wywiad

Natasha Lester: Inspiruje mnie historia, potem puszczam wodze wyobraźni | Rozmawia Przemysław Poznański

Napisałam tę powieść aby rzucić światło na Rose Valland, na mało znaną historię tej kobiety, która podczas wojny z narażeniem życia ratowała dzieła sztuki – mówi Natasha Lester, bestsellerowa pisarka, autorka powieści „Dom na Riwierze”. Rozmawia Przemysław Poznański.

Natasha Lester, fot. Stef King Photography

Przemysław Poznański: ”Dom na Riwierze” to opowieść o realnej stracie, jakiej doświadczają pani bohaterki – stracie osobistej, ale i o stracie dotyczącej dóbr kultury. Co skłoniło panią do zajęcia się tym tematem? Jak zrodził się pomysł tej powieści?

Natasha Lester: Na początku 2018 roku przeczytałam książkę The Riviera Set autorstwa Mary S. Lovell o amerykańskiej aktorce Maxine Elliott i jej słynnym Chateau de l’Horizon niedaleko Antibes we Francji. Od razu wiedziałam, że chcę napisać książkę o cudownym domu na Riwierze Francuskiej, domu o skomplikowanej historii. Ale nie wiedziałam jeszcze, jaką historię osnuję wokół tego domu, ani kto może w nim zamieszkać. Niedługo potem usłyszałam o Rose Valland i zaintrygowała mnie ta postać kobiety-szpiega, ryzykującej życie, by ratować dzieła sztuki podczas wojny. Zdecydowałam więc, że historia Rose i szczegóły tego, co wydarzyło się w Muzeum Jeu de Paume w Paryżu, w czasie gdy trwała wojna, w jakiś sposób połączą się z domem na Riwierze i będą stanowić podstawę mojej książki.

No właśnie: w powieści pojawia się autentyczna postać – wspomniana przez panią Rose Valland, cicha bohaterka walki o ocalenie skradzionych przez Niemców w czasie wojny dzieł sztuki. Jak trafiła pani na jej trop?

–  Była ona zdecydowanie jedną z głównych inspiracji dla tej historii. Po raz pierwszy przeczytałam o niej w książce Anne Sebba Les Parisiennes i od razu próbowałam dowiedzieć się więcej. Rose potajemnie prowadziła szczegółowy rejestr dzieł sztuki rabowanych przez nazistów podczas II wojny światowej z paryskich muzeów. Działała jako cicha i prawie niewidoczna opiekunka muzeum, w którym naziści przechowywali swoje łupy. Udawała, że nie rozumie niemieckiego, podczas gdy w rzeczywistości potrafiła przeczytać wszystkie dokumenty dotyczące skradzionych obrazów, kopiowała te potwierdzające grabież dokumenty ponosząc wielkie osobiste ryzyko. Napisałam “Dom na Riwierze”, aby rzucić światło na tę mało znaną historię i na tę kobietę, która zasługuje na pamięć.

Skoro jesteśmy przy postaci autentycznej – czy kusiło panią kiedyś napisanie reportażu, biografii, a nie fikcji?

– Nie, kocham wolność fikcji, możliwość wyobrażenia sobie czegokolwiek i przekształcenia tego w opowieść.

Gdy usłyszałam o Rose Valland i zaintrygowała mnie ta postać kobiety-szpiega, ryzykującej życie, by ratować dzieła sztuki podczas wojny. Zdecydowałam więc, że historia Rose i szczegóły tego, co wydarzyło się w Muzeum Jeu de Paume w Paryżu, w czasie gdy trwała wojna, w jakiś sposób połączą się z domem na Riwierze i będą stanowić podstawę mojej książki.

Na potrzeby powieści stworzyła pani dwie pierwszoplanowe postaci kobiece – Éliane Dufort i Remy Lang. Obie stawia pani przed często trudnymi wyborami. Éliane naraża życie chroniąc obrazy przed nazistami, ale i staje w obliczu kryzysu zaufania wobec osób najbliższych. Remy przeżywa osobistą tragedię i też musi zdecydować, komu może zaufać. Jak tworzy się tak skomplikowane i jednocześnie tak różne postaci?

– Nie planuję swoich powieści z góry. Kierują nimi postacie, więc najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić, to usiąść i zacząć opisywać te postaci, poznawać je i ich marzenia oraz to, co je motywuje. Trudno więc opisać proces powstawania postaci inaczej niż jako efekt puszczenia wodzy wyobraźni i zamiany tych wyobrażeń na słowa spisane na kartce.

W „Domu na Riwierze” przeplata pani dwie warstwy czasowe: historyczną i współczesną, doskonale powiązane ze sobą, dopełniające się. Od czego zaczęła pani pisać tę książkę, od opowieści historycznej, czy od opowieści współczesnej? Jak pani pisała tę powieść i jak w ogóle pani planuje swoje książki i je pisze?

– Zawsze najpierw opisuję warstwę historyczną, ponieważ jest to narracja najważniejsza w książce. Kiedy mam już pierwszy szkic, dopisuję wątek współczesny i dopiero w drugim lub trzecim szkicu zaczynam splatać je oba, co jest procesem, który odbywa się bardzo instynktownie – myślę o tym, jak jedna narracja rozmawia z drugą i przecinam je w chwili, w której czytelnik pragnie dowiedzieć się więcej. Aż w końcu – miejmy nadzieję! – umożliwiam czytelnikowi zobaczenie tego, jak wszystko jest ze sobą połączone.

Nie planuję swoich powieści z góry. Kierują nimi postacie, więc najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić, to usiąść i zacząć opisywać te postaci, poznawać je i ich marzenia oraz to, co je motywuje.

Przeczytaj także:

Jak w ogóle powstają pani powieści? Najpierw jest historia, czy bohater? Jest pani bestsellerową pisarką, spytam więc: jaki jest przepis na bestseller?

– Nie ma takiego przepisu! Każda książka jest inna. We wszystkich moich książkach zawsze jest jedna postać, której stworzenie przychodzi mi bardzo łatwo – w tej była to Remy. I zawsze jest postać, której stworzenie jest większym wyzwaniem – w tej był brat Éliane, Luc. Ale najpierw pojawia się pomysł na książkę, potem bohaterowie, a potem, podczas pisania, rodzi się opowieść.

Powieść dotyka bardzo ważnej kwestii – grabieży dzieł sztuki podczas wojny. Polskę dotknęło to w sposób szczególny – wiele dzieł znajdujących się w naszych muzeach, ale też w kolekcjach prywatnych, przepadło w czasie wojny bezpowrotnie. Pokazuje pani, w jaki sposób ludzie zajmujący się sztuką, muzealnicy, chronili najcenniejsze zbiory. U nas legendą obrosła akcja ukrycia obrazu „Bitwa pod Grunwaldem”, w szczególny sposób niebędącego w smak niemieckim okupantom. Francuzi też próbowali ratować cenne obrazy, m.in. Monę Lisę, często, tak jak Polacy, z narażeniem życia. Jak dokumentowała pani ten temat?

– Jestem przyzwyczajona do intensywnego reasearchu, ale w przypadku tej książki proces ten był superintensywny! Zasadniczo pisanie o kradzieży dzieł sztuki w czasie II wojny światowej, które należały do dwustu trzech rodzin żydowskich – i z których wielu wciąż nie udało się odnaleźć – to temat, który należy traktować z wyczuciem, starałam się więc w tej kwestii zrobić wszystko, co w mojej mocy. Dokumenty dotyczące grabieży dzieł sztuki przez nazistów podczas wojny znajdują się w trzydziestu pięciu archiwach w dziesięciu różnych krajach, co stanowi ogromne wyzwanie badawcze. Niektórzy autorzy najpierw robią research, a dopiero potem zaczynają pisać, ale ja większość moich badań wykonuję już po skończeniu pierwszej wersji roboczej. Skoro piszę bez planu, to po prostu trudno mi powiedzieć, co powinnam zbadać, zanim napiszę pierwszy szkic. Wiele istotnych dokumentów dotyczących kradzieży dzieł sztuki podczas II wojny światowej znajduje się obecnie w Archiwum Narodowym w stanie Maryland. Archiwa są najlepszym miejscem, by dowiedzieć się więcej o opisywanych wydarzeniach, gdyż przechowywane w nich materiały są źródłami pierwotnymi, nie zabarwionymi upływającymi latami czy interpretacją jakiegoś autora. Te badania pomogły mi napisać historię tak autentycznie, jak to tylko możliwe.

We wszystkich moich książkach zawsze jest jedna postać, której stworzenie przychodzi mi bardzo łatwo – w tej była to Remy. I zawsze jest postać, której stworzenie jest większym wyzwaniem – w tej był brat Éliane, Luc.

A skoro jesteśmy przy dokumentowaniu – opisany przez panią Paryż czasów II wojny światowej jest niezwykle realistyczny. Na ile opisanie go stanowiło pisarskie i researcherskie wyzwanie? Zresztą nie po raz pierwszy sięga pani do zamierzchłych dekoracji, lubi pani umieszczać fabułę w realiach historycznych. Dlaczego?

– To nie było dla mnie wyzwanie, bo Paryż to miasto, o którym pisałam już wcześniej, kilka razy robiłam na jego temat research i dużo tam podróżowałam. Mówię też niemal płynnie po francusku, a to też pomaga. Lubię opowiadać o wydarzeniach, które rzeczywiście się wydarzyły, ponieważ uważam, że interesujące jest przyjrzenie się kwestiom moralności, jakie wojna stawiała na co dzień przed ludźmi. Niektórzy współpracowali z wrogiem, kierując się chęcią przetrwania. Inni wybrali walkę o swój kraj w ramach ruchu oporu, decydując się na koszty i poświecenie jakie to ze sobą niosło. Była też inna grupa osób, która wydawała się współpracować z okupantem, ale tak naprawdę potajemnie pracowała dla ruchu oporu. Dobra fikcja jest zbudowana na konflikcie i dylematach moralnych, a tragedia, która spotkała Francję podczas II wojny światowej, ma oba te elementy – i służy również jako przypomnienie, dlaczego tak ważne jest, aby uniknąć powtórzenia się takich sytuacji.

Wspomniała pani, że Paryż jest często obecny w pani powieściach. Dlaczego akurat to miasto? Darzy je pani szczególnym sentymentem? Co jest w tym mieście takiego, że poświęca mu pani tyle miejsca w swojej twórczości?

– Pochodzę z Australii, której historia w niczym nie przypomina długiej historii miasta takiego jak Paryż. Intryguje mnie miasto, które jest tak stare i tak wpływowe od wieków. Mówię po francusku i pracowałam dla francuskiej firmy, więc zawsze kochałam tę kulturę.

Na swojej stronie pisze pani, że uwielbia kolekcjonować modę vintage. To podobnie jak Remy. Ile Éliane i Remy mają w sobie z pani? I jak w ogóle tworzy pani postaci do swoich powieści?

– Éliane jest w całości wytworem mojej wyobraźni, podobnie jak Remy. Nie jestem pewna, czy w którejkolwiek z nich jest wiele ze mnie – poza zamiłowaniem Remy do mody vintage. Chciałabym być tak odważna jak Éliane!

Dobra fikcja jest zbudowana na konflikcie i dylematach moralnych, a tragedia, która spotkała Francję podczas II wojny światowej, ma oba te elementy – i służy również jako przypomnienie, dlaczego tak ważne jest, aby uniknąć powtórzenia się takich sytuacji.

Pisze pani na swojej stronie: „Kiedy byłam dzieckiem, niczego nie kochałam bardziej niż możliwości ucieczki w świat opowieści. Uwielbiałam też tworzyć własne książki i zastanawiałam się, jak by to było, gdyby czytelnicy czuli się tak samo, jak ja, gdy zagubiłam się w książce”. Jakie to było uczucie, gdy ukazała się pani pierwsza powieść, gdy to marzenie się spełniło?

– To był najlepszy moment w moim życiu. Nigdy nie zapominam, jakie mam szczęście, że spełniam swoje marzenie o byciu pisarką i jestem bardzo wdzięczna wszystkim moim czytelnikom za przeczytanie moich książek. I jestem bardzo wdzięczna mojemu wydawcy w Polsce za przetłumaczenie książki na język polski, aby więcej osób mogło ją przeczytać!

W przedsprzedaży jest już pani najnowsza powieść: „The Three Lives of Alix St Pierre”. A nad czym pani teraz pracuje?

– Ta powieść opowiada o byłej szpieżycy, która próbuje rozpocząć nowe życie we Francji, pracując jako publicystka dla właśnie otwierającego się Domu Diora, ale jej przeszłość szybko ją dopada. Moda jest moją ogromną pasją, więc jestem podekscytowana, że mogę ponownie opowiedzieć o haute couture!

A teraz pracuję nad następną książką, która jest w dużej mierze osadzona w latach 70., a jej pisanie było superzabawne!

Rozmawiał Przemysław Poznański * Natasha Lesteraustralijska pisarka, pracowała jako dyrektor ds. marketingu w L’Oréal, zarządzając marką Maybelline, zanim wróciła na uniwersytet, aby studiować kreatywne pisanie. Ukończyła studia magisterskie w zakresie sztuk kreatywnych i napisała kilka powieści, w tym „A Kiss From Mr Fitzgerald”, „Her Mother’s Secret”, „The Paris Seamstress” i „The French Photographer”. „Dom na Riwierze” to jej najnowsza opublikowana powieść.

%d bloggers like this: