literatura faktu recenzja

Jak Gwiezdne Wojny wykończyły imperium | Ken Adelman, 48 godzin, które zakończyły zimną wojnę

Nie tak dawno temu, i wcale nie w odleglej galaktyce, przywódcy dwóch imperiów zasiedli w zacisznym gabinecie na targanej wichrami wyspie, do rozmów rozbrojeniowych. O książce Kena Adelmana „48 godzin, które zakończyły zimną wojnę” pisze Jakub Hinc.

W czasie gdy Ronald Reagan był już dugą kadencję prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki, a na Kremlu swoje porządki zaczął wprowadzać Michaił Gorbaczow, nowy Pierwszy Sekretarz KPZR, Ken Adelman był dyrektorem Agencji Kontroli Zbrojeń i prezydenckim doradcą. Dzięki temu mógł zostać członkiem delegacji, która towarzyszyła Reaganowi w czasie rozmów rozbrojeniowych w Reykjavíku na początku października 1986 roku.

Nieczęsto zdarza się, by osoby z tak bliskiego kręgu władzy dzieliły się swoją wiedzą o tym, czego były świadkami jako wysocy urzędnicy administracji. Tym większą wagę ma relacja Adelmana, która przybrała tu formę rozpisanych na godziny, niczym w rasowym thrillerze, dwudniowych negocjacji przywódców dwóch mocarstw.

Czy to kryminał Agaty Christie, czy dramat Williama Szekspira

Ken Adelman w pierwszych słowach swojej książki napisał: „szczyt w Reykjavíku miał w sobie coś z kryminału Agaty Christie. Dwie wyraziste postacie pojawiają się w weekend na odizolowanej, smaganej wiatrami wyspie, na dodatek w domu, w którym podobno straszy. Deszcz tłucze o szyby i dzieją się rzeczy naprawdę niezwykłe”. Adelman opisał ten moment w dziejach historii zimnej wojny, nie tyle nadając mu formę relacji naocznego świadka ze spotkania głów dwóch najważniejszych mocarstw, co raczej dreszczowca, w którym następują niespodziewane zwroty akcji. Autor „48 godzin…” pisał więc, że na wyspie potomków Wikingów, wciąż wierzących w obecność skrzatów i trolli, rozegrała się „mrożąca krew w żyłach fabuła”, której rozmaite interpretacje pojawiały się jeszcze przez kolejne ćwierćwiecze po zakończeniu szczytu.

Z kolei Michaił Gorbaczow w liście do premiera Islandii, burmistrza Reykjavíku i uczestników seminarium z okazji dziesięciolecia szczytu napisał, że „prawdziwie szekspirowskie namiętności kryły się za zasłoną uprzejmych i dyplomatycznych negocjacji, prowadzonych w przytulnym, małym domku stojącym na brzegu ciemnego, ponurego i porywczego oceanu”.

A może jednak realpolitik w stylu Johna le Carré

Po upadku ZSRR wiele z niedostępnych wcześniej akt zostało odtajnionych, co pozwoliło historykom poznać dokumenty biura politycznego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Ujrzały światło dzienne notatki, informacje i sprawozdania a tego, o czym radzieccy towarzysze myśleli, a właściwie bardziej poprawnie byłoby rzec: domyślali się w kwestiach strategii militarnej swojego najpoważniejszego przeciwnika.

Świat zachodni – hołdujący jawności życia publicznego – był oczywiście informowany na bieżąco o rozmowach rozbrojeniowych i o „skandalu” jakim media ogłosiły fiasko szczytu. A jednak dopiero Adelman pozwala nam zajrzeć za drzwi zamknięte dla prasy. Jego relacja to relacja naocznego świadka, obserwującego negocjacje dwóch przywódców, a co więcej uczestnika kilku paneli merytorycznych. Relacja spisana w sposób, który uprawnia do porównań z prozą Johna le Carré. Bo w ciągu 48 godzin na Islandii, w Reykjavíku, w domu Höfði, rozegrały się na pierwszym i drugim planie wydarzenia bez wątpienia epokowe. Wydarzenia, o których jednak świat właściwie wciąż wie niewiele.

Przeczytaj także:

Sukces, którego nie było

Także dlatego, że brak porozumienia rozbrojeniowego, a nawet wspólnego oświadczenia przywódców mocarstw po spotkaniu odebrało mu sporo z atrakcyjności. Informacje o przebiegu szczytu Amerykanie dostali już podczas lotu powrotnego na prowizorycznej konferencji prasowej. Rzecz w tym, że szczyt, który zakończył się bez jakiegokolwiek porozumienia, szybko przestał kogokolwiek obchodzić. Tymczasem Ken Adelman dowodzi, że brak porozumienia wcale nie oznaczał porażki. I że właśnie te rozmowy rozbrojeniowe, prowadzone na miotanej deszczem i wiatrem wyspie, choć zakończone pozornie niczym, otworzyły drogę do porozumienia w Waszyngtonie rok później, a w co najmniej dwóch obszarach ramy rozbrojenia nuklearnego osiągnięte zostały właśnie w Reykjavíku.

I może dlatego opowieść o tym, jak doszło do tego, że fiasko rozmów rozbrojeniowych okazało się zalążkiem przyszłego zwycięstwa, jest tak zajmująca. Szczególnie dla czytelników zainteresowanych polityką uprawianą za zamkniętymi drzwiami, w zaciszu gabinetów. Dla wszystkich tych, którzy chcą poczuć napięcie, jakie bez wątpienia towarzyszyło uczestnikom mityngu w Reykjavíku.

Niedługo po szczycie Michaił Gorbaczow ogłosił politykę głasnosti i pieriestrojkę – dwa projekty, z których pierwszy miał charakter polityczny, a drugi gospodarczy. Miały one przestawić ZSRR na tory rozwoju, by kraj ten mógł podołać tempu rozwoju zbrojeń, jakie swoją Inicjatywą Obrony Strategicznej narzuciły Stany Zjednoczone. Bo Gorbaczow (ale też cała czerwona wierchuszka) wiedział, że choć Kraj Rad wydaje na zbrojenia niemal jedną trzecią PKB, to nie robi spektakularnych postępów w tej dziedzinie, ba, ledwo nadąża za krajami rozwiniętymi. A w kwestii jakości życia obywateli pozostaje w ogonie nawet za innymi państwami Układu Warszawskiego. Co więcej, nie może dalej gonić rywala w narzuconym przez USA tempie, bo zbiedniałe społeczeństwo nie wytrzyma dalszych wydatków na zbrojenia.   

Gwiezdne Wojny. Imperium konfabuluje

Inna sprawa, że czerwona propaganda była w mamieniu opinii publicznej tak przekonująca, a służby specjalne Wielkiego Brata tak skuteczne, że Amerykanie mocno nie doszacowali zbrojeniowych problemów rywala. Ale i Amerykanie mieli na polu propagandy sukcesy. Jak dowodzi Adelman, kremlowscy analitycy uznali choćby, że ogłoszona przez Reagana Inicjatywa Obrony Strategicznej, przez media ochrzczona „Gwiezdnymi Wojnami” (w ślad za filmową sagą George’a Lucasa), stanowi rzeczywiste zagrożenie dla zdolności ofensywnych i defensywnych ZSRR.

Z dokumentów przywołanych przez Adelmana, a odtajnionych po upadku ZSRR, wyłania się obraz totalnej dezinformacji. „Dokument Ministerstwa Spraw Zagranicznych twierdzi na przykład, że „Stany Zjednoczone są w stanie zacząć testować i instalować wszystkie trzy” systemy obrony strategicznej przed rokiem 1995. Co więcej, po roku 2010 można się spodziewać amerykańskiego ‘zainstalowanego w przestrzeni kosmicznej systemu przeciwrakietowego na pełną skalę’”.

To oczywiście nie była prawda. W rzeczywistości program ten, będący oczkiem w głowie Reagana, składał się z wielu dość luźno powiązanych ze sobą obszarów, z których większość nie przybrała wówczas nawet konkretnych kształtów. Tego jednak ani Gorbaczow i towarzyszący mu Eduard Szewardnadze, ani analitycy z KGB, czy szpiedzy rozsiani po świecie, nie wiedzieli. Dlatego  właśnie, bojąc się owej „gwiezdnej broni”, zgodzili się, ba sami zaproponowali wówczas redukcję zbrojeń.

Show must go on

Ken Adelman, pewnie jak duża część bliskich współpracownik Reagana, był pod wrażeniem prezydenta i darzył go prawdziwym szacunkiem. Zdaje się przypisywać intuicji Ronalda Reagana, jego umiejętności „wyczucia” adwersarza i głębokiemu przekonaniu prezydenta o słuszności własnych poglądów, położenie w Reykjavíku kamienia węgielnego pod upadek kolosa na glinianych nogach.

To bardzo szlachetne. Wydaje się jednak, że na tej bardzo małej scenie, w domu Höfði, Ronald Reagan okazał się tyleż mężem stanu i wizjonerem politycznym, co odtwórcą roli życia. Wpłynął na przywódcę innego mocarstwa i przekonał go o tym, że dysponuje groźną bronią, mogącą uczynić bezwartościowym straszakiem całą broń przeciwnika. To w konsekwencji stało się ważnym bodźcem do rozbrojenia, a potem upadku ZSRR i odzyskania niepodległości przez państwa bloku komunistycznego, a nawet wyzwolenie się „republik” spod jarzma narzuconego im po drugiej wojnie światowej.

Ken Adelman, 48 godzin, które zakończyły zimna wojnę (Reagan at Reykjavik. Forty-Eight Hours That Ended the Cold War)
Przełożył Maciej Miłkowski
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 12 października 2022
ISBN: 9788366839205

Not a long time ago, and not at all in a galaxy far far away, the leaders of two empires sat down in a secluded office on a gale-torn island for disarmament talks. Jakub Hinc writes about Ken Adelman’s book 'Reagan at Reykjavik. Forty-Eight Hours That Ended the Cold War’.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: