recenzja

Głosy niewysłuchanych | Swietłana Aleksijewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety

Stoi z boku, czasem zarysuje tło zdarzeń, ale gdy już jej bohaterki zaczynają mówić, najczęściej milczy. Nie poprawia rytmu zdań, nie oczekuje konkretnych świadectw. Może wie, że te słowa są zbyt cenne, by uronić choć jedno. Radzieckie kobiety-żołnierze zwierzają się Swietłanie Aleksijewicz. Mówią, co myślą. Pierwszy raz od czasu wojny. O książce „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” pisze Przemysław Poznański.

wojna_nie_ma_„Mogę opowiedzieć, jak strzelałam. Ale o tym, jak płakałam – nie. (…) Pani jest pisarką. Niech pani sama coś wymyśli. Coś pięknego. Bez wszy i błota, bez wymiocin” – prosi jedna z bohaterek tomu. Są ich tu setki, bo Swietłana Aleksijewicz pisała swoją książkę przez niemal trzydzieści lat, od 1978 do 2004 roku. I niemal każdej z poznanych kobiet daje miejsce, by powiedziała czasem choćby jedno zdanie, bo jak w wielkiej układance tak i tu każdy klocek może być istotny. Tworzy reportażystka z tych opowieści zarówno portret zbiorowy, jak i uniwersalny obraz radzieckiej kobiety, dziewczyny, która w obliczu zagrożenia ze strony nazistów postanowiła stanąć u boku mężczyzny, by walczyć ramię w ramię, jak równy z równym.

Kucharki? Sanitariuszki? Też. A równie często strzelcy wyborowi, czołgistki, telefonistki. Traktowane przez mężczyzn z pobłażaniem, upychane na tyłach, ścinały włosy, brały karabin i zgłaszały się do służby na pierwszej linii frontu. Bo na wojnę szły „z radością, po komsomolsku”. Osiemnasto-, dziewiętnasto-, a nierzadko i szesnastolatki. Bez wątpienia bohaterki, odznaczane najważniejszymi orderami. Nie musimy być kibicami Armii Czerwonej, by rozumieć ich motywację i nie poddawać w wątpliwość ich odwagi. I by współczuć. Zarówno tej, u której wojenny stres znacząco przyspieszył menopauzę, „zatrzymał cykl biologiczny” („Straszne, kiedy się pomyślało, że się już nigdy nie będzie kobietą”) jak i tej, która kilkadziesiąt lat po wojnie wciąż żyje w swym mieszkaniu, jak w wojskowym obozie. A także tych wszystkich, które jeszcze całe lata po wojnie budziły się od własnego krzyku.

One same nigdy nie żałują swej decyzji. Jeśli czegoś im żal, to tego, że hołubione przez mężczyzn podczas wojny, dzielące z nimi znój, czołgające się w tym samym błocie i ubrudzone tą samą krwią rannych i zabitych, po zwycięstwie zostały odsunięte na boczny tor, zapomniane, często wzgardzane, jako kobiety nienadające się na żony, bo… zbyt wiele czasu spędzały w okopach z mężczyznami. Wojowniczki okazały się bezbronne. A przede wszystkim nigdy niewysłuchane. Choć może czasem trudno się dziwić komunistycznej machinie propagandy, że nie chciała słuchać takiej Wiery Sapgir, która na wojnę szła jako ateistka, a jedną z jej pierwszych lektur po powrocie do domu była Biblia.

Swietłana Aleksijewicz: Jestem człowiekiem uchem | Mowa noblowska tegorocznej laureatki

– Niech pani spyta mojego męża, on wszystko pamięta, a ja nie mam głowy do nazwisk dowódców i historycznych faktów – mówi jedna z nich (cytuję z pamięci). Kilkadziesiąt lat lekceważenia ich roli jako żołnierzy wypaliło w nich przekonanie, że może ich czyny rzeczywiście nie były wiele warte. To mężczyźni walczyli, one tylko pomagały. Ale gdy Aleksijewicz zaczyna ich słuchać, gdy wydobędzie z nich wspomnienia, okaże się, że pod skorupą niewiary w siebie drzemie chęć pokazania prawdy.

Tak, ich prawda jest opowiadana nieco inaczej, niż gdyby czynili to mężczyźni – rzeczywiście nie zawsze przywiązują wagę do stopni wojskowych i miejsc zdarzeń. Ale pamiętają spojrzenia konających, kolor krwi, własny strach, hałas towarzyszący walce, ale i wróżenie z kwiatów. Gdy już zdobędą się na wspomnienia, często brzmią jakby chciały przekrzyczeć jedna drugą, w obawie, że ich głos po raz kolejny nie zostanie wysłuchany, albo że nie zdążą z opowieścią.

Czasem jednak wpadają w zgodny chór, bo przecież ich wspomnienia raz po raz brzmią niemal identycznie (opowieść o ściętych po żołniersku włosach, o konieczności chodzenia w męskiej bieliźnie). Warto wysłuchać wszystkich, ale warto wrócić później do niektórych z nich z osobna. Każda z tych opowieści jest uniwersalna.

Swietłana Aleksijewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety (У войны не женское лицо)
Przełożył Jerzy Czech
Wydawnictwo Czarne 2015

%d bloggers like this: