W najnowszym oryginalnym wydaniu powieści Iana Fleminga o agencie 007 wprowadzono zmiany w określeniach, które mogłyby być obraźliwe dla czytelników. Wydawca: „Zmiany są drobne. Jesteśmy pewni, że Ian Fleming by je zatwierdził”.

Informacja o ingerencji w oryginalny tekst powieści o Bondzie ꟷ ukazujących się właśnie w jednolitej szacie graficznej z okazji 70-lecia premiery „Casino Royale” ꟷ przyszła krótko po kontrowersyjnej wiadomości o poprawkach, jakie wydawca naniósł w nowych edycjach książek autorstwa Roalda Dahla, w tym w „Charliem i Fabryce Czekolady”. Zmiany były często dość znaczące, choć w każdym przypadku miały za zadanie usunąć z twórczości pisarza określenia, które mógłby urazić młodego odbiorcę. Wydawca zresztą ostatecznie ugiął się pod krytyką i postanowił wydać książki w dwóch wersjach – poprawionej i oryginalnej.
Zostaje Oddjob i Pusy Galore
Sprawa ze zmianami w twórczości Iana Fleminga ma się nieco inaczej. Przede wszystkim dlatego, że dotyczą niemal wyłącznie uznawanych za obraźliwe określeń dotyczących osób czarnych. Nie obejmują też wszystkich książek, a tylko te, gdzie takie zmiany wydawały się wydawcy konieczne. To też oznacza zresztą, że z książek Fleminga nie znikają – również wszak mogące obrażać – określenia dotyczące osób innych ras, choćby koreańskiego bohatera o imieniu Oddjob w „Goldfingerze”. Nie znikają też stwierdzenia jawnie homofobiczne, a także bez wątpienia przestarzały mizoginizm bohatera oraz opisy przemocy ze względu na płeć i napaści na tle seksualnym. Podobnie zresztą jak posiadające jednoznaczne podteksty imiona bohaterek, w tym Pussy Galore z „Goldfingera”.
Przeczytaj także:
Może dlatego, niezależnie od zmian, każdą książkę poprzedzi teraz informacja: „Ta książka została napisana w czasie, gdy terminy i zachowania, które współcześni czytelnicy mogliby uznać za obraźliwe, były na porządku dziennym”.
„Młoda królowa Elżbieta właśnie wstąpiła na tron”
Głos w sprawie zajął wydawca książek, czyli Ian Fleming Publications Ltd, który zamieścił na swojej stronie specjalne oświadczenie. Jak wynika z niego, powodem zmian jest po pierwsze upływ czasu, po drugie zaś chęć naniesienia w książkach zmian zgodnych z tym, co w amerykańskim wydaniu „Żyj i pozwól umrzeć” zaakceptował sam autor.
„W 1953 roku, kiedy Ian Fleming zaczął pisać swoją drugą powieść o Jamesie Bondzie, „Żyj i pozwól umrzeć”, młoda królowa Elżbieta właśnie wstąpiła na tron, Winston Churchill był premierem, a Jamajka, gdzie rozgrywa się większość akcji, była jeszcze dziewięć lat przed uzyskaniem niepodległości od Imperium Brytyjskiego. Krótko mówiąc, świat był zupełnie innym miejscem niż jest teraz” ꟷ czytamy.
Przeczytaj także:
Wersja, którą wolał
Jak pisze wydawca, w 1955 roku, przed publikacją w Stanach Zjednoczonych drugiej powieści Fleminga, redaktor w amerykańskim wydawnictwie Macmillan, zasugerował w książce szereg zmian, polegających na usunięciu lub zmianie fragmentów tekstu czy słów, które uważał za niewłaściwe z punktu widzenia nawet ówczesnej poprawności rasowej. Ian Fleming nie tylko zatwierdził wszystkie zmiany, ale z jego listów wynika, że wolał poprawioną wersję amerykańską.
„Zdecydowaliśmy się zatem konsekwentnie zastosować wrażliwość oryginalnego amerykańskiego wydania „Żyj i pozwól umrzeć” we wszystkich tekstach. Niektóre słowa rasistowskie, które teraz mogą obrażać i psuć czytelnikowi czytania, zostały zmienione, zachowując brzmienie tekstu możliwie najbliżej oryginału i epoki” – zaznacza wydawca.