recenzja

Koniec i… początek? | Bryan Washington, Upamiętnienie

To opowieść o tym momencie w życiu, gdy mija zauroczenie, gdy zaczynamy poznawać swoje nawyki i przyzwyczajenia. Gdy coś się właśnie kończy, a coś innego zaczyna. Tylko czy zaczyna naprawdę? O „Upamiętnieniu” Bryana Washingtona pisze Jakub Hinc.

Ich związek wkracza w dziwną fazę. Bensona zastajemy w chwili, gdy jego chłopak, Mike, właśnie wylatuje do Japonii, do Osaki, a tymczasem do Houston przylatuje w odwiedziny matka Mike’a i wprowadza się do ich wspólnej sypialni.

Jak powinien zareagować Benson? Postawcie się w jego sytuacji i zastanówcie przez chwilę, jak sami byście zareagowali, gdyby wasz chłopak, którego przyzwyczajenia znacie dość dobrze, wiecie jak się ubiera, jakie lubi kosmetyki, co mu smakuje i co często przynosi na wspólną kolację z restauracji, w której pracuje, nagle oznajmił wam, że za kilka dni leci za ocean. I to do  umierającego na raka ojca, którego właściwie nie znał, bo ten porzucił rodzinę wiele lat temu i umknął do rodzimej Japonii, zostawiając w USA żonę i syna.

A jak byście się potrafili znaleźć w sytuacji, gdyby oznajmił wam, że właśnie przylatuje z Japonii jego matka, której zresztą długo nie widział? I że zatrzyma się  w mieszkanku, które razem wynajmujecie, zamieszka tu na kilka tygodni, albo kilka miesięcy?

I co dalej?

Ale przecież to nie wszystko, bo związek tych młodych mężczyzn wkroczył właśnie w tę fazę, w której z jednej strony dużo już o sobie wiedzą, ale właśnie zastanawiają się, co dalej. Czy rozwiązaniem będzie rutyna przerywana czasem randką z Grindra, czy też może jest to tak naprawdę kres ich wspólnego pożycia? I czy właśnie to chce powiedzieć Mike Bensonowi, używając zamiast słów pretekstu mortualnej podróży do Japonii i wizyty matki? Że to już koniec? Że wyczerpało się to wszystko co ich do tej pory jakoś spajało? Że pozostała tylko namiętna pożegnalna noc? 

To nie jest jednak ten etap w życiu, który przydarza się tylko gejom. To ten moment, w którym wydaje się, że już powiedzieliście sobie wszystko, co było do powiedzenia, gdy zaczynacie sypiać w piżamie, a seks, choć wciąż jeszcze bywa atrakcyjny, częściej zaczyna być rutynowym  wypełnieniem „obowiązków małżeńskich”, niż przygodą w odkrywaniu punktu „G”.

Świat według Bensona, albo kilim Penelopy

Wpierw poznajemy ten świat oczami czarnoskórego Bensona. I wcale nie wydaje się nam on godnym pozazdroszczenia. Jego facet wylatuje dość niespodziewanie do Japonii. To jeszcze można zrozumieć. Leci do umierającego na raka ojca. Leci jednak do ojca, którego wielokrotnie zdążył był już w trakcie ich niezbyt długiego związku obsobaczyć za to, że pił, bił i w końcu zostawił jego i matkę w Stanach samych. Leci do ojca, by towarzyszyć mu w ostatnich dniach, a może tygodniach lub miesiącach życia.

Ale stawia też Bena w sytuacji tyleż groteskowej, co nie do pozazdroszczenia, bo matka Mike’a ma zatrzymać się w ich wspólnym mieszkaniu. Nagle z Bensonem pod jednym dachem ma zamieszkać zupełnie obca kobieta, której ten wcale nie zna. Która nie zna jego. Co w tej sytuacji powinien zrobić Ben? Jak się zachować? Spakować swoje rzeczy i się wynieść? A może przenieść się z sypialni na kanapę w salonie i nie wiadomo jak długo dzielić wspólne mieszkanie z matką swojego partnera? Czy to doświadczenie będzie dla tej dwójki szansą, czy też ostatecznie przesądzi o rozstaniu?

Jak ma dalej żyć Benson? Czy wyjazd Mike’a jest de facto otwarciem nowego rozdziału, tyle, że już nie we wspólnej „story”? A może powinien, wzorem Penelopy, pruć w nocy udziergany za dnia kilim czekając na powrót ukochanego i oddalając spotykające go awanse i amory?

Przeczytaj także:

Świat według Mike’a, albo opowieść o marnotrawnym ojcu

Przeplatająca narrację Bensona pełna retrospektyw opowieść Mike’a zaczyna się w chwili, gdy ten przybywa do Osaki i znajduje dom swojego ojca. Przy czym narracja Mike’a jest w zasadzie osobną opowieścią, która choć ma punkty styczne z historią Bena, to zawsze tam gdzie oczekiwalibyśmy interakcji między nimi, pojawia się pretekst, by do niej nie doszło.

Ale zatrzymajmy się na chwilę jeszcze na dzień przed wylotem Mike’a do Japonii. Właśnie wziął w pracy urlop, nie mówiąc szefowi na jak długo, zostawił swojego chłopaka w domu z własną matką i szykuje się do lotu za ocean. Musimy postarać się znaleźć odpowiedź na pytanie, czy to zachowanie Mike’a było wobec tej dwójki, przecież jakoś mu bliskich ludzi, fair? A może właśnie postąpił tak, jak powinien? Wykorzystał nadarzającą się szansę, by matka poznała jego partnera, a ten jego matkę.

Mike leci do umierającego ojca do Osaki. Pomaga mu, a potem zastępuje, w prowadzonym przez mężczyznę barze. Czy leci tam, by udzielić ojcu rozgrzeszenia, a może chce być wyrzutem sumienia dla umierającego?

Świat według Mike’a nie jest jednak opowieścią przepełnioną żółcią, nie jest pełną pretensji i wzajemnych wymówek historią o synu odwiedzającym marnotrawnego ojca. Nie jest też opowieścią o współczesnej Japonii widzianej z perspektywy barowej lady w jakimś zakątku Osaki, do którego, nie tylko na sake, wpadają stali bywalcy. W tej narracji jest bardziej opowieścią o relacjach synowsko-ojcowskich, o cierpkiej miłości niegdyś nadużywającego alkoholu ojca, o synowskim oddaniu, o demonach dręczących ojca Mike’a, a może jednak bardziej o więzach, które wciąż wiążą dwóch niemal obcych sobie, nieznających się, mężczyzn i wpisują się w archetypiczny wzorzec relacji rodzinnych opartych li tylko na więzach krwi.

Nieprzenikające się perspektywy

Bryan Washington poniekąd też stara się odkodować i ten wzorzec – więzów krwi – pokazując obie rodziny Bensona i Mike’a, każdą z nich zdefragmentowaną, a zarazem połączoną jednak czymś znacznie silniejszym niż tylko tym samym nazwiskiem. Jednak oba światy, w których wszyscy ranią się nawzajem, a przy tym w jakiś sposób przy sobie trwają, stają się jakoś bliższe, prawdziwsze. Mike, Benson, ich rodziny, bywalcy baru w Osace, współpracownicy Bena – każdy z nich część opisanej rzeczywistości postrzega ze swojego punktu widzenia, budując obraz całości, składającej się z osobnych narracyjnych puzzli. 

„Upamiętnienie” jest więc właściwie opowieścią o różnych, nieprzenikających się perspektywach, które są udziałem nas wszystkich. Washington zdaje się bowiem na przykładzie swoich bohaterów –  pierwszego, ale też dalszych planów – mówić nam, że tak naprawdę nawet jeśli coś o sobie nawzajem wiemy, to wiemy tylko to, co sobie sami o tym wymyśliliśmy. A perspektywa tej drugiej osoby może być zaskakująca i zupełnie nieskorelowana z naszą.

Przeczytaj także:

Rozstania czy powroty?

Czy młodzi mężczyźni, bogatsi o doświadczenie rozłąki, znajdą wspólną ścieżkę, którą będą mogli dalej wspólnie podążać? A może rozstanie, którego obaj doświadczyli za sprawą decyzji Mike’a, okaże się tą właśnie kroplą, która przeleje czarę i ze wspólnego życia zostanie pusty dzban, w którym słychać będzie tylko echo wspomnień, żalu po straconych szansach i niespełnionych oczekiwaniach? A może doświadczenie rozłąki i życia osobno, doświadczenie, które zyska każdy z bohaterów Washingtona, zamkną już ten wspólny rozdział w ich życiu? Na ile silne okaże się ich pragnienie bycia razem, a na ile okaże się być tylko iluzją, którą to rozstanie tylko ukazało? I czy na końcu powieści czekają nas rozstania czy powroty?

Tematy, które poruszył tu Washington, rasa, seksualność, relacje międzyludzkie, które albo sami budujemy i niszczymy, albo też wynikają ze zmieszania się puli genów, są wciąż aktualne i takimi pozostaną póki ludźmi będą targały emocje.

Bo „Upamiętnienie” jest obrazem ludzi prowadzących swoje życie bez potrzeby dreszczyka „kryminalnej intrygi”, obyczajowych skandali, bez celebryckiego blichtru. Życie codzienne, może właśnie dlatego bardziej zajmujące niż telewizyjna tasiemcowa telenowela lub thriller sensacyjny. A przez to, przez tę egzystencjalną paralelność z naszą codziennością, dla pary bohaterów chcemy tego samego, czego sami chcielibyśmy od życia.

Świat według Washingtona. Bryana Washingtona

Choć „Upamiętnienie” jest debiutancką powieścią Washingtona, to zdaje się, że autor posiadł rzadką umiejętność snucia opowieści o „zwykłych ludziach”, bez pompy i zadęcia, bez wielkich słów. Prowadząc spokojnie narrację zdołał przedstawić świat widziany oczami Bensona i z innej strony, oczami Mike’a. Stawia przy tym znacznie głębsze pytania natury egzystencjalnej, na które odpowiedzi musimy poszukać sami. Pomóc nam w tym może zmiana perspektyw, patrzenie oczami raz jednego z bohaterów powieści, raz drugiego, bo tylko fluktuacja, zmiana punktu widzenia, jaką proponuje Washington, może pozwolić na odnalezienie podmiotowości drugiego człowieka.

Bryan Washington, Upamiętnienie (Memorial)
Przełożył Maciej Świerkocki
Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 14 marca 2022
ISBN: 9788367121033

It’s a story about that moment in life when infatuation passes, when we start to learn about our habits and routines. When something just ends and something else begins. Only does it really begin? Bryan Washington’s 'Memorial’ is written about by Jakub Hinc.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: