To nie jest książka, o której łatwo opowiedzieć. Ją trzeba przeżyć, dać się ponieść fantazji autorki, dać się jej uwieść – lub nie, bo nie każdego pociągnie za sobą powieść, w której fabuła ma znaczenie drugorzędne – o książce „Strega” Johanne Lykke Holm pisze Małgorzata Żebrowska.

Każdego lata nadchodzi taka chwila, do której tęsknisz w szarym pokoju, wykonując codzienne nudne czynności: jest upał, leżysz gdzieś nad wodą, nikt nie woła. Zapadasz w drzemkę, coś ci wędruje pod powiekami, rozplata się jakaś historia. Jawa miesza się ze snem, dźwięki dziecięcej zabawy przenikają do sennych marzeń, a te, pod wpływem dyskomfortu wywołanego ciepłem, zmieniają się w dziwaczne koszmary. Budzisz się, by wziąć łyk słodkiego napoju alkoholowego. Patrzysz na rzekę, ocean, basen. Tracisz poczucie rzeczywistości. „Gdzie ja właściwie jestem? Co się ze mną dzieje? Kim jestem – dzieckiem, kobietą, a może iluzją?” Czujesz w ustach słodycz, dziecko oblewa cię chłodną wodą. Przeszywa cię dreszcz. Takie wrażenie nie chciało mnie opuścić przez cały czas czytania „Stregi”.
Najprościej ujmując, książka opowiada o dziewięciu dziewczynach, młodych dorosłych, które rozpoczęły pracę w górskim hotelu Olympic, nieopodal fikcyjnej włoskiej miejscowości Strega. W powieści roi się od opisów codziennych czynności, które dziewczęta wykonują, pracując jako pokojówki, żyjąc we wspólnocie, plotkując o mieszkankach pobliskiego klasztoru i opowiadając sobie przeróżne historie ze swojego życia. Czytelnik jest wrzucany w kolejne opowieści, które wzajemnie się przeplatają, tworząc pulsującą, żywą strukturę. Niejeden poczuje się zniechęcony po smakowitym początku, oczekując zawiązania akcji, punktu zwrotnego, następnie upragnionego katharsis. Przebrnąwszy przez fantastyczne, niezwykle zmysłowe opisy, podziwiając zwodniczo piękną scenerię, pragniemy dowiedzieć się, dlaczego w hotelu nie ma gości, co łączy dziewczyny, jakie przygody staną się ich udziałem, jakie jest przesłanie powieści i dlaczego w ogóle ona powstała. Nie uda nam się odpowiedzieć na te pytania, co może być przyczyną frustracji. Nie każdy da się zwieść urokowi Stregi (wł. „czarownica”), nie każdy wypije do pełna kielich „włoskiego likieru ziołowo-korzennego”. Dla wielu z nas skosztowanie jego kropli może być zbyt mocnym, zbyt osobliwym doświadczeniem.
Przeczytaj także:
Mnie jednak ta opowieść uwiodła. Możliwe, że cała jest opisem wyjątkowo złożonego snu. Może snuje ją pacjentka szpitala psychiatrycznego, co gdzieś między słowami wybrzmiewa? A może jest po prostu zabawą autorki z czytelnikiem, narratorki z naiwnym słuchaczem? Wątek zabawy został w powieści kilka razy poruszony: „Bawiłyśmy się w taki sposób, że jedna drugiej przykładała dłonie do obojczyków. Przyciskałyśmy kciuki i siedziałyśmy tak, aż krew pulsowała w gardle i ciemniało nam przed oczami. (…) To była zła zabawa”.
Autorka w istocie dobrze się bawi, łącząc rozmaite klisze popkultury – klasztor, małe trumienki, nastoletni erotyzm, opuszczony hotel – czy też zderzając frapujące metafory – „Była noc, księżyc wisiał nad nami jak matka”. Eksperymentuje, próbując wycisnąć spod pióra maksymalnie zmysłowe obrazy, którym trudno się oprzeć, jak łykowi wspomnianego na początku słodkiego napoju z procentami: „Liliowa śmietana, kandyzowane kwiaty lawendy, ciemnoniebieska marmolada między biszkoptami”. Puszcza do nas oko, uwodzi i nie próbuje udawać, że cokolwiek, co nam opisała, mogło kiedykolwiek się wydarzyć.
Przeczytaj także:
Co nie mniej interesujące, cała powieść jest nakręcana podskórnym niepokojem. Wątek zaginięcia jednej z młodych kobiet, jej poszukiwania i żałoby, gdy nigdy się nie odnajdzie wybija nas z onirycznego, niewinnego rytmu i każe się zastanowić nad drugą warstwą powieści. Narratorka często zastanawia się nad kobiecą tożsamością i jej powinnościami, z niepokojem konstatuje, że wkrótce i ona będzie musiała sprostać tej roli – będzie wciąż zajęta, ciągle dla kogoś. Czy Cassie zniknęła, bo ktoś ją porwał, czy też uciekła od przyszłości, której nie da się uniknąć? Zrzuciła sukienkę, by zniknąć w toni górskiej rzeki, czy aby założyć bardziej praktyczne w górach ubranie? Znamienny jest również lęk przed mężczyznami, który przeżywa główna bohaterka. Wraca do dzieciństwa, kiedy to typowała pewnych mężczyzn na swoich zabójców, a zwyczaj ten kontynuuje we wczesnej dorosłości. Kobietobójstwo, to nie jest, niestety, wytwór wyobraźni bohaterki, a poważny problem, z którym zmagają się współczesne Włochy, gdzie toczy się akcja powieści. Rys feministyczny, który odnajdziemy w powieści, wykracza poza beztroską zabawę – to ta kropla goryczy, ziołowy posmak, który zostaje nam długo na podniebieniu.
Nie dziwią mnie skrajne oceny tej książki, rozumiem skonfundowanie, które może towarzyszyć czytelnikom. Sama pozostaję pod jej urokiem, a Johanne Lykke Holm trafia na listę autorek, którym z ciekawością się przyglądam.
Johanne Lykke Holm, Strega
Przełożyła Justyna Czechowska
Wydawnictwo Pauza, warszawa 22 czerwca 2022
ISBN: 9788396364166