recenzja

Determinacja u końca czasu | Krzysztof Bochus, Miasto duchów

Bohaterowie Bochusa są zdeterminowani, bo stają w obliczu wyborów ostatecznych. Nie ma w ich działaniach miejsca na pomyłkę czy zaniechanie, bo stawka jest zbyt duża. Jest nią życie – konkretnych osób, ale i całych społeczeństw, które wkrótce obudzą się w postapokaliptycznym świecie, jaki nastanie po II wojnie światowej.

W „Mieście duchów” powraca radca Christian Abell, bohater „Czarnego manuskryptu”, „Martwego błękitu” i „Szkarłatnej głębi”. Wraca przymuszony do tego złem, które dotyka jego rodzinę. Bo przecież Abell, będąc już byłym oficerem Kripo, przeniósł się z rodziną do Rotterdamu. Powraca teraz do Gdańska po to, by rozwikłać dwie zagadki – tajemniczej śmierci dwóch wysokich rangą oficerów niemieckiej marynarki wojennej, ale przede wszystkim, by odnaleźć swoją córkę, brutalnie uprowadzoną przez nieznanych sprawców. Czy pomiędzy tymi sprawami istnieje jakiś związek? Czy ten, kto pozbawił życia marynarzy, gra z radcą w swoistą grę?

Czas w żaden sposób nie działa na korzyść Abella – po pierwsze każda godzina oznacza kolejne cierpienia – jego, jego żony i córki, wynikające z rozłąki i nieznanego zła, którego może doświadczać, po drugie mamy jesień 1944 roku i dla wszystkich oczywisty jest nieuchronny upadek III Rzeszy. To zatem czas specyficzny, w którym dokonywać trzeba rozliczeń, podejmować jednoznaczne decyzje, ratować pozostałości tego, co jeszcze uratować się da – zarówno majątek jak i ideały. Wszystko to oznacza chaos – może jeszcze nie na ulicach, ale na pewno już w umysłach ludzi. I determinację w działaniu. Wszak nowe czasy, które zaraz nadejdą, wymagać będą ustawienia się po jednej ze stron – oprawców, lub tych, którzy będą w stanie przedstawić świadectwo moralności, dowody na nieskalanie ideą faszyzmu, która przez ostatnie kilka lat niszczyła ludzkie życia, obracała w gruzy budynki i idee. Krzysztof Bochus świetnie to pokazuje – bez wielkich słów, bez heroicznych czynów, za to na poziomie konkretnych ludzkich wyborów, których siła wprawia w ruch fabułę powieści.

„Miasto duchów” to kryminał historyczny, w którym docenić trzeba zarówno dbałość autora o zachowanie realiów epoki i detale scenografii, jak i umiar w ich prezentowaniu. Bochus sprawnie porusza się po Gdańsku końca wojny i zapewne bez zająknięcia odpowie nam na wszelkie pytania dotyczące tamtego czasu, ale ani razu nie mamy wrażenia, że chce na kartach książki epatować tą wiedzą. Bierze tyle, ile potrzebuje, a jest wśród tych elementów wystroju także niepowtarzalny nastrój swoistego mistycyzmu, czego widocznymi atrybutami są choćby tajne liczbowe kody na tarczy słynnego zegara Düringera w Bazylice Mariackiej, niejako odmierzającego koniec czasu, czy uwikłanie bohatera w sekretne działania masońskiej loży. Wyczuwalne w powieści są też nienamacalne, tytułowe duchy miasta, czyli atmosfera przemijania tego, co znane, a co za chwilę stanie się tylko wspomnieniem.

Ale ta powieść to też szpiegowski, a zarazem psychologiczny thriller. Nie zabraknie tu strzelaniny, walki na śmierć i życie, wielkiej polityki, a nawet intrygującej postaci femme fatale. Zanurzymy się wraz z bohaterem w mroczne zaułki Gdańska, w świat zła tym większego, im bardziej zdeterminowanego, by zdążyć zaistnieć, zanim nastanie nowy porządek świata. Bo właśnie determinacja staje się kluczem do zrozumienia psychologii zdecydowanej większości przewijających się tu bohaterów. Zderzenie ich z ostatecznymi wyborami, ze strachem o życie bliskich, o własną przyszłość, ale i o przyszłość społeczeństwa, które będzie musiało dalej funkcjonować w świecie po apokalipsie wojny, sprawia, że podejmują decyzje nie zawsze racjonalne, ale zawsze jednoznaczne i nieodwołalne. Czasami właściwe, czasami nie.

Nie wiem czy „Miasto duchów” kończy serię o radcy Abellu, ale jeśli tak, to jest to finał najlepszy z możliwych – koniec rozgrywający się w świecie końca, ze śledztwem, które jest nie tyle policyjnym dochodzeniem (choć ma wszystkie jego atrybuty), co ratowaniem własnego, osobistego mikroświata. Po takim finale bohater Bochusa – jeśli taka będzie wola autora – może spokojnie przejść na emeryturę. 

Krzysztof Bochus, Miasto duchów Skarpa Warszawska 2019

%d bloggers like this: