recenzja

Pod maską dëmme | David Diop, Bratnia dusza

Językiem przywołującym co rusz atrybuty cielesności, narrator Davida Diopa opowiada nam tak naprawdę o kruchości umysłu. Takiego umysłu, w którym pod naporem koszmarów wojny i kolonializmu, rodzą się demony – o nagrodzonej w tym roku International Booker Prize „Bratniej duszy” pisze Przemysław Poznański.  

Gdyby czytać powieść Diopa wyłącznie jako osobistą relację żołnierza wrzuconego w piekło okopów I wojny światowej, otrzymalibyśmy niepozbawioną trudnych emocji książkę-przestrogę, historię o strachu, wściekłości i żalu. Bo wszystko to tu odnajdziemy – w zasadzie ponad połowa tej historii stwarza pozory opowieści, która ma być li tylko wojenną epopeją czarnego żołnierza z Senegalu, wcielonego do francuskiej armii, który podczas jednego ze starć widzi agonię przyjaciela, „bliższego niż brat”, ale nie potrafi spełnić jego prośby o przyspieszenie nieuniknionego. Alfa Ndiaye nie umie zadać śmiertelnego ciosu Madembie Diopowi, choć widzi jego rozpruty brzuch i wylewające się wnętrzności. Widzi ból i słyszy prośby, ale okazuje się zbyt słaby, by je spełnić.

To oczywiście już na tym poziomie narracji powieść o traumie, o tym, jak wojenna przemoc odciska się na psychice młodego, dwudziestoletniego mężczyzny – Ndiaye (a na pewno narrator) zaczyna bowiem odczuwać nieposkromioną chęć zemsty: co noc zakrada się za linię wroga i zabija niemieckich żołnierzy, odcinając i zabierając – jako wojenne trofeum – ich dłonie. Ten przerażający rytuał budzi z początku podziw, z czasem jednak zaczyna budzić u współtowarzyszy niechęć, a nawet strach: „Dla wszystkich żołnierzy czarnych i białych, stałem się śmiercią”. Czarnoskóry żołnierz zostaje nazwany demonem, dëmme, pożeraczem dusz.

A jednak to tylko najbardziej zewnętrzna warstwa tej opowieści. Opowieści, która tak naprawdę od początku wciąga nas w pułapkę, jaką zastawia narrator, pozwalając nam bez reszty w nią wierzyć. Tymczasem „ten, kto opowiada (…) historię (…), może w niej ukryć inną”. Bo prawda jest taka, że David Diop zaprasza nas do wnętrza umysłu zrujnowanego przez wojenne traumy, do podążania za psychiką zniszczoną przez doświadczenia zła, jakie ludzie mogą wyrządzać sobie nawzajem. Nic tu zatem nie musi być takie, jakie się wydaje, popełnione zło może – choć nie musi – okazać się tylko okrutnym seansem wyobraźni, za to projekcja może skutkować autentycznym złem.

Przeczytaj także:

Nie ma jednak w tej narracji – snutej pełną powtórzeń frazą, perfekcyjnie oddającą intelektualny i leksykalny poziom senegalskiego żołnierza wrzuconego w realia obce mu także językowo – elementów manipulowania nami jako słuchaczami opowieści. Narrator – kimkolwiek ostatecznie by się nie okazał – pozostaje czarnym żołnierzem, doświadczonym kolonializmem, zmuszonym do walki za obce mocarstwo, autentycznie przerażonym, który – skoro „każda rzecz nosi w sobie swoje przeciwieństwo” – okazuje się raczej żurawiem koroniastym, nie zaś lwem, za którego chciałby uchodzić. I na pewno wierzy w swoją opowieść, w której usilnie stara się oderwać naszą uwagę od swojej psyche, kontrapunktując ją z kłębiącymi się w opisach atrybutami cielesności.

Ciało, jego kult, jego anatomia („wyrosłem i nabrałem krzepy”), mają odciągać naszą uwagę od zdegradowanego, zmęczonego, poharatanego umysłu – lecz znów: nie z rozmysłem, nie cynicznie, ale raczej dzięki podświadomemu przywoływaniu mechanizmów obronnych. Narrator szuka z jednej strony tego, co w nim pozornie mocne, co trwałe, by samemu również odepchnąć od siebie świadomość własnej umysłowej kruchości. Z drugiej strony jeśli nawet mówi nam o słabości, to również jest to słabość ciała – dźganego bagnetami, rozszarpywanego kulami, śmiertelnego, ale jakże niepowiązanego z „duszą”.

„Bliźniaczo niebieskie oczy”, „jest wysoki czy niski, ładny czy brzydki?”, „bezwstydna plotka zaczęła w końcu krążyć z gołymi pośladkami”, wreszcie wielokrotnie wybuchająca apoteoza własnej muskulatury i męskości – wszystkie te opisy cielesności, ta maska dla niedoskonałej psychiki, raz po raz wymyka się narratorowi z rąk, odsłaniając jego lęk, jego podświadome pragnienie powrotu w objęcia, a może nawet do łona matki. Okopy stają się więc „ciepłymi trzewiami ziemi”, „brzuchem ziemi”, wreszcie „brzuchem matki”. Te mimowolne wtrącenia to oznaka pęknięć, ran jakie znaczą psychikę postaci.

Przeczytaj także:

Bo „Bratnia dusza” jest opowieścią o szaleństwie. Pozornie to „zwykłe” szaleństwo wojny, ograniczone do niej jako bodźca, bo „trzeba być przecież szalonym, żeby słuchać kapitana Armanda”, oczekiwane wręcz, szczególnie od czarnoskórych żołnierzy: „Francja (…) wymaga od nas dzikości, a ponieważ ja i inni jesteśmy posłuszni, udajemy dzikusów”. To szaleństwo ma minąć z końcem walk, ma być wentylem bezpieczeństwa: „na polu bitwy potrzebują tylko tymczasowego szaleństwa. Oszalałych z wściekłości, oszalałych z bólu, furiatów, ale doraźnych”.

Rzecz w tym, że – jak pokazuje Diop – to nie działa. Nie ma „zwykłego” szaleństwa, jeśli zostało ono wywołane nieludzką przemocą. Nie da się bezkarnie obudzić dëmme, karmić go nienawiścią, pogardą, bólem, a potem żądać, by o wszystkim zapomniał, by zignorował fakt, że to „blizny opowiadają (…) historię”. Nie da się więc czytać „Bratniej duszy” bez rozdrapywania owych blizn, bez zajrzenia, co się tak naprawdę pod nimi kryje.      

David Diop, Bratnia dusza (Frère d’âme)
Przełożył Jacek Giszczak
Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 20 października 2021
ISBN: 9788396147349

In language evoking the attributes of the flesh, David Diop’s narrator actually tells us about the fragility of the mind. Such a mind in which, under the pressure of the nightmares of war and colonialism, demons are born – Przemysław Poznański writes about awarded this year with the International Booker Prize „Frère d’âme” (At Night All Blood Is Black).

Dans un langage évoquant les attributs de la chair, le narrateur de David Diop nous parle en réalité de la fragilité de l’esprit. C’est un esprit dans lequel, sous la pression des cauchemars de la guerre et du colonialisme, naissent des démons – Przemysław Poznański écrit sur le livre „Frère d’âme”, qui a reçu cette année le Prix international Booker.

%d bloggers like this: