz”, „Wachmistrz. Dogrywka”, „Dolina gniewu”, „Lista Lucyfera”, „Boski znak”, „Klątwa Lucyfera”, „Wirtuoz”, „Czarna krew”. Pierwszą recenzję jego książki – „Listy Lucyfera” – opublikowaliśmy 3 kwietnia 2019 roku, a pierwszy wywiad (także o tej książce) 6 maja 2019 roku.
Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?
Krzysztof Bochus: Zależy dla kogo i w jakim wieku zaczynamy liczyć (śmiech). Dla mnie dekada to szmat czasu, w ostatnich latach wydarzyło się wszystko to, co uważam w swoim życiu za najważniejsze. Mógłbym wyjąc ze swego życiorysu jakaś wcześniejszą dekadę i „przehandlować” ją za inną – ale na pewno nie tę ostatnią. A dla was to tylko dobry początek. Uważam Zupełnie Inną Opowieść za jeden z najważniejszych portali kulturalno-literackich w kraju. Jesteście potrzebni, a wasz głos w środowisku się liczy. Dla mnie osobiście jesteście źródłem wiarygodnych ocen i opinii, cenię was za profesjonalizm i intelektualną uczciwość.
Debiutowałeś w 2017 roku „Czarnym manuskryptem”, co oznacza, że 10 lat temu byłeś jeszcze przed debiutem. Jak wspominasz w takim razie ten intensywny czas od debiutu (dziś jesteś autorem 12 powieści i wielu opowiadań)? I jak ostatnie kilka lat pracy pisarskiej zmieniło ciebie, wcześniej dziennikarza, redaktora?
― Dojrzewałem do roli pisarza, to był naturalny proces. Imałem się w życiu różnych zajęć i profesji. Byłem dziennikarzem, wykładowcą akademickim, dyrektorem marketingu w dużej spółce giełdowej, a nawet udziałowcem w spółce deweloperskiej. Ciągle zmieniam skórę. Kilka razy w życiu zmieniałem profesję i każda taka zmiana ― mam takie wrażenie ― wzbogacała mnie jako człowieka. Można powiedzieć, że zanim zostałem pisarzem, byłem kolekcjonerem. Kolekcjonerem doświadczeń, ludzi, wiedzy i przeżytych emocji. A ponieważ jestem wyznawcą dość staromodnej szkoły, zgodnie z którą, aby coś przekazywać innym, trzeba samemu trochę przeżyć i mieć coś do powiedzenia, to ta długa droga do pisarstwa miała swój sens i praktyczne znaczenie.
W tym kontekście mogę powiedzieć, że jestem dzisiaj innym człowiekiem, lepiej przygotowanym do obecnej roli. Jestem bowiem w stanie w swojej pracy pisarskiej dyskontować wszystkie te wcześniejsze wcielenia i doświadczenia.
Zanim zostałem pisarzem, byłem kolekcjonerem. Kolekcjonerem doświadczeń, ludzi, wiedzy i przeżytych emocji. A ponieważ jestem wyznawcą dość staromodnej szkoły, zgodnie z którą, aby coś przekazywać innym, trzeba samemu trochę przeżyć i mieć coś do powiedzenia, to ta długa droga do pisarstwa miała swój sens i praktyczne znaczenie.
Czy gdybyś mógł się cofnąć, zmieniłbyś coś w swoim pisarskich decyzjach?
― Raczej nie. Postawienie na kryminał było wyborem świadomym. Zawsze lubiłem ten gatunek. Poza tym uważam subiektywnie, że jest on bardzo pojemny i elastyczny, otwiera przed pisarzem takim jak ja różne możliwości nie tylko fabularne, ale także literackie. Podkreślam ten subiektywizm, ponieważ nigdy nie uważałem się za typowego autora kryminałów, to dla mnie tylko pewna konwencja, literacki wytrych umożliwiający opowiedzenie interesujących mnie historii z całym towarzyszącym im obyczajowym i historycznym kontekstem. Zgoda, staram się pisać erudycyjne powieści kryminalne i sensacyjne dla bardziej wymagających czytelników. Głównym orężem moich bohaterów jest intelekt – a nie pałka. Dbam też o to, by fabuły były frapujące i przykuwające uwagę czytelnika. Ale staram się też w swoich książkach odkrywać prawdę o ludziach postawionych w sytuacjach skrajnych, zderzających się ze złem, żyjących w trudnych czasach, wymagających busoli moralnej i siły wewnętrznej, która umożliwia marsz pod prąd. Taki jest przecież mój bohater z serii retro, Christian Abell. To nie tylko wnikliwy policjant rozwiązujący skomplikowane zagadki kryminalne, ale także, a może przede wszystkim, świadek epoki, w której jednostka zderza się z nieubłaganym walcem historii. Moje książki opowiadają o ludzkiej samotności, ambiwalencji moralnej, poczuciu straty i alienacji – a więc o uczuciach silnych, determinujących życie wielu ludzi.
Czemu zacząłeś pisać?
― Zawsze chciałem pisarzem, moje życie tak się jednak potoczyło, że musiałem poczekać na realizację tego marzenia wiele lat. Oczywiście, jako zawodowy dziennikarz obracałem się w sferze słowa, ale moją domeną były reportaże i publicystyka historyczna, czyli formy krótsze i bardziej ulotne. Przeszedłem wszystkie stopnie wtajemniczenia w tej profesji: od stażysty do redaktora naczelnego jednego z najpoważniejszych magazynów lifestylowych w Polsce. Potem zmieniłem zainteresowania i robiłem karierę w świecie korpo.
Nigdy nie zapomniałem jednak o tym marzeniu literackim. Przez lata układałem w głowie plan pierwszej książki, szlifowałem fabułę i dokonywałem szczegółowego researchu. Już wtedy wiedziałem, że moją specialité de la maison będzie przeplatanie fikcji literackiej z prawdziwymi zdarzeniami oraz osadzanie fabuły w precyzyjnie odmalowanych realiach epoki. W tej pierwszej powieści miało się znaleźć wszystko to, co mnie samego interesowało najbardziej: nieoczywista zbrodnia, neogotycka zagadka, realistyczne tło, długi cień historii determinującej życie zwykłych ludzi. Tak powstał „Czarny manuskrypt”. A potem już poszło…
Zobacz także:
Staram się w swoich książkach odkrywać prawdę o ludziach postawionych w sytuacjach skrajnych, zderzających się ze złem, żyjących w trudnych czasach, wymagających busoli moralnej i siły wewnętrznej, która umożliwia marsz pod prąd.
Gdybym jednak nie został pisarzem, to byłbym…
― Trudno mi wyobrazić sobie inny scenariusz, myślę, że to literatura była od zawsze moim przeznaczeniem. Po to terminowałem długie lata w zawodzie dziennikarskim, by potem łatwiej odnaleźć się w świecie literatury. Mam jednak wiele zainteresowań i pasji. Jedną z nich są dzieła sztuki. Kolekcjonuję różne piękne przedmioty, od obrazów ulubionych twórców po przedmioty, które moja rodzina uznaje za absolutne dziwaczne i zbędne, na przykład stare encyklopedie czy dewocjonalia (śmiech). Myślę więc, że gdyby moje losy potoczyły się inaczej, to mógłbym zostać marszandem i prowadzić jakąś galerię sztuki.
Uważasz swoje pisarskie marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?
― Czuję się spełniony w tym sensie, że późno, bo późno, ale jednak spełniłem swoje marzenie i param się tym, co lubię najbardziej. Mam fascynujący zawód i doceniam to. Wymyślam historie, ubieram je w słowa i wypuszczam w świat. A one żyją potem własnym życiem: budzą emocje i wzruszenia u innych, nieznanych mi przecież ludzi. Pisarze, podobnie jak aktorzy, mają ten przywilej, że przeżywają swoje życie po wielokroć. Ci pierwsi odgrywając swoje filmowe role, ci drudzy kreując kolejnych bohaterów i towarzysząc im w ich poczynaniach. Vladimir Nabokow powiedział kiedyś, że dobra książka to najlepszy krok do nieśmiertelności. Miał rację. Chciałbym, aby coś po mnie pozostało, a w moje książki wpisana jest przecież cząstka mnie samego. Dlatego nie spieszę się, nie ścigam na ilość premier w ciągu roku. Piszę wolno, starając się dbać o formę i język. I niech tak pozostanie.
Czego oczekujesz od literatury? Swojej literatury i literatury w ogóle.
― Uważam, że literatura to magiczna i potężna siła, która potrafi zmieniać ludzi i w dużym stopniu kształtować ich wyobrażenie o świecie. Uwrażliwia nas, niczym snop światła wydobywa z ciemności przestrzenie i problemy społeczne które inni chcieliby ukryć, albo takie, których istnienie tylko podejrzewamy. Wielcy pisarze, nobliści i luminarze umysłu nadal to czynią. Ich dzieła poruszają ludzi, są swoistym pasem transmisyjnym przenoszącym w głąb społeczeństwa ważne idee i inne punkty widzenia. Gdy czytam „Biegunów” Olgi Tokarczuk odkrywam jakąś prawdę o otaczającym mnie świecie – ale także o mnie samym.
Jako twórca literatury gatunkowej zdaję sobie oczywiście sprawę, że moim zadaniem jest przede wszystkim dostarczanie (inteligentnej) rozrywki. Ta hedonistyczna przyjemność jest też potrzebna, ma swoje uzasadnienie w świecie, który nie szczędzi nam złych wiadomości i katastroficznych scenariuszy. Ale literatura ma moc nie tylko terapeutyczną – ale także wzbogacającą, a czasami – choć nie zawsze – sprawczą. Na przykład pobudza wyobraźnię, przenosząc do światów już nieistniejących – jak choćby do opisywanego przeze mnie w serii retro Wolnego Miasta Gdańska. Potrafi też rodzić autorefleksję, zmuszając do myślenia i ukazując odwieczną walkę dobra ze złem, nawet jeśli to dobro nie zawsze wygrywa. Literatura ukazuje też, niestety, pewną niezmienność natury ludzkiej, ciągle bowiem popełniamy te same błędy, nie wyciągając żadnych nauk z przeszłości. Jeszcze niedawno trudno było sobie wyobrazić, że blisko osiemdziesiąt lat po II wojnie światowej możliwa będzie kolejna zawierucha w Europie, a jednak agresja Rosji na Ukrainę – i to według najlepszych wzorów nazistowskich – jest przecież faktem. To deprymująca konstatacja, ale mimo wszystko pisarze powinni robić swoje.
Pisarze, podobnie jak aktorzy, mają ten przywilej, że przeżywają swoje życie po wielokroć. Ci pierwsi odgrywając swoje filmowe role, ci drudzy kreując kolejnych bohaterów i towarzysząc im w ich poczynaniach. Vladimir Nabokow powiedział kiedyś, że dobra książka to najlepszy krok do nieśmiertelności. Miał rację.
Jakie książki (albo inne dzieła kultury) cię ukształtowały – jako człowieka, jako pisarza? (ulubione książki, ulubieni pisarze). Masz ulubionego bohatera literackiego? Swojego? Cudzego?
― Z uwagi na mój PESEL czołowe pozycje na liście bohaterów młodości zajmują takie postacie jak Tomek Wilmowski z książek Alfreda Szklarskiego, Sokole Oko z Pięcioksięgu Jamesa Fenimore Coopera czy podróżnicy i wynalazcy z powieści Juliusa Verne. To bohaterowie bardzo różni, bo na pierwszy rzut niewiele łączy naszego Tomka z Herbertem Brownem z „Tajemniczej wyspy” – ale całą tę galerię młodzieńczych herosów spaja kult przygody i młodzieńczej ciekawości świata.
Potem nadszedł oczywiście czas bardziej dojrzałych fascynacji. Mam swoich ulubionych mistrzów literackich: to Vladimir Nabokov, Orhan Pamuk czy Erich Maria Remarque z literatury wysokiej. Zawsze ceniłem pisarzy obdarzonych kunsztownym stylem, umiejących budować klimat i kreować światy już nieistniejące. Na moim podręcznym regale stale leżą też pozycje mistrzów literatury faktograficznej i historiozoficznej: Barbary Tuchman, Simona Sebaga Montefiore czy Normana Davisa. Mam też swoich ulubieńców w dziedzinie literatury gatunkowej: to Bernard Minier, John Le Carré, Stieg Larsson, Henning Mankell, Arturo Perez Reverte czy Umberto Eco, którego „Imię róży” uważam za niedościgły wzór erudycyjnej powieści kryminalnej. Pewnie nie zainteresowałbym się retrokryminałem, gdyby nie odkrycie, jakie stanowiła dla mnie „Śmierć w Breslau” Marka Krajewskiego, powieść wydana bodaj w 1999 roku.
Przy stoliku moich bohaterów literackich byłoby więc ciasno: doktor Ravik z „Łuku triumfalnego”, popijałby calvadosa z Philipem Marlowem, a Martin Servaz spierałby się z Mikaelem Blomkvistem i Lisbeth Salander…
Kiedy nie piszę, to….
― Czytam, gram w tenisa, podróżuję. Rozwijając temat tej trójcy: czytam głównie książki historyczne i literaturę faktu. Z literatury gatunkowej wybieram tylko książki, które mnie naprawdę zainteresują.
Tenis to moja sportowa miłość, pozwala mi zachować formę fizyczną, a przykładam do tego wielką wagę. Jestem urodzonym globetrotterem, wyjeżdżając z jednego miejsca, już planuję następną podroż. Moje ulubione kierunki to Włochy i Hiszpania, do której wkrótce ponownie się wybieram. W Polsce najchętniej spędzam czas w Trójmieście, gdzie mam swoje drugie mieszkanie i gdzie pracuje mi się najlepiej. Gdańsk, Sopot i Gdynia stanowią zresztą scenerię większości moich książek, nic dziwnego, że ciągle staram się odkrywać w tych miastach nowe miejsca, które później „grają” w moich powieściach.
Nad czym teraz pracujesz?
― Kończę pracę nad kontynuacją „Czarnej krwi”, choć opowiadam w niej zupełnie odrębną historię. Tym razem mój bohater, zmagający się z depresją Marek Smuga, aby dojść prawdy, będzie musiał dotrzeć do granicy własnych możliwości. Część akcji wyprowadziłem poza Polskę – do wschodniej Afryki – dzięki czemu ta powieść doprawiona będzie szczyptą egzotyki. „Czarna krew” zdobyła nagrodę Złotego Kościeja jako kryminał roku 2022, co bardzo mnie ucieszyło, bo to kryminał dość nieoczywisty – a głosowali na niego sami czytelnicy. Ciekaw jestem, jak spodoba się czytelnikom ta historia, przez którą aktualnie się przedzieram.
A w przyszłym roku powrócę do cyklu z Adamem Bergiem. Pomysł na tę powieść jest na tyle frapujący, że nie mogę doczekać się chwili, kiedy rozpocznę nad nią pracę. Swoistym preludium do tej premiery będą zapowiedziane już przez mojego wydawcę, Skarpę Warszawską, wznowienia wcześniejszych tomów z tej serii. Rozpoczniemy od „Listy Lucyfera”, która jako pierwsza z moich książek doczekała się statusu bestsellera. Tak więc będzie się działo – czekają mnie pracowite miesiące.
The Zupełnie Inna Opowieść portal is now 10 years old. A long, short time? To mark the occasion, we ask literary people how the last ten years have gone for them, what they have created, what they have been enthused by, what they are planning. Today Krzysztof Bochus. „Literature is a magical and powerful force that can change people and to a large extent shape their idea of the world,” – says Krzysztof Bochus, writer, journalist, columnist and university lecturer.