recenzja

Miasto, blockchain i maszyneria apokalipsy | Łukasz Krukowski, Mam przeczucie

Powieść Łukasza Krukowskiego „Mam przeczucie” to bildungsroman ery blockchaina i kryptowalut, a także opowieść o świecie, który w swojej technologicznej złożoności stał się tak obcy dla ludzkiego ducha, że jedyną alternatywą dla niego jest apokaliptycyzm. Ale to apokaliptycyzm ery filmów z YouTube, past internetowych i hipsterskich mód; uwikłany w toksyczną relację z przedmiotem własnej trwogi i wzgardy. Zapewne dlatego „Mam przeczucie” bawi do łez i przeraża do szpiku kości – pisze Wojciech Gunia.

Artur, główny bohater powieści, to nałogowy hazardzista. A w zasadzie zadeklarowany, ideologiczny hazardzista doby fintechu – wprawdzie nie gra na automatach i nie uczęszcza do kasyna, ale kompulsywnie obstawia mecze i inwestuje w kryptowaluty. W jego dziwacznie uporządkowanym świecie pojawia się jednak pęknięcie: coraz częstsze przeczucie – tak kluczowe dla hazardzisty – że sprawy tego świata zmierzają w zdecydowanie złą stronę. Przeczucie to wzmaga u Artura kontakt z Stanisławem Trowskim, wykładowcą filozofii techniki, który prognozuje apokaliptyczny scenariusz i decyduje się zakończyć karierę akademicką, aby gdzieś na odludziu przygotować się na nadchodzący koniec świata. Artur, wiedziony intuicją, postanawia postawić na sprawdzalność tego złowieszczego scenariusza i również wyrusza poza metropolię, aby zostać preppersem. Co dla nerda, żyjącego dotąd w rzeczywistości wirtualnych tabel, statystyk i elektronicznych rynków walutowych, okaże się dość poważnym wyzwaniem.

Łukasz Krukowski, mimo młodego wieku, debiutantem zdecydowanie nie jest i w jego najnowszej powieści to wyraźnie widać. Czytelnikom – zwłaszcza hermetycznej literatury grozy – dał się poznać poprzez dwie książki: powieść „Bieganie po torach” i zbiór opowiadań „Układ”. „Mam przeczucie” z jednej strony stanowi znaczący skok jakościowy w porównaniu do poprzednich, młodzieńczych publikacji (brzmi to nieco dziwnie, zważywszy na to, że wciąż mamy do czynienia z pisarzem zaledwie dwudziestotrzyletnim), z drugiej strony kontynuuje ich linię, odwołując się do repozytorium zbieżnych tematów (wyraźnie frapujących młodego pisarza) i rozwiązań fabularnych.

Podobnie jak w „Bieganiu po torach” spoglądamy na wydarzenia z perspektywy niezbyt dostosowanego społecznie młodego człowieka, dla którego impuls ucieczki z dotychczasowego środowiska staje się jednocześnie impulsem do podjęcia podróży ku własnej dojrzałości – a w zasadzie zrozumieniu świata i własnego miejsca w nim. Z „Układem” zaś wiąże „Mam przeczucie” tematyka, oscylująca wokół problemu świata – ucieleśnionego tu i tam pod postacią złowieszczego Miasta / Metropolii – który, stworzony ludzkimi rękami, stał się czymś zgoła nieludzkim, ponadludzkim i dla człowieczeństwa destrukcyjnym.

Świat, który wyrwał się spod kontroli

Świat „Mam przeczucie” to rzeczywistość, która wymknęła się spod poznawczej kontroli, świat nadmiaru i chaosu. Już sam początek, gdy Artur wspomina o poszukiwaniu prawidłowości w występowaniu remisów w II lidze włoskiej, to paranoiczne odnajdywanie prawidłowości w chaosie rzeczy, ta potrzeba znalezienia porządku w chaosie stających się chwil, odsyła do tropów, dla których ramy wyznaczają „Kosmos” Gombrowicza  i „Katar” Lema. O ile jednak Stanisław Lem w swoich post-kryminałach (prefiguracją tematyki wyrażonej w „Katarze” było wcześniejsze o 17 lat „Śledztwo”) pisał o świecie, w którym jedynym epistemologicznym fundamentem jest statystyka, o tyle w „Mam przeczucie” ten paradygmat zostaje odwrócony albo przesunięty dalej, bowiem powieściowa rzeczywistość jest tą, wobec której nawet analiza statystyczna – rozumiana jako zenit racjonalności – okazuje się bezradna. Pozostaje wyłącznie intuicja, ślepy traf, tytułowe „przeczucie”.

Krukowski artykułuje w ten sposób bardzo dotkliwy paradoks: rzeczywistość, która została stworzona w oparciu o techniczny, oświeceniowy racjonalizm, poprowadzona konsekwentnie w stronę optymalizacji i jednoczesnej komplikacji procesów, dokonała w akcie swojego rozwoju wykluczenia racjonalizmu z obrębu czynników mogących mieć na nią wpływ i mogących stanowić narzędzie jej rozumienia. A skoro nie działa rozum – ani jako narzędzie poznania ani kontroli – konieczne jest odwołanie się do duchowości: mistyki, mitu i związanej z nim eschatologii. Wszak świat, który stał się wrogi nie tylko dla rozumu, ale przede wszystkim dla ludzkiego ducha, oznacza kres człowieka.

Przeczytaj także:

Ta procesualna wrogość chaotycznego-technicznego świata znajduje w „Mam przeczucie” ucieleśnienie na dwóch płaszczyznach: z jednej strony cyfrowego świata blockchain, NFT i kryptowalut – tego dla wielu z nas niedostępnego już na samym poziomie pojęciowym obszaru fintech, z drugiej strony zupełnie namacalnej przestrzeni bezimiennej metropolii – bezdusznego konglomeratu szkła i stali, geometrycznych brył, w których wnętrzach dokonuje się zetknięcie świata cyfrowego z cielesnością, z egzystencją ludzką stanowiącą zasób całego systemu. Cel, w jakim zostało zbudowane miasto, wykroczył tym samym poza cel ludzki. Technika i jej reprezentacje zaczęły istnieć dla siebie samych. W tym kontekście, choć Krukowski podejmuje temat technologii finansowych, nie sposób nie dostrzec zbieżności z wcześniejszymi o niemal 80 lat diagnozami Friedricha Georga Jüngera, zawartych w pracy „Perfekcja techniki”. Młodszy brat Ernesta pisał w niej tak: „Techniczna ratio prowadzi do osobliwych zjawisk. Technik ich nie ogarnia, nie pojmuje. Twierdzi o sobie, że jest realistą, to znaczy człowiekiem „twardej rzeczywistości”. Ale nawet jeśli jest realistą, to jedynie w obszarze cząstkowym, jest specjalistą wiedzy. Aura „ścisłej rzeczowości”, jaką potrafi wokół siebie roztoczyć, maskuje bezmiar jego dążenia do władzy, ukrywa doskonałą ekscentryczność jego planów i konstrukcji, do których to dążenie do władzy się odnosi. Aparat, jaki zbudował, jest wprawdzie przemyślany do ostatniej śrubki, ale tylko do niej: ponad nią nie wybiega już żadna myśl. Jest to tylko aparatura, aparatura jednak, która w stanie postępującej centralizacji pozwala swojemu mistrzowi traktować również człowieka jak aparat. Władza bowiem, którą ta aparatura zapewnia, jest gigantycznie wielka. Wraz z zaawansowanym stanem techniki rozwijają się maszynowe teorie człowieka. Podobnie jak mowa jest o aparacie państwa, o aparacie prawa czy gospodarki, podobnie wszystko zaczyna być pojmowane jako aparat. Takie myślenie charakteryzuje się tym, że straciło szacunek do stanów wszelkiej wolności. To właśnie dążenie, aby człowieka całkowicie podporządkować technicznej ratio, celowościowemu funkcjonalizmowi, któremu nic nie zdoła się oprzeć, demontuje opór stawiany przez tego człowieka z poczucia głębszego ładu na fundamencie jego duchowości i woli” (Friedrich Georg Junger, Perfekcja techniki, Warszawa 2016, str. 157, tłum. Wojciech Kunicki)

Liminalne piekło i pasta internetowa

Przestrzeń miasta-metropolii, pozbawiona w swojej architekturze celowości ukierunkowanej na człowieka, a skierowanej na samą siebie, staje się jednocześnie przestrzenią liminalną: przestrzenią nieobecności topografii, a tym samym nieobecności znaczenia. Stąd zapewne wspaniała tyrada, którą w rozmowie z Trowskim wygłasza na temat metropolii Artur, mówiąc że: „(…) nie ma żadnego znaczenia i żadnej tożsamości, idziesz przez nią tylko po to, żeby gdzieś dojść, dojechać, albo cokolwiek… A to przecież nie jest normalne, rozumiesz? W prawdziwym życiu, w życiu poza metropolią, musisz chociaż zwracać uwagę na wiele rzeczy, omijać, nie wiem, mrowiska, cały czas idziesz w jednym świecie, jesteś w świecie, a w metropolii jesteś tylko w metropolii, daleko w chuj od świata”.

To krótkie rozważanie o ruchu metropolitalnym w architekturze szkła i stali przenosi w XXI wiek refleksje Wolfganga Schivelbuscha o industrializacji przestrzeni i czasu, jaka dokonała się jeszcze w XIX wieku, po nastaniu ery przemysłowej. Schivelbusch opisywał swoje doświadczenie tak: „Równomierna jasność oraz brak kontrastów światła i cienia dezorientują postrzeganie nawykłe do tego kontrastu, podobnie jak nowa prędkość kolei irytuje tradycyjną świadomość przestrzenną. Ruch kolei, dokonujący się w linii prostej i jednostajnie, jest doświadczany jako abstrakcyjny ruch sam w sobie, oderwany od przestrzeni, którą pokonuje. Przestrzeń architektury szklanej jest analogicznie odbierana jako czysta, abstrakcyjna przestrzeń (…) pozbawiona cech i kontrastu (Wolfgang Schivelbusch, Historia podróży koleją. O industrializacji przestrzeni i czasu w XIX wieku. [w:] Kronos, nr 1, 2019, str. 153, tłum. Kinga Wudarska).

Przeczytaj także:

O ile jednak u progu ery przemysłowej tego typu architektura i organizacja ruchu mogła wydawać się triumfem rozumu nad naturą, o tyle w doświadczeniu cywilizacyjnym bogatszym o świadomość antropocenu, przemysłowego ludobójstwa i oderwaniu się techniki i organizowanej przez nią przestrzeni od dobrostanu jej stworzycieli, zyskuje ona o wiele bardziej złowieszczy wymiar. Ten destrukcyjny aspekt przestrzeni metropolitalnej oraz jej fundamentalna obcość – niemożność wpisania jej nie-topografii w jakąkolwiek siatkę znaczeń – prowokuje siłą rzeczy reakcję obronną. Jest nią właśnie apokaliptycyzm. Przeczucie zagłady wynika wprost z natury rzeczywistości, ale jednocześnie ze względu na tę naturę zostaje sprowadzone do roli zakładu, gry wpisanej w błędne koło: skoro rzeczywistość, która odebrała zanurzonym w niej jednostkom zakorzenienie w sensie, wymusza przeczucie apokalipsy, apokalipsa jako przedmiot gry staje się jednocześnie ostatnią ostoją sensu. Stawką gry jest zatem znaczenie, obrona przed nieuchronnością nihilizmu. Problem w tym, że jest to eschatologia rozgrywająca się na prawach pozbawionego znaczenia świata, jedynie w pozornej kontrze do niego. Korzysta zatem z właściwych mu narzędzi: wyobraźni wykarmionej filmami, tutorialami i poradnikami z YouTube, które – jak to w Internecie – w duchu technokapitalizmu monetyzują apokaliptyczne, tragiczne intuicje. Krukowski, pisząc o tym kolejnym paradoksie, bardzo świadomie wkracza na poziom meta: komiczne przygody Artura, usiłującego przygotować na czas zagłady swój własny bunkier na wydzierżawionej (za pieniądze ze sprzedaży kryptowalut) działce, pisane są poetyką pasty internetowej.

Demonizm technokapitalizmu i triumf maszynerii zagłady

Niezaprzeczalny komizm „Mam przeczucie” komizmem, a zgroza zgrozą. Ukierunkowanie uwagi na dewastujący charakter technologii, która zawładnęła przestrzenią i wynikające z niej przeczucie eschatologiczne, otwierają drzwi dla diagnoz o wymiarze duchowym. Znów kłania się Jünger, który wskazując na fakt destrukcji ludzkiego ducha w świecie techniki, konkluduje na tej podstawie o jej demonicznym charakterze: „Demoniczność wypełnia całą sferę pracy techniki i rozwija się w jej obrębie z wciąż rosnącą siłą. Nietrudno zrozumieć, jak do tego dochodzi. Sama techniczna ratio, którą musimy rozpoznać jako współgranie myślenia teleologicznego i przyczynowego, jest bramą wjazdową demonizmu. Jego właściwa moc rozwija się w organizacji przymusowej, której za pomocą aparatury podporządkowywane są moce żywiołów, a więc przede wszystkim w roszczeniu zwrotnym, będącym skutkiem owego gwałtu, i to skutkiem zwracającym się bezpośrednio przeciwko człowiekowi. (…) Proces ten jako całość pojmuje się jako spustoszenie lub wyczerpanie; w perspektywie chrześcijańskiej – jako śmierć duszy. (Friedrich Georg Junger, Perfekcja techniki, Warszawa 2016, str. 1537, tłum. Wojciech Kunicki).


Skoro zatem technicyzacja, której ostateczną emanacją są metropolia i technokapitał, ma w sobie nieuchronność zagłady, w końcu musi do niej dojść. Koło gry dopełnia się zatem w przytłaczającym finale, rozgrywającym się w metropolii po powrocie do niej głównego bohatera, w scenach przywodzących na myśl sceny z opowiadania „I have a special plan for this world” Thomasa Ligottiego – jednego z tych tekstów amerykańskiego pisarza, które składają się na cykl horroru korporacyjnego, w swoich założeniach filozoficznych i socjologicznych bardzo bliskich temu, co pisze Łukasz Krukowski.

Ostatecznie bowiem bohater wygrywa: sprawdza się jego zakład. Jednocześnie klęskę ponosi człowieczeństwo, bezradne wobec stworzonej przez siebie maszynerii zagłady. Trudno o bardziej gorzki wiatyk dla świata, w którym jedyną skuteczną modlitwą do technologicznych bogów chaosu okazał się hazard.

Łukasz Krukowski, Mam przeczucie
Wydawnictwo Cyranka, Warszawa, 18 kwietnia 2023
ISBN: 9788367121224

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: